Spędziliśmy 7 godzin z Deus Ex: Rozłam Ludzkości, a to tylko wierzchołek góry lodowej - relacja Spider's Web
Deus Ex: Mankind Divided to świetnie zapowiadająca gra. Siedmiogodzinne demo, przy którym bawiłem się na początku tego miesiąca sprawiło, że przebieram nogami w oczekiwaniu na premierę. Ta gra zapowiada się fantastycznie!
Jestem ogromnym fanem serii gier Deus Ex. Przy pierwszej produkcji przedstawiającej futurystyczny świat i dystopijną przyszłość, w której władzę przejęły prywatne korporacje, ludzkość nawiedza plaga, a popularność zdobyły mechaniczne wszczepy, spędziłem niezliczone godziny.
Deus Ex to jedna z moich ulubionych serii gier wideo.
Pierwszy Deus Ex był jednym z najlepszych stealth-shooterów, w jakie grałem w życiu. Gracz wcielał się w specjalnego agenta, którego zadaniem była infiltracja kolejnych placówek przejętych przez terrorystów. Gra była bardzo wymagająca i nakłaniała do myślenia zamiast strzelania, a pełen zwrotów akcji scenariusz dopasowywał się do wyborów podejmowanych przez gracza.
Sequel o podtytule Invisible War nie był udany i nie przypadł mi do gustu wcale. Drugiego Deus Exa co prawda skończyłem, ale nie był to najlepiej zainwestowany czas w moim życiu. Wydany lata później Deus Ex: Human Revolution będący prequelem cyklu okazał się strzałem w dziesiątkę i swoistym rebootem serii. Adam Jensen to godny spadkobierca (a chronologicznie poprzednik) JC Dentona.
Deus Ex: Mankind Divided to kolejna odsłona cyklu i kolejny prequel.
Nowa odsłona serii o polskim podtytule Rozłam Ludzkości umiejscowiona jest fabularnie w 2 lata po zakończeniu Deus Ex: Human Revolution, czyli nadal na długo przed wydarzeniami z pierwszej części. Ten przeskok czasowy pozwolił twórcom nie odnosić się bezpośrednio do zakończenia - o tym, co stało się podczas incydentu, wie tylko Adam Jensen oraz… gracz.
Ten zgrabny manewr pozwolił scenarzystom napisać nową historię, a której każde z trzech podstawowych zakończeń Deus Ex: Human Revolution mogło mieć miejsce. Ludzie rozsiewają sprzeczne ze sobą plotki próbując sobie wytłumaczyć globalną katastrofę z udziałem ludzi wykorzystujących wszczepy. Doprowadziło to do powstania gett i segregacji społeczeństwa.
Uniwersum Deus Ex jest bardziej przygnębiające niż kiedykolwiek wcześniej.
Nawet w metrze, którym podróżuje się pomiędzy dzielnicami Pragi, ludzie z wszczepami muszą korzystać… z osobnych bramek. Przypomina to nieco segregację rasową z ubiegłego wieku. Ludzie różniący się od reszty są wyrzucani poza nawias społeczeństwa, żyją w brudzie i znoju, a radykalne wypowiedzi polityków przypominają to, co możemy dzisiaj usłyszeć w telewizji.
Adam Jensen ponownie jest protagonistą, który z ochroniarza wzbogaconego o wszczepy po nieszczęśliwym wypadku stał się agentem walczącym z terroryzmem. Oczywiście jego współpraca ze służbami ma drugie dno, a jego lojalność jest wystawiana na próbę. Gracz musi znów wybierać pomiędzy wieloma frakcjami, a motywy bohaterów niezależnych zwykle są niejasne.
Grałem w Deus Ex: Rozłam Ludzkości przez bite 7 godzin.
Pokaz zbiegł się w czasie z premierą Pokemon GO. Chociaż na mobilną produkcję Niantic czekałem przez ostatni rok, to demo nowej gry Square Enix pochłonęło mnie bez reszty i ani myślałem przerywać zabawy na rzecz łapania Pokemonów. Spędziłem cały dostępny czas (i jeszcze trochę) przy stanowisku z PlayStation 4 i odpaloną na konsoli wczesną wersję najnowszego Deus Eksa.
Demo zawierało w sobie prolog w Dubaju i pierwsze dwie mapy, a 7-godzinna prezentacja… zaledwie pozwoliła mi liznąć zawartość przygotowaną przez twórców. Po przyzwyczajeniu się do sterowania postacią Adama Jensena na padzie - poprzednie odsłony uruchamiałem na pececie - i skończeniu samouczka trafiłem w sam środek futurystycznej Pragi i zaczęła się jazda bez trzymanki.
Zapowiada się na to, że Deus Ex: Mankind Divided pójdzie w szranki z Wiedźminem 3.
Chociaż świat przedstawiony i formuła gier się różni - w polskiej produkcji obserwowaliśmy Geralta zza pleców, a Deus Ex to typowa gra FPP - to w obu produkcjach ogromny nacisk kładzie się na historię oraz nietuzinkowe wątki poboczne. Zwiedzając pierwszą lokację poczułem ogrom nowego Deus Eksa, który kipi od zawartości.
Krótki spacer uzupełnił mój dziennik zadań głównych i pobocznych, a każda alejka bądź mieszkanie, do którego zaglądałem, kryła w sobie tajemnicę lub jakąś opowieść. Bite kilka godzin spędziłem tylko na eksploracji wyrywka tego świata i co chwilę trafiałem na kolejne niespodzianki. Dość powiedzieć, że dema nie ukończyłem w wyznaczonym czasie…
Nowy Deus Ex: Makind Divided trzyma się sprawdzonych wzorców.
Tak jak w pierwszym Deus Eksie można wybrać na samym początku jaką broń chcemy dostać. Zdecydowałem się na karabin ze strzałkami paraliżującymi i postanowiłem nie likwidować wrogów bez potrzeby. Jeśli ktoś jednak ma ochotę stać się śmiercionośną machiną do zabijania, to nie ma w tym problemu, ale gra wielokrotnie komentuje takie zachowanie Adama Jensena - jeśli np. spacyfikuje de facto niewinnych policjantów.
Gra daje graczom dużą dowolność i pozwala odgrywać Jensena. Każdy z graczy po przejściu samouczka i odwiedzenia pierwszego hubu - mapy, którą można zwiedzać w wybrany przez siebie sposób przed ruszeniem dalej z wątkiem fabularnym - może skierować się w zupełnie inne miejsce. Styl gry można dopasować do swoich potrzeb i naprzemiennie rozwiązywać konflikty siłowo, skradając się, hackując komputery, lub manipulując ludźmi.
W Deus Ex: Rozłam Ludzkości nie ma jedynej słusznej drogi.
Jedna z misji sugeruje udanie się do diagnostyka, który sprawdzi wszczepy gracza, ale… można zignorować to i zacząć eksplorację terenu ze szwankującą minimapą. Zadania poboczne można rozwiązać na wiele różnych sposobów, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami. Można też je zignorować, chociaż każdy mały quest to potencjalna długa linia fabularna, która może ciągnąć się przez długie godziny.
Zadania główne trzeba wykonać, aby ruszyć dalej z wątkiem fabularnym i trafić do kolejnych lokacji - w tym getta Golem dla ludzi ze wszczepami - ale i te zdania nie są liniowe. Gracz wielokrotnie musi podejmować decyzje, które mają mieć - wedle obietnicy twórców - konsekwencje idące dalej niż następne zadanie. Dokładnie tego chcę i tego oczekuję od gier Action RPG, a Deus Ex zdaje się to zapewniać.
Nowa mechanika daje graczom dostęp do kolejnych modyfikacji.
Grę rozpoczyna się mając dostęp do wielu wszczepów, ale wspomniana diagnostyka kończy się katastrofą, a Adam Jensen zmuszony jest od nowa rozwijać swoje modyfikacje. To zgrabny manewr, który tłumaczy fabularnie potrzebę odblokowywania kolejnych umiejętności w Deus Ex: Mankind Divided, chociaż bohater pod koniec Deus Ex: Human Revolution był już naprawdę potężny. Z perspektywy mechaniki było to niezbędne wyjście.
Nie ma tutaj na szczęście żadnych sztucznych blokad - to gracz decyduje, które ze specjalnych umiejętności chce wykorzystać. Nic nie stoi na przeszkodzie, by już na pierwszej mapie mieć pełen zestaw wszczepów do hackowania komputerów - oczywiście kosztem wszczepów bojowych. Można też skorzystać z zupełnie nowych wszczepów, które mogą całkowicie zastąpić modyfikacje bohatera z poprzedniej części gry.
Nie zabrakło systemu craftingu.
To jeden z elementów do którego nie jestem do końca przekonany. Pamiętam jak dziś, gdy przechodząc pod raz -nasty pierwszą misję pierwotnego Deus Eksa liczyłem w głowie, ile wytrychów mogę znaleźć na mapie, i pamiętałem, w jakiej kolejności powinienem ich używać, by dotrzeć do wszystkich zakamarków. Jeśli w tamtej grze zużyliśmy zasoby, to nie pozostało nam nic innego, jak się z tym pogodzić i grać dalej, wykorzystując inny sprzęt.
Deus Ex: Mankind Revolution pozwoli zbierać komponenty, z których będzie można wytwarzać przedmioty. Przypomina mi to nieco uproszczenie w stylu uniwersalnej amunicji z Deus Ex: Invisible War. Twórcy gry będący na prezentacji pytani o crafting byli jednak entuzjastyczni, gdy opowiadali o nim. Ja nadal nie jestem przekonany i patrzę na to jak na wymaganie speców z marketingu, którzy popatrzyli na inne gry i zrobili listę elementów, których deweloperzy nie mogą pominąć.
Deus Ex pozostaje Deus Eksem.
W grze, mimo zmiany silnika, nie zabrakło charakterystycznych elementów rozgrywki. Deus Ex: Mankind Divided pozwala rzucać przedmiotami, zbierać i pić alkohol w celu regeneracji zdrowia i zachęca do zwiedzania każdego zamkniętego pomieszczenia. Miejsce na ekwipunek - podzielony na kwadratowe sloty - jest przy tym ograniczone na tyle, że naprawdę trzeba dobrze się zastanowić, jakie wyposażenie zabrać ze sobą na misję, a co wyrzucić do najbliższego śmietnika.
Dialogi są rozpisane bardzo dobrze, chociaż niektóre z postaci pobocznych wydają się zbyt sztampowe i jednowymiarowe. Mam nadzieję, że chociaż do premiery pozostał tylko miesiąc, to niektóre kwestie zostaną przynajmniej nieco lepiej przycięte, by brzmieć nieco bardziej wiarygodnie. Nie zmienia to jednak faktu, że gra jest bardzo filmowa - moją uwagę zwróciła znaczna ilość długich przerywników filmowych, które budują niepowtarzalny klimat cyberpunkowego uniwersum Deus Ex.
Sterowanie na padzie mogłoby być też nieco lepsze.
Sama walka nie była najwygodniejsza, ale zrzucam to na karb tego, że nie jestem przyzwyczajony do Deus Eksa na padzie i tego, że nie pokombinowałem zbytnio ze zmianą modelu sterowania. Grałem na klasycznym układzie przypisania przycisków i nie wszystko było intuicyjne, jak np. trójkąt do biegania czy wejście do kół nawigacyjnych przyciskami L3 i R3.
Spodobał mi się natomiast nowy system osłon w Deus Ex: Mankind Divided, który jest znacznie bardziej zaawansowany i pozwala na zgrabniejsze poruszanie się po planszy - docenią to zarówno osoby zainteresowane walką, jak i fani skradania się. Nad wszczepami musiałbym posiedzieć jeszcze dłuższą chwilę, by ocenić przydatność ofensywnych modyfikacji - starałem się
Dla graczy, którzy chcą odpocząć od spisków i trudnych wyborów moralnych, w Deus Ex: Mankind Divided przygotowano Breach Mode.
To zupełnie nowy tryb rozgrywki zorientowany na wyzwania. Gracz wciela się w nim w hakera, a silnik gry jest wykorzystany do odwzorowanego cyfrowego świata - łowcy danych wchodzą w wirtualny świat niczym w filmie TRON i z użyciem broni i dodatkowego wyposażenia szukają kolejnych gigabajtów.
Przyznam, że zbytnio mnie ten tryb nie zainteresował, ale jestem po prostu typem gracza, który lubi gry opowiadające historie, a nie samą zabawę z mechaniką. Ta jednak wydaje się przemyślana i Breach Mode może znaleźć wielu entuzjastów. Można też traktować ten sposób zabawy jako trening przed kampanią fabularną.
Będąc przy fabule nadmienię zadałem kilka pytań twórcom gry, którzy rozmawiali z wybranymi przedstawicielami mediów w trakcie prezentacji.
Zapytałem wprost, czy uniwersum Deus Ex: Human Revolution i Deus Ex: Mankind Divided jest tym samym, w którym po 23 latach pojawi się JC Denton. Potwierdzili, a obecność Boba Page’a w sekwencji wprowadzającej ma to potwierdzać. Gry dzielą chronologicznie jednak ponad dwie dekady, więc pole popisu dla scenarzystów jest ogromne - nawet jeśli ich ręce są ciut związane tym, do jakich wydarzeń doprowadzi opowiadana przez nich historia.
Podczas rozmowy poruszyłem też temat zakończeń. Deus Ex: Invisible War czerpało ze wszystkich trzech sekwencji końcowych pierwszego Deus Exa. W przypadku najnowszej gry też nie ma opcji importu stanów rozgrywki, ale fabularnie gra nie odnosi się bezpośrednio do tamtych scen. De facto wszystkie trzy końcówki Human Revolution mogły mieć miejsce, a tylko protagonista i gracz wie, co tak naprawdę się wydarzyło.
To całkiem zgrabne wyjście z sytuacji.
Twórcy obiecują też, że zakończenia Deus Ex: Mankind Divided mają być zależne od znacznie większej liczby czynników, niż wciśnięcie pod koniec zabawy jednego z przycisków. Mam nadzieję, że faktycznie tak będzie, a wpływ decyzji gracza na świat przedstawiony nie będzie wyłącznie iluzoryczny. Kawałek kodu, który do tej pory ogrywałem, daje nadzieję, że faktycznie tak będzie.
Nie ukrywam, że jestem fanem serii, a prezentacja Deus Ex: Rozłam Ludzkości mnie uspokoiła i na sierpniową premierę czekam z niecierpliwością. Nie wygląda na to, byśmy dostali powtórkę z mało udanego Deus Ex: Invisible War. Nowa gra powinna ucieszyć wszystkich fanów serii i może przypaść do gustu wielu nowym graczom - nie jest to jednak typowy shooter pokroju Call of Duty, a coś znacznie, znacznie bardziej złożonego.