A gdyby tak skleić Mass Effect i Gothica? Technomancer to produkcja, którą powinien zainteresować się fan cRPG
Miłośnicy gatunku cRPG nie mają ostatnio lekko. Mass Effect: Andromeda został przesunięty na 2017 rok. Wiedźmin zakończył swoją przygodę. Cyberpunk 2077 migocze daleko w oddali. Słowem - nie ma w co grać! Tym bardziej przywitam grę Technomancer z szeroko otwartymi ramionami.
Technomancer to największa, najbardziej rozbudowana oraz najbardziej kosztowna produkcja rzemieślników ze studia o pięknej nazwie Spiders. Francuskich producentów gier wideo możecie kojarzyć za sprawą takich tytułów jak Of Orcs and Men, Mars: War Logs czy Bound by Flame.
Spidersów nie bez powodu nazwałem rzemieślnikami. Miałem do czynienia z większością ich dzieł. Nie są to artystyczne perły, a raczej czerpiące pełnymi garściami z gotowych pomysłów produkty, gotowe do natychmiastowego skonsumowania. Dobre gry, takie w sam raz na sezon ogórkowy albo jedną z cyfrowych wyprzedaży.
Twórcy gry Technomancer chwalą się, że to ich największy i najlepszy projekt. No to mówię „sprawdzam”.
Miałem okazję testować produkcję osadzoną w futurystycznym, post-apokaliptycznym świecie. Zostałem jednym z obywateli Marsa, który miał to szczęście, że został zwerbowany do elitarnej formacji tytułowych Technomancerów. Szczęście, ponieważ codzienne życie na Marsie to jak piekło na Ziemi.
Zapomnijcie o futurystycznej idylli. Mars jest brudną, dołującą i niezwykle niebezpieczną planetą. Ta najpierw została podbita przez człowieka, a później zapomniana i pozostawiona w ruinie, razem z kolonistami. Ci podzielili się na frakcje, miasta i klany, po dziś dzień walcząc o podstawowe zasoby do życia. Nie ma bowiem na Marsie cenniejszego surowca, niżeli życiodajna woda.
Jako członek Technomancerów, gracz odpowiada za szeroko rozumiany pokój i dobrobyt swojego miasta. Chowając się pod wielką kopułą chroniącą przed promieniowaniem, moim zadaniem było utrzymanie względnego pokoju w wielkim, miejskim kotle, gdy na zewnątrz grasują mutanci, bandyci oraz najeźdźcy z innych miast. Bułka z masłem.
Gdybym miał streścić w jednym zdaniu, czym jest Technomancer, będzie to połączenie Mass Effect z Gothikiem.
Niezbadany świat obcej planety miesza się z rywalizacją klanów i obozów, jaką pokochałem w Gothicu. Tak jak w kultowej grze Piranha Bytes, również tutaj walczymy o względy wielu frakcji, zdobywając punkty reputacji. Ponownie decydujemy, kogo wspierać, a kogo obalać. Wykonujemy żmudne zadania, wkupując się w łaski jednego z władców czerwonego świata.
Technomancer to w pewnym sensie klasyka gatunku, nie narracyjna ballada pokroju Dragon Age’a czy trzeciego Wiedźmina. Modelowe zadania, awansowanie z poziomu na poziom, bieganie po mieście i oddawanie misji, zwiększanie wpływu pośród frakcji - kurczę, muszę przyznać, że trochę mi tego brakowało.
Technomancer wyróżnia się zaskakująco efektownym modelem walki.
W grze Pająków mamy magię (tym razem pod nazwą technomancji), walkę w zwarciu (sztylety, pałki, kostury) oraz broń palną (pistolety, karabiny). Co ważne, gracz nie jest tutaj w żaden sposób ograniczony klasowo. Technomancer w każdym momencie może zamienić kostur maga na wielką tarczę i nabijaną pałkę, aby zaraz potem chwycić za sztylet łotrzyka.
Płynne przełączanie się pomiędzy stylami walki to jeden z głównych kluczy do sukcesu. Proste machanie bronią obuchową na lewo i prawo nie zda się tutaj na wiele. Technomancer miesza świat tabel, cyfr i współczynników z rasową grą akcji. Liczą się uniki wykonywane w czasie rzeczywistym, szybkie pociąganie za spust i umiejętność zachodzenia wrogów od tyłu.
Gra zdecydowanie nie należy do łatwych. W początkowej fazie rozgrywki padałem jak mucha, raz za razem. Dopiero pokora, pełne wykorzystanie dodatkowych umiejętności oraz znajomość rozmaitych stylów walki sprawiła, że radziłem sobie z małymi grupami przeciwników.
Technomancer to jedna z tych gier, które premiują umiejętności. Wcale nie musisz posiadać najpotężniejszych broni i pancerzy, aby ubić wielkiego, zmutowanego promieniowaniem bossa. Jeżeli nauczysz się wachlarza jego ciosów, znajdziesz luki w ataku i skoncentrujesz się na unikach, to zadźgasz go nawet patykami. I to jest świetne.
Podoba mi się również powrót do klasycznych umiejętności, takich jak charyzma, nauka, wytwarzanie czy otwieranie zamków.
W grze Pająków rozwijamy nie tylko umiejętności bojowe oraz atrybuty (siła, zręczność, wytrzymałość, moc), ale również charakterystyczne dla bohatera przymioty, takie jak wiedza naukowa czy charyzma.
W przeciwieństwie do rozczarowującego pod tym względem Fallouta 4, tego typu wskaźniki naprawdę mają znaczenie. Niczym w papierowym systemie Dungeons and Dragons, możliwość wykorzystania dodatkowych przymiotów jest bardzo częsta i sprawia, że chce się wskakiwać z poziomu na poziom.
Oczywiście nigdy nie jest tak, że musimy spełnić określone wymogi, aby podołać misji. Zawsze pozostaje przecież rozwiązanie siłowe. Cieszy jednak, że producenci postanowili dać graczowi ułudę wyboru i poczucia, że to wybrane przez niego przymioty mają kluczowe zastosowanie. Tego typu sytuacji jest w Technomancerze cała masa i to głównie dla nich będę dalej rozwijał swoją postać.
Technomancer to najlepsza gra studia Spiders i taka, którą powinien zainteresować się fan klasycznych tytułów cRPG.
Najnowsza produkcja bez wątpienia jest większa i lepsza od Mars: War Logs czy Bound by Flame. Wyrobnikom ze Spiders idzie coraz lepiej. Jakościową zmianę czuć od razu, a rozgrywka jest na tyle wciągająca, że na pewno będę grał w Technomancera po premierze.
Nie będzie to zadanie łatwe, ponieważ Technomancer to zabawa na 20 - 40 godzin gry, w zależności od podejścia do misji dodatkowych. Bardzo dobry stosunek zawartości do ceny i bardzo przyjemne doświadczenie. Takie w starym, „drewnianym” stylu, przywołującym na myśl kultowego Gothica. Pająki idealnie wstrzeliły się w okres letniej posuchy.