Mercedesy, Jaguary i Maserati, a ja poszedłem na stoisko… Peugeot. I wyszedłem pozytywnie zaskoczony
Rollsy, najdroższe Mercedesy, Jaguary i Maserati - przeciskając się przez zatłoczone coraz bardziej z godziny na godziny hale wystawowe Motor Show Poznań można było odnieść wrażenie, że tylko na tym niewyobrażalnym luksusie warto skupić swoją uwagę, a resztę, cóż, resztę zostawić reszcie. Jednak nie do końca.
Zachęcony testami Łukasza i Marcina, nie mogąc się już doczekać, kiedy w moje ręce trafi jeden z Peugeotów (a trafi, całkiem niedługo), zawędrowałem dość daleko od segmentu ultra luksusowego, zbliżając się o wiele bardziej do tego, czym "normalni ludzie" poruszają się na co dzień.
Odpuściłem sobie jednak Peugeota 308, nawet pomimo tego, że prezentowana na wystawie była wersja w popisowym kolorze. Ba, nawet dwóch kolorach - czerwony i czarny zmieszczono tutaj bowiem na jednym nadwoziu, tworząc naprawdę przyciągający wzrok efekt. Z 308-ką, choć już w jej cywilnej wersji, będę miał jednak dłuższy kontakt, więc postanowiłem znaleźć sobie inny obiekt do zwiedzania na tym samym stoisku.
508, która tutaj - w wersji poliftowej i w czarnym lakierze - naprawdę zachęcała do tego, żeby wsiąść do niech chociażby na chwilę, również odpuściłem. Jeszcze będzie czas, żeby poznać się lepiej. Dużo lepiej.
Skupiłem się za to na dwóch "maluszkach" i jednym prawdziwym gigancie.
Pierwszy był faktycznie niewielki, ale przyciągał wzrok nawet bardziej niż dwaj pozostali gracze. Chodziło bowiem o 208-kę - model typowo miejski i teoretycznie niczym się nie wyróżniający. Tutaj pozował jednak do zdjęć w swojej atrakcyjniejszej wersji - pokrytej lakierem strukturalnym.
Tak, wiem, to nie żadna nowość. Peugeot zapowiedział wprowadzenie tego typu lakierów dla poliftowego 208 już niemal rok temu i niewiele później swojej obietnicy dotrzymał. Miałem jednak styczność z tym autem w takiej wersji po raz pierwszy i nie ukrywam, że robi naprawdę ciekawe wrażenie. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę dwie rzeczy.
Po pierwsze, to malutkie, miejskie auto, które w zasadzie jedyne co powinno robić, to po prostu jeździć. Owszem, jakiś żywy kolorek może czasem dodać "mieszczuchowi" trochę ciekawszego wyglądu, ale kto by się bawił w takie rzeczy. Poza tym to po prostu droga zabawa - matowe lakiery kojarzą się raczej z autami wyższej klasy, gdzie i tak przeważnie są kosztowną opcją.
I tutaj pojawia się punkt drugi. Taki, wydawałoby się, że ekstrawagancki lakier, wcale nie musi kosztować fortuny. Peugeot obiecał, że będzie on dostępny praktycznie w cenie zwykłego lakieru i tak właśnie się stało - różnica wynosi zaledwie kilkaset złotych. Gdybym sam stanął przed takim wyborem, pewnie nie zastanawiałbym się długo - nawet mając świadomość wszystkich wad tego typu przyozdobienia nadwozia.
Dopłaciłbym chociażby za samo wrażenie, jakie towarzyszy... dotykaniu auta. Tak, jest w tym coś.
Po malutkim aucie miejskim przyszedł czas na nie-do-końca-malutkiego-SUV-a, czyli nowego 2008. Nie jestem wielkim fanem tego typu pojazdów, ale napiszę bez bicia - siedziało się w tym całkiem przyjemnie i nie mam większych wątpliwości co do tego, że w dzisiejszych czasach auto to z powodzeniem odnajdzie się na rynku.
Przede wszystkim jest - przynajmniej takie było moje pierwsze wrażenie - po prostu... sympatyczne. Front wprawdzie wygląda zadziornie, ale nie sili się na specjalną agresję czy wyniosłość. Zresztą cała sylwetka jest raczej przyjemna dla oka i - może przede wszystkim - charakterystyczna. Nie jest kolejnym ciosanym od linijki małym SUV-em czy crossoverem. Ma swój styl i pewnie też za to docenią go klienci.
Tym natomiast, którzy szukają czegoś bardziej SUV-owatego, niż wcześniejsza wersja 2008, nowa 2008-ka może naprawdę przypaść do gustu. Podstawowe zmiany w wyglądzie skupiają się bowiem głównie na tym, żeby samochód ten bardziej przypominał swoich większych braci. Szersze nadkola czy osłony podwozia - na wszystko to zdecydowano się właśnie z tego powodu. Żeby zaspokoić potrzeby klientów.
W środku natomiast jest nawet przyjemniej niż na zewnątrz. Na nieograniczony nadmiar miejsca przy wymiarach tego auta nie ma co liczyć, ale bez żadnych problemów zajmowałem wygodnie każde miejsce w kabinie. Siedzi się dość wysoko, co akurat dla poszukujących tego typu auta bez wątpienia będzie zaletą. Ba, wręcz obowiązkową cechą tego typu pojazdu.
Sporo dobrej roboty dla poczucia przestrzeni robił tutaj iCockpit, znany chociażby z naszego testowego 308 GTi, a małe koło kierownicy świetnie leżało w dłoni.
Jeśli jednak nie SUV-owy wygląd, a przestronność i praktyczność ma dla nas znaczenie, zamknijmy drzwi do 2008 i przejdźmy kawałeczek dalej. Do prawdziwego giganta - Peugeota Travellera.
Zaprezentowany pod koniec tego roku pojazd nie jest oczywiście czymś, co nagle zaczną masowo wybierać klienci kierujący się przy zakupie względami praktycznymi. To olbrzym, mający za zadanie transportować albo sporo osób, albo sporo przedmiotów, albo sporo osób i przedmiotów. To propozycja dla naprawdę dużych i bardzo wymagających rodzin albo tych, którzy zajmują się zarobkowo transportem.
Już same rozmiary mówią za siebie - wersja "kompaktowa" mierzy sobie 4,6 metra, wersja standardowa - 4,95 m, natomiast wersja długa - 5,3 m. To daje do myślenia.
Co - poza gigantyczną przestrzenią i możliwością przewiezienia jednocześnie 9 osób (przy zachowaniu wtedy 1500 litrów pojemności bagażnika) - odnajdziemy we wnętrzu? Przede wszystkim... sporo gadżetów. Zarówno tych czysto praktycznych, jak chociażby opcji różnorodnej konfiguracji ustawienia foteli, jak i tych nieco bardziej ponadstandardowych.
Mamy więc do wyboru różne tryby jazdy, mamy nowy system głosowej kontroli nawigacji i odbieranych na żywo informacji o korkach i utrudnianiach na drodze, mamy automatyczne "bezdodykowe" drzwi przesuwne, mamy wyświetlacz HUD, mamy opcję odczytywania znaków i ograniczania prędkości, mamy wielki dach panoramiczny, automatyczne hamowanie, automatyczną regulację świateł, mamy rozbudowaną kamerę cofania. A to i tak nie wszystko, co gigant ma do zaoferowania.
Przede wszystkim jednak Peugeot Traveller wygląda bardzo dobrze we wnętrzu. Nie mamy uczucia wsiadania do typowego dostawczaka - wprawdzie nie pomylimy się też, że wsiadamy do eleganckiej limuzyny, ale pierwsze wrażenia są naprawdę pozytywne.
Fotele są wygodne, miejsca jest od groma, kokpit zaprojektowany jest naprawdę ładnie, wszystkie przyciski są rozmieszczone z głową, a ekran centralny, choć nieprzesadnie wielki, wkomponowany jest w deskę rozdzielczą ze smakiem. Jest minimalistycznie, nowocześnie i elegancko. Zupełnie... inaczej, niż spodziewałbym się po aucie ze swojej natury czysto praktycznym.
Tak więc lakier lakierem, mini-SUV-y mini-SUV-ami, ale ja najchętniej wybrałbym ostatnią z tych trzech opcji. Wyciągnął niepotrzebne fotele, wrzucił na ich miejsce rowery, psa i - jak sama nazwa auta wskazuje - po prostu podróżował.
No, chyba że będę chciał się wybrać na naprawdę szaloną podróż. Wtedy jednak Peugeot też miałby coś dla mnie. Właściwie to miałby na moje potrzeby tylko jedna odpowiedź, ale za to odpowiedź ostateczną - imponujący model 2008 DKR: