Deus Ex: Mankind Divided byłby najlepszym miksem akcji, skradanki i RPG od lat. Gdyby nie finał - recenzja Spider’s Web
Świat nie podniósł się po tragedii z 2027 roku. Minęły dwa lata od szokującego dnia, w którym ulepszeni na całym globie wpadli w niekontrolowany szał. Mężczyźni i kobiety z cybernetycznymi wszczepami zaczęli masakrować swoje rodziny, swoich bliskich, przypadkowych ludzi dookoła. Koszmar na jawie, będący punktem wyjścia dla Deus Ex: Mankind Divided.
Gdybym miał napisać w jednym zdaniu, o czym jest Deus Ex: Mankind Divided, wskazałbym na kapitalne podłożone społeczno-socjologiczne. Gra orbituje wokół głębokiego podziału między „naturalnymi” oraz „ulepszonymi” ludźmi. Ci drudzy, na skutek intrygi wpływowych ludzi pozostających w cieniu, zamienili się w pozbawione woli, chodzące maszyny do zabijania.
Chociaż bohater Deus Ex: Mankind Divided powstrzymał szaleństwo w poprzedniej części, było już za późno.
Zniszczenia dokonane na całym globie były zbyt ogromne, aby świat zapomniał o Incydencie z udziałem ulepszonych. O ile początkowo ludzkość była zafascynowana cybernetycznymi wszczepami zwiększającymi możliwości homo sapiens, na skutek wielkiej tragedii możni futurystycznego świata obierają zupełnie odwrotny kierunek.
Społeczności większości krajów odwracają się od ulepszonych. Zaczynają traktować ich jak trędowatych. Przez rządy przepychane są kolejne ustawy pozbawiające ludzi z cybernetycznymi wszczepami praw i swobód. Prywatne firmy rozpoczynają budowę gett dla osób tego typu. Ulepszeni są opluwani na ulicach, kontrolowani przez policję i wyszydzani przez media. Bycie Augiem z błogosławieństwa zamienia się w przekleństwo, którego nie da się cofnąć.
Producenci Deus Ex: Mankind Divided włożyli mnóstwo pracy w to, aby pokazać graczowi horror bycia ulepszonym.
Adam Jensen, główny bohater serii, posiada tonę nowoczesnych wszczepów, zwiększających jego możliwości. Jako członek należącej do Interpolu sekcji Task Force 29, ma pewną taryfę ulgową. Nie został przesiedlony do getta, wciąż ma własne mieszkanie, a także pracę. Większość ulepszonych może o tym tylko pomarzyć.
Mimo tego, nawet Jensen nie ma lekko. Gra notorycznie zatrzymuje nas na punktach kontrolnych, gdzie musimy okazywać dokumenty szeregowym policjantom. Barmani i sprzedawcy nie chcą nas obsługiwać. Ludzie wyszydzają nas na ulicy. Kapitalna, bardzo unikalna w branży gier wideo perspektywa.
Grając w Deus Ex: Mankind Divided ma się wyjątkową okazję przeżyć na własnej skórze ułamek tego, czym była segregacja rasowa. Poczuć, jak musieli czuć się europejscy Żydzi w okresie drugiej wojny światowej i jak dzisiaj czują się Chrześcijanie w ogarniętych konfliktem krajach Bliskiego Wschodu. Aż ciarki przechodzą po skórze.
Na kapitalną, dopracowaną i szczegółową siatkę społeczno-socjologiczno-psychologiczną producenci Deus Ex: Mankind Divided nakładają kapitalną rozgrywkę.
Adam Jensen może być zarówno cichym skrytobójcą przemykającym od cienia do cienia, jak również naśladowcą Rambo, uzbrojonym lepiej niż niejeden czołg. Wzorem poprzedniej części, to od nas zależy, jaką ścieżkę i jaki styl rozgrywki obierzemy.
Dam wam dobrą radę - nie stawiajcie na bezpośrednią konfrontację. Starajcie się zachodzić przeciwników od tyłu, przemykać wentylacją i hakować systemy zabezpieczeń. Chociaż Deus Ex: Mankind Divided może być rozgrywany jako strzelanina, tytuł zamienia się wtedy w bardzo, bardzo przeciętną produkcję. Marnujecie w ten sposób jej potencjał.
Bezpośrednia wymiana ognia nie daje wielkiej przyjemności. Model strzelania nie ma „tego czegoś” pod spustem. Nie ma tej magii znanej z Destiny, tej pieczołowitości z ARMY. Konfrontacje są byle jakie, pozbawione emocji i bez pazura. Nie pomaga również mała różnorodność broni palnej. Jednym słowem - nuda!
Co innego zabawa jako cichy zabójca. Tutaj Deus Ex: Mankind Divided rozwija cybernetyczne skrzydła.
Projektantom poziomów należą się gromkie brawa. Do każdego, absolutnie każdego celu zawsze prowadzi kilka ścieżek. Świat gry jest usiany alternatywnymi korytarzami, systemami wentylacji i skrótami. Do tego dochodzi skakanie po dachach budynków. Bogactwo możliwości powinno być wzorem dla każdego producenta gier.
Jasne, można wpaść do pomieszczenia pełnego terrorystów, włączyć osłonę i strzelać do wszystkiego, co się rusza. O wiele ciekawsze jest jednak ciche przedostanie się do stróżówki ochrony. Tam hakujemy laptopa, oraz wyłączamy kamery i wieżyczki. Potem narzucamy na siebie wojskowy kamuflaż i dzieje się magia.
Ciche eliminowanie celów nie tylko daje więcej emocji i satysfakcji, ale również punktów doświadczenia. Ciche zabójstwa, tak samo jak hakowanie terminali i poruszanie się wentylacją, to masa dodatkowych punktów. Te dostajemy również za wchodzenie do trudno dostępnych pomieszczeń, dokładną eksplorację czy nawet czytanie dokumentów.
Deus Ex: Mankind Divided to prawdziwy raj dla eksploratorów. Liczba sekretów jest porażająca.
Niemal każde mieszkanie posiada ukryte pomieszczenie, skrytkę w podłodze czy skrzętnie schowanego laptopa. Każdy ma jakieś sekrety. Nie tylko terroryści oraz potężne korporacje, ale również zwyczajni cywile. Ci chowają wartościowe i ciekawe rzeczy pod łóżkiem, za lodówką czy w otworze wentylacyjnym.
Gra posiada masę, MASĘ skarbów tego typu. Złapałem się na tym, że całkowicie odrzuciłem wykonywanie głównego wątku fabularnego, w imię odkrywania sekretów. Dzięki temu przeczytałem masę kapitalnych maili, poznałem kilka ciekawych wątków, odblokowałem nowe linie dialogowe, a nawet aktywowałem zadanie poboczne!
Dam wam przykład jednego z takich smaczków. Przełożony Jensena jest bardzo skryty, jeżeli chodzi o swoje prywatne życie. Część graczy może przez to domniemywać jakieś powiązania z nielegalnymi organizacjami. Z kolei ja przez przypadek włamałem się do jego mieszkania. Tam znalazłem obrazy na ścianach, które wskazywały, że przełożony jest… gejem. Szczęśliwy szef obejmujący innego mężczyznę nie pozostawiał pola do interpretacji. Uwielbiam takie perełki!
Co zaskakujące, eksplorowane otoczenie jest znacznie mniej futurystyczne od tego z poprzedniej gry.
W Deus Ex: Mankind Divided przenosimy się na Stary Kontynent, trafiając do naszych zachodnich sąsiadów z Pragi. Europejskie miasto budzi zupełnie inne skojarzenia od Szanghaju i Detroit z poprzedniej części serii.
Zwiedzając praskie uliczki, poczułem niesamowity klimat Miasta 17 z Half Life 2. Futuryzm miesza się tutaj ze starą architekturą i „naszym” stylem budownictwa. Mamy nowoczesne, holograficzne reklamy osadzone na wiekowych kamienicach. Sklepy sprzedają nowoczesne towary, zachowując estetykę zabytkowej starówki. Rewelacja!
Praga w Deus Ex: Mankind Divided jest bardzo klimatyczna. Jej zwiedzanie to sama przyjemność. Otwarty obszar jest dodatkowo znacznie większy, niż Detroit z poprzedniej części. Na tyle większy, że stolica Czech została podzielona na dzielnice, po których poruszamy się za pomocą podziemnego metra. No, oczywiście, o ile policja przepuści nas na posterunkach kontrolnych.
Szkoda tylko, że Deus Ex: Mankind Divided kończy się w momencie, w którym zaczyna się robić naprawdę ciekawie.
Gra jest jak odcinek serialu. Kiedy scenariusz naprawdę przyspiesza, zostałem potraktowany napisami końcowymi. Finisz jest tak mało epicki, tak wytrącający z tempa i tak nieciekawy, że ma się wrażenie, jak gdyby gdzieś tam w menu głównym czekała na nas druga porcja gry. Tak niestety nie jest.
Finał Deus Ex: Mankind Divided to jednocześnie największa słabość tej gry. Główny szwarccharakter to wielkie rozczarowanie. Ostateczna walka to wielkie rozczarowanie. Filmik kończący to wielkie rozczarowanie. Już dawno tak dobrze się nie bawiłem przy grze akcji i już dawno nie czułem się tak „zgaszony” niespodziewanym, nieciekawym zakończeniem.
Producenci Deus Ex: Mankind Divided zachowali najciekawsze postaci i najciekawsze wątki na kolejną odsłonę. Z tej perspektywy Rozłam Ludzkości to nic więcej jak wstęp do epickiej opowieści, która dopiero się wydarzy. Bardzo słabo!
Na całe szczęście przedwcześnie skończona historia wcale nie oznacza, że Deus Ex: Mankind Divided jest krótkie.
Wręcz przeciwnie. Grając na najwyższym poziomie trudności (nie licząc poziomu bonusowego), rozgrywka zajęła mi około 30 godzin. Wielka w tym zasługa otwartego świata z masą sekretów do odkrycia. Myślę, że nawet grając w stylu Rambo, nie przejdziecie nowego Deusa szybciej niż w połowę mojego czasu.
Do tego dochodzi tryb wieloosobowy, którego niestety nie mogłem jeszcze przetestować. Posiadając przedpremierowy egzemplarz od polskiego dystrybutora, ta możliwość była wyłączona i zostanie aktywowana dopiero na premierę gry. Jednak nawet biorąc pod uwagę kampanię dla samotnego gracza, stosunek ceny, czasu gry i przyjemności z niej płynącej jest jak najbardziej korzystny.
Zalety
- Niesamowite przedstawienie podziału w społeczeństwie
- Praga i klimat City 17 z Half Life 2
- Bardzo realistyczna wizja przyszłości
- Masa, masa sekretów do odkrycia
- Wiele ścieżek do celu
- Bardzo efektowne nowe implanty Jensena
- Jak zwykle granie "po cichu" daje najwięcej frajdy
- Zwiedzanie miasta i wykonywanie misji pobocznych
- Około 20 - 30 godzin świetnej gry, do tego tryb multi
Wady
- Rozgrywka "na Rambo" marnuje potencjał gry
- Przeciętna mechanika strzelania
- Nierówna warstwa wideo
- Fatalne zakończenie wciągającej przygody
- Gra generuje więcej pytań niż odpowiedzi
- Napisy w języku polskim pozostawiają nieco do życzenia
- Spadki płynności na konsoli
- W większości drewniane dialogi
Deus Ex: Mankind Divided byłby najlepszą grą akcji z elementami RPG ostatnich lat. Gdyby tylko nie te nieszczęsne, wyrwane z kontekstu zakończenie, który psuje rewelacyjne wrażenie. Mimo tego, gra jest lepsza, większa i ładniejsza od poprzedniej odsłony.
Jeżeli podobało się wam Human Revolution, będziecie zachwyceni. Jeżeli chcecie dobrej strzelaniny, to nie tutaj.