Najtańszy SUV Tesli właśnie wjechał do oferty
Jak obniżyć cenę samochodu o równowartość kilkudziesięciu tysięcy złotych? Według Tesli wystarczy kilka zmian w oprogramowaniu. Efekt? Najtańszy jak do tej pory SUV od Tesli.
Najtańszy wciąż jednak nie znaczy tani. Zaprezentowany dziś Model X w odmianie 60D nadal kosztuje 74 tys. dol., czyli równowartość niecałych 295 tys. zł. Wciąż drogo, ale i tak wydaje się to atrakcyjniejszą ceną startową, niż 330 tys. zł. (83 tys. dol.), które Tesla liczyła sobie za wersję 75D.
Skąd ta zmiana ceny? Jak łatwo się domyślić, ze zmiany pojemności akumulatorów, co oznacza mniejszy zasięg (320 km vs 380 km), ale nie wpływa na pogorszenie pozostałych istotnych parametrów - prędkość maksymalna nadal wynosi około 210 km/h, natomiast przyspieszenie do setki nadal zajmuje 6 sekund. Zachowany został też napęd na obie osie - jak sugeruje zresztą oznaczenie „D” w nazwie wariantu.
Zmiana pojemności akumulatorów - czy faktycznie?
Tak naprawdę to… nie. Tesla zastosowała tutaj to samo posunięcie, co w przypadku najtańszej odmiany Tesli Model S. Model X 60D technicznie, w tym i pod względem sumarycznej pojemności akumulatorów, nie różni się od wariantu 75D. Dostęp do części z nich jest po prostu programowo ograniczony.
Tesla najwyraźniej oszczędza więc w ten sposób, produkując dokładnie te same kluczowe podzespoły dla tych dwóch odmian tego samego samochodu. Klienci natomiast decydując się na najtańszą wersję, wcale nie pozbawiają się dożywotnio (a przynajmniej do zmiany auta) większego zasięgu.
Chcą jednak w pewnym momencie zmienić swój samochód w 75D muszą dopłacić różnicę, czyli równe 9 tys. dol. Jak za mniej więcej 60 km zasięgu - trochę drogo. Kto wie, może niektórzy uznają, że taka opcja nie jest im po prostu potrzebna, bo w ciągu dnia nie pokonują aż takich dystansów?
Cena pozostałych opcji, takich jak pneumatyczne zwieszenie, Autopilot czy pakiet audio pozostają oczywiście bez zmian.
Pozostaje tylko pytanie, jak ostatnie tragiczne, ale przede wszystkim głośne medialnie przypadki wpłyną na ogólną sprzedaż samochodów Tesli, która prawdopodobnie spodziewa się w nadchodzących miesiącach rekordowych wyników. Model S i X to przecież jedna sprawa, a druga to nadchodzący wielkimi krokami Model 3.
Jak na razie nic nie wskazuje na to, że samochody tej marki są faktycznie niebezpieczne - najwyżej ich oprogramowanie, przez wielu użytkowników nadużywane lub błędnie pojmowane, można uznać za niedoskonałe. Tylko cóż z tego, kiedy media zrobią z takimi informacjami co im się tylko podoba.
* Na zdjęciu głównym Model X w wersji 90D.