Portretem Steve’a Jobsa, Banksy robi imigrantom z Syrii więcej szkód, niż pożytku
Widzieliście obraz Steve’a Jobsa, który Banksy namalował w obozie dla uchodźców w Calais we Francji i wstawił na swoją stronę, prawda? Każdy widział, bo od 2 dni jesteśmy nim bombardowani z każdej strony. Według mnie, ten obraz niesie bardzo złe przesłanie. Krzywdzące dla tych, których niby ma wspierać.
Bo to przesłanie jest chyba oczywiste - wśród tych 60 mln ludzi, którzy uciekają z Syrii, Iraku i Sudanu może być drugi Steve Jobs, czyli ktoś, kto prawie w pojedynkę stworzył największą firmę świata. Albo jeszcze inaczej - gdyby Ameryka nie wpuszczała uchodźców do siebie, nie byłoby Steve’a Jobsa, jego Apple’a i w konsekwencji iPhone’a.
Mocne? Może i mocne, ale niezwykle krzywdzące dla milionów biednych ludzi, którzy zmuszeni są porzucić swoje domy i liczyć na to, że Europa ich do siebie wpuści. Oni są równie ważni.
Krzywdzące, bo w tym ekstremalnie trudnym problemie wcale nie chodzi o to, by ratować potencjalnie wielkie jednostki; wiecie - takie, które zmienią świat, rozpoczną coś wspaniałego i wielkiego, co będzie miało wpływ na miliony innych ludzi. Tu chodzi o to, że cierpią wszyscy - i ci potencjalnie wybitni, i ci potencjalnie zwykli, którzy niczym szczególnym nie zaznaczą się w historii świata. Ich życie i ich cierpienie są równie istotne. Ratować należy wszystkich, bez względu na wszystko.
W ten sposób Banksy wpisuje się w politycyzację problemu imigrantów z Syrii, co jest przecież najbardziej wstydliwym jego aspektem.
Także i w Polsce, niestety.