Spotify, nie masz wyboru - albo usuniesz bezpłatny dostęp do serwisu, albo zginiesz!
Gdy pisałem: „Adele, nie niszcz streamingu”, miałem na myśli cały rynek serwisów streamingowych, z którego Adele zrezygnowała przy premierze swojego nowego albumu. Dzisiaj zwracam się głównie do Spotify, po tym, jak Coldplay nie umieścił w nim swojej nowej płyty - panie Ek, masz pan problem, i jeśli go szybko nie rozwiążesz, to nici z zapowiadanej rewolucji.
Gdy Adele wydawała „25”, pokazała środkowy palec całemu streamingowi, co było jawnym pogwałceniem akceptacji zmian, które dokonały się od czasu premiery jej wcześniejszej płyty. Komentując to smutne wydarzenie, zwracałem uwagę na to, że gest Adele będzie miał bardzo niekorzystne konsekwencje dla całego rynku muzyki i opóźni pełną akceptację nieodwracalnych zmian w modelu dystrybucji muzyki. A że streaming to docelowy format sprzedaży muzyki, rozumieją nawet twórcy. Jay-Z nazwał go niedawno „finalnym modelem rynku sprzedaży muzyki za naszego życia”.
Adele płytę w wersji fizycznej (CD) sprzedała kapitalnie, bijąc historyczne rekordy tygodniowej sprzedaży. Swoje zdanie z poprzedniego tekstu jednak podtrzymuję - jestem przekonany, że podobnie byłoby, gdyby Adele płytę w streamingu udostępniła. Jest bowiem bardzo niewielka część wspólna klientów obu typów dystrybucji produktów muzycznych. W sprzedażowym sukcesie Adele, klienci Spotify i innych serwisów streamingowych mieli zapewne udział liczony w promilach.
Gest zespołu Coldplay jest inny - album „A Head Full of Dreams” w wybranych serwisach streamingowych się dziś, w dniu premiery, pojawił, ale tylko w takich, które nie oferują opcji darmowego słuchania utworów muzycznych (Apple Music, Tidal). Próżno go więc szukać w Spotify, czy Deezerze. I to jest wielki problem dla właśnie tej części streamingowego biznesu, która wciąż wierzy w to, że klient, który dziś nie płaci, zdecyduje się wykupić płatny dostęp abonamentowy w niedalekiej przyszłości.
Spotify ma 80 mln takich klientów, wobec 20 mln, którzy opłacają abonament.
I choć podzielam argumentację szefa Spotify, Daniela Eka, że większość z tych 80 mln niepłacących klientów, to po prostu byli piraci, którzy wcześniej pobierali hurtowo muzykę z serwisów torrentowych, a dziś chociaż słuchają reklam (i tym płacą za dostęp do katalogu), to jednak widać, że nie ma dla nich akceptacji twórców muzyki.
I ja twórców muzyki rozumiem. Zresztą Spotify wcale nie pokazuje, że potrafi takich delikwentów hurtowo konwertować na klientów abonamentowych. Tempo łącznego przyrostu nowych użytkowników Spotify jest wciąż znacznie wyższe od tempa zdobywania klientów, którzy miesiąc w miesiąc opłacają abonament.
Jest jeszcze druga sprawa - ja, jako użytkownik abonamentowy czuję, że cierpię przez tych, którzy nie płacą. Dlaczego bowiem mam ponosić konsekwencje w postaci braku dostępu do nowej interesującej mnie muzyki, tylko dlatego, że inni klienci tej samej usługi nie płacą?
Przedstawiciele Coldplaya sugerują, że nowa płyta „A Head Full of Dreams” w Spotify i innych serwisach streamingowych z darmową opcją odsłuchu, w końcu się pojawi, choć będzie to zapewne dopiero za kilka miesięcy. Zreszta podobnie było w przypadku poprzednich dwóch albumów Coldplay: „Ghost Stories” i „Mylo Xyloto”, które około kwartału po premierze zostały udostępnione w Spotify. Tyle że, wiecie - dla fana zespołu, czekanie kwartał nie wchodzi w ogóle w grę.
Czas więc, by Spotify gruntownie przemyślał swoją strategię i wreszcie pozbył się fatalnego w skutkach darmowego dostępu do katalogu muzycznego.
Ja jestem bliski rezygnacji z abonamentu w Spotify i przeniesienia się do Apple Music (15 grudnia zniknie dyskwalifikująca dotychczas dla mnie kwestia braku obsługi tego serwisu przez Sonos). Jestem przekonany, że takich jak ja jest dziś, w dniu premiery nowego albumu Coldplay, znacznie więcej.
Odnoszę wrażenie, że Spotify nie do końca rozumie, że tu walka toczy się nie tylko o 80 mln ludzi za darmo korzystających ze Spotify, ale głównie o tych 20 mln płacących.