Apple chce wiedzieć jeszcze więcej o twoim zdrowiu
Apple już dziś zbiera mnóstwo informacji o swoich użytkownikach, ale ma coraz większą chrapkę na dane zdrowotne. Firma Tima Cooka kupiła startup Gliimpse, który zajmuje się zbieraniem dokumentacji medycznej.
Startup Gliimpse powstał w 2013 roku w Dolinie Krzemowej i od początku miał zamiar utworzyć narzędzie do zbierania i dzielenia się jak najpełniejszą dokumentacją medyczną swoich użytkowników. Miała to być pełna baza pacjentów, w której znajduje się archiwum przebytych chorób, przyjmowanych leków, ale także wszystkich wyników badań, wliczając w to szczegółowe dane z morfologii.
Apple przejął Gliimpse na początku 2016 roku, ale informacja o zakupie startupu trafiła do mediów dopiero teraz. Ani Apple, ani Gliimpse nie komentuje przejęcia, a tym bardziej nie zdradzają jego celu i planów na przyszłość.
Dokładne dane medyczne to coś, na co mają chrapkę największe korporacje świata IT.
Apple nie od dziś interesuje się danymi medycznymi. Mocne (i najgłośniejsze medialnie) wejście na ten rynek miało miejsce podczas premiery Apple Watch, czyli pierwszego urządzenia noszonego firmy Tima Cooka. Zegarek mierzy dość podstawowe funkcje, takie jak puls, czy informacje o aktywności fizycznej.
Apple nie zamierza na tym poprzestać. W portfolio firmy znajdziemy już kilka rozwiązań, które zapowiadają, że firma ma ambitne plany jeśli chodzi o zbieranie dokumentacji medycznej. Począwszy od iOS 8 użytkownicy iPhone’ów i iPadów mogą korzystać z aplikacji Zdrowie, a deweloperzy dostali takie narzędzia jak HealthKit, ResearchKit, czy CareKit.
Puls to za mało, czas na EKG.
Co jakiś czas pojawiają się plotki mówiące o tym, że Apple pracuje nad urządzeniem noszonym, które kładłoby bardzo mocny nacisk na funkcje zdrowotne. Według serwisu Fortune, Apple pracuje nad urządzeniem umożliwiającym dokładny odczyt danych… EKG.
Na razie nie wiadomo nic o kształcie tego urządzenia. Nie wiemy, czy mowa o opasce, specjalnym pierścieniu, czy może zupełnie innym typie gadżetu. Nie wiadomo też w jaki sposób miałby przebiegać odczyt pracy serca, bowiem standardowa metoda wykorzystująca elektrody raczej nie wchodzi w grę przy gadżecie elektronicznym.
Być może „the next big thing” nie trafi na półki sklepowe, tylko do szpitali
Niektóre przecieki sugerują, że owszem, Apple tworzy nowe urządzenie do monitorowania stanu zdrowia, ale nie byłby to kolejny fitness-tracker, tylko narzędzie o charakterze stricte medycznym. Jeśli się nad tym zastanowimy, taka strategia może mieć sens.
Biznes Apple opiera się w tej chwili na iPhone’ie. Aż 65 proc. zysków firmy pochodzi ze sprzedaży tego smartfona. Problem polega na tym, że świat nasyca się smartfonami. Apple, który jest pionierem tego rynku, notuje kolejne spadki, co sugeruje, że cała kategoria smartfonów zacznie w końcu wyhamowywać.
Potrzebny jest nowy hit, ale co będzie po smartfonie? Producentom zaczyna brakować pomysłów na kolejne gadżety dla zblazowanego masowego klienta. To problem nie tylko Apple ale całej branży. Wszyscy mamy wokół siebie (i coraz cześciej na sobie) tyle elektroniki, że nie potrzebujemy już kolejnego typu urządzenia.
Może to wyczekiwane „the next big thing” wcale nie leży na rynku konsumenckim. Być może pieniądze leżą gdzieś obok, w bardziej wyspecjalizowanych branżach, takich jak medycyna.
A może wszystko sprowadza się do tego, że korporacje po prostu chcą wiedzieć coraz więcej
Facebook (a z nim pewnie Google i Apple) już dziś wiedzą ile pieniędzy planujesz przeznaczyć na zakup kolejnego samochodu i jakie ubrania lubisz kupować.
Co będzie za kilka lat? Spersonalizowane reklamy leków? Powiadomienia o tym, że masz za mało magnezu? „Czy chcesz zamówić suplement diety firmy X?”. Brzmi to naprawdę strasznie.