Wyjątkowe Powerbanki, które w pełni wykorzystasz dopiero w trakcie apokalipsy
Zewnętrzne baterie i poręczne powerbanki pozwalają wydłużyć czas pracy telefonu o dzień lub dwa. To jednak nic w porównaniu z olbrzymim zewnętrznym akumulatorem PowerHouse. Takie monstrum sprawdzi się nawet podczas klęski żywiołowej lub... apokalipsy zombie.
Zdecydowana większość akumulatorów stosowanych w smartfonach ma pojemność nie większą niż 2500 mAh. Jest to bardzo mała wartość, z powodu której urządzenia mobilne bardzo rzadko wytrzymują dłużej niż jeden dzień bez ładowania. Między innymi dlatego chętnie korzystamy z powerbanków. Są to przenośne akumulatory, za pomocą którego bez dostępu do gniazdka elektrycznego można jedno- lub kilkukrotnie naładować urządzenie. Przeciętnej wielkości powerbank ma pojemność 6 000 mAh, zaś duży ponad 10 000 mAh.
Co jednak powiecie na zewnętrzny akumulator PowerHouse, którego pojemność jest zdecydowanie większa i wynosi 120 600 mAh? Korzystając z niego można naładować smartfon nie kilka, ale nawet kilkadziesiąt razy. Sprzęt taki idealnie nada się na dłuższy wyjazd lub... klęskę żywiołową. Koszt takiego urządzenia nie należy do niskich i wynosi aż 500 dol. Nie jest on też lekki i waży ponad 4 kilogramy. Mimo to jestem pewien, że znajdzie się grono osób, które będą zainteresowane zakupem.
Oczywiście za pomocą PowerHouse można nie tylko naładować smartfon, ale też inne urządzenia.
Akumulator jest bowiem wyposażony nie tylko w cztery porty USB, ale też standardowe gniazdko elektryczne i samochodowe. Producent urządzenia zapewnia, że za jego pomocą można 15 razy naładować laptopa lub podtrzymać pracę lodówki przez maksymalnie 7 godzin. Po wyczerpaniu energii akumulatora można ponownie go naładować. Jest to jednak długotrwały proces i trwa aż 10 godzin. PowerHouse jest dodatkowo wyposażony w wyświetlacz LCD, który podaje informacje na temat stopnia naładowania urządzenia i jego przewidywanego czasu pracy.
Nie jest to jednak jedyne tego typu urządzenie. Bardzo podobny sprzęt tego typu kilka lat temu przedstawiła między innymi firma MetAir Power. Jednak w tym przypadku sprzęt miał pojemność 55 000 mAh i ważył mniej niż 2 kg. Wynikało to z zastosowania jednorazowych baterii cynkowo-powietrznych.
Oba urządzenia sprawdzą się jednak wyłącznie podczas stosunkowo krótkotrwałych przerw w dostawie prądu. W przypadku prawdziwej apokalipsy trudno będzie znaleźć baterię cynkowo-powietrzną lub działające gniazdo elektryczne. Bez tych rzeczy oba przedstawione sprzęty po wyczerpaniu zmagazynowanych w nich zapasów energii okażą się jedynie stertą złomu.
Dlatego w ekstremalnej sytuacji bardziej mogą się przydać agregaty, które pozwalają łatwiej pozyskać energię.
Istnieje naprawdę wiele tego typu sprzętów.
Najciekawsze z nich to BioLite CampStove zasilany za pomocą drewna oraz Kraftwerk używający ogniw paliwowych. Ten ostatni sprzęt na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły powerbank, jednak naładowanie go trwa zaledwie trzy sekundy. Wystarczy bowiem uzupełnić go odpowiednią ilością paliwa, by mieć energię potrzebną do naładowania swojego sprzętu mobilnego ponad 10 razy. Kilka wkładów gazowych sprawi, że przez wiele dni nie będziemy potrzebować dostępu do energii elektrycznej.
Nie polecam za to korzystania z paneli fotowoltaicznych małych rozmiarów. Sam mam plecak wyposażony w tego typu akcesorium i w ciągu trzech dni spacerów po słonecznych ulicach Las Vegas nie byłem w stanie naładować nawet małego akumulatora. Od tamtej pory nawet nie próbuję korzystać z tego rozwiązania i wiem, że przydałoby się ono co najwyżej na bezludnej wyspie, a naładowanie telefonu zajęłoby zapewne kilka tygodni. Dodatkowo niestabilne natężenie prądu zapewnianego przez taką instalację po kilku użyciach znacznie zdegradowałoby podłączony do niego akumulator.
Jak widać, spektrum sprzętów pozwalających przeżyć bez dostępu do prądu jest bardzo duże. Teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że sprzęty te nie przydadzą nam się w okolicznościach groźniejszych niż kilkudniowy kemping na łonie natury.