Garmin właśnie pokazał najdroższy zegarek w swojej historii
Albo po prostu chce być trochę bardziej jak Apple.
Kiedyś wybór zegarka sportowego był dość prosty - ten miał takie funkcje, tamten miał ich więcej albo mniej, ten kosztował więcej niż tamten. To tyle. Wszystkie wyglądały mniej więcej tak samo, czyli - w zdecydowanej większości - jak dziecięce zegarki dodawane do zestawów z McDonald'sa. Nie było żadnych wątpliwości co do tego, do czego służą i kiedy trzeba je nosić.
Potem się pokomplikowało. Skoro i zegarki sportowe zaczęły służyć do śledzenia aktywności i pozwalały na odczytywanie powiadomień, chciało się je nosić cały dzień. Musiały wyglądać ładniej i ładniej. Do tego do zabawy przyłączyli się nieobecni w tym segmencie wcześniej giganci - Apple, Samsung, Huawei i... i właściwie wszyscy inni.
Do czego prowadzi ten przydługawy wstęp? Do dzisiejszej premiery Garmina - serii Fenix Chronos.
Czym są nowe zegarki tego producenta? Technicznie rzecz biorąc, dokładnie tym samym, czym jest Fenix 3 HR (czyli zwykły Fenix 3 z dodanym optycznym czujnikiem tętna Garmina). Podzespoły i najważniejsze elementy pozostają absolutnie bez zmian, więc jeśli coś nie pasowało nam technicznie w trzecim Feniksie, nie będzie pasować i w jednym z modeli z serii Chronos.
Ok, kolejna odmiana Feniksa 3, których było już, w przybliżeniu, jakieś 832 943. Co tu jest ciekawego? Po pierwsze - cena.
Najtańszy model z tej linii, Fenix Chronos w wersji stalowej ze skórzanym paskiem kosztuje 899 dol. O 300 dol. więcej niż podstawowy Fenix 3 HR i o 400 więcej niż podstawowy Fenix 3. Sporo? To patrzcie na to.
Kolejny z tej rodziny jest Fenix Chronos w wydaniu ze stali ze stalową bransoletą. Cena? 999 dol. A na szczycie tej listy znajduje się tytanowy Fenix Chronos z tytanową bransoletą za... 1499 dol. Czyli równowartość niemal 3 (no dobra, dwóch z kawałkiem) zwykłych Feniksów 3 HR, które potrafią dokładnie, absolutnie dokładnie to samo.
Jakieś różnice poza ceną?
A jakże. Przede wszystkim, poza ogólnymi elementami, Garmin Chronos w żadnym wydaniu nie jest podobny do żadnego innego Feniksa 3.
Zmieniono w nim wizualnie tak dużo, że można byłoby z czystym sercem powiedzieć, że tak wygląda zupełnie nowy Fenix. Gdyby oczywiście zmiany zaszły również pod maską, a nie ograniczyły się wyłącznie do warstwy wizualnej, w tym i drobnych szlifów w oprogramowaniu, a także do nowego, niesamowicie atrakcyjnego, drewnianego pudełka na ten sprzęt.
Poza tym - nic. Chyba, że chcemy upierać się, że drobne zmiany w czujniku HR są czymś naprawdę istotnym. Ale i pewnie nie o zupełnie nowy model chodziło Garminowi.
Co chciał zyskać Garmin?
Prawdopodobnie na razie sonduje - stąd i pewnie oparcie Chronosa na podzespołach Feniksa 3, a nie czekanie np. na Feniksa 4 - jak wysoko może wycenić swój sprzęt, dodając mu odrobinę aury premium. Tak, sprzęty z serii Fenix nigdy nie były tanie, ale do 10 tys. dol. za Apple Watcha było im zdecydowanie, zdecydowanie daleko. A pomiędzy 600-800 dol. za Feniksa, a 10 tys. dol. za złoty zegarek Apple'a, jest jeszcze dużo, dużo miejsca.
Dużo miejsca, które próbują sukcesywnie zajmować swoimi produktami smartzegarkowymi inni gracze - zarówno z segmentu technologicznego, jak i z branży zegarków. Dużo miejsca na zakupy dla ludzi, którzy nie przy każdym zakupie wyliczają stosunek ceny do jakości, a po prostu chcą kupić coś, co im się najbardziej podoba, nie bacząc na cenę.
Ruch więc jak najbardziej sensowny, tyle tylko, że...
... nie dam głowy, czy to jest faktycznie segment idealny dla Garmina. Zaczynając chociażby od tego, że o ile zegarek w nowej wersji jest bez wątpienia piękny, o tyle te klasyczne tarcze zegara, które tak pięknie wyglądają na renderach, w rzeczywistości wyglądają absolutnie paskudnie - głównie przez wzgląd na niską rozdzielczość wyświetlacza. A trochę szkoda, żeby zegarek za 1,5 tys. dol. nie wyglądał dobrze.
Do tego dochodzi jeszcze siła marki i związane z nią skojarzenia. Tak, Garmin to bardzo mocna marka w segmencie sportowym, ale czy kojarzy się z luksusowym (albo niech będzie, premium, bo na luksus trochę za tanio) sprzętem? Cóż, chyba nie aż tak.
Co nie zmienia faktu, że - tak jak prorokuje DCRainmaker - Chronosa na pewno ktoś kupi. Ale jeśli miałbym za czymś głosować portfelem, to jednak wolałbym, żeby Garmin pospieszył się z premierą właściwego Feniksa 4. Może i konkurencji wielkiej dla F3 jeszcze nie ma, ale rywale nie śpią...