REKLAMA

Proszę o jedno - nie zakładajmy z góry, że nowe to złe

Miałam ostatnio okazję wziąć udział w panelu dyskusyjnym o tym, czego powinniśmy uczyć dzieci w kontekście zmieniającej się przez technologie przyszłości rynku pracy i tak dalej. Jedno pytanie z publiczności uderzyło mnie szczególnie - co zrobić, gdy dzieci i młodzież są przykute non-stop do smartfona?

03.11.2015 10.38
Proszę o jedno – nie zakładajmy z góry, że nowe to złe
REKLAMA
REKLAMA

W skrócie, moi adwersarze - osoby starsze ode mnie, wspaniale wykształceni ludzie -  ogólnie odpowiedzieli, że dziecku potrzeba kontaktów w świecie rzeczywistym, że bez tego nie rozwinie się dobrze. Przez chwilę poczułam się, jakby ktoś atakował mnie osobiście.

Potem pomyślałam, że to po prostu różnica pokoleniowa. To przecież odwieczny problem z niepełnym zrozumieniem młodzieży i niestety z patrzeniem na nią z góry.

Nie rozumiem - nie chcę/nie potrafię zrozumieć, więc ocenię jako złe i szkodliwe.

Nie mówię, że przykucie do smartfona i prowadzenie w nim sporej części życia towarzyskiego jest zdrowe i dobre, ale żyjemy w czasach, w których stało się to codziennością. Więcej - płynne włączanie nowych usług i rozwiązań do życia codziennego zwłaszcza co młodszych ludzi stało się naturalne.

Rozmawiałam ostatnio z szesnastolatką. E-maili używa tylko, gdy musi, gdy wymagają tego na przykład nauczyciele. Komunikację prowadzi na Snapchacie, Instagrama uważa za fajny, ale nie kluczowy, Facebook jest ok, ale tylko do kontaktów z rodziną i dalszymi znajomymi. Emoji są jej żywiołem.

Ja do dzisiaj do końca nie czuję atrakcyjności Snapchata, nie lubię jak coś znika, poza tym jestem starsza, do komunikacji wystarcza mi Messenger, Twitter i Viber, za to maile też uważam za sposób komunikacji “ludzi starszych”.

smartfony 2

Nie dziwię się, że osoby 50+ mają czasem problem z nadążeniem za tym wszystkim. Sama mam.

Gdy tylko przyzwyczaję się do czegoś, zaraz pojawia się coś nowego i apiać muszę uczyć się od nowa aplikacji, usług i klimatu. Pamiętam jednak, że sama byłam nastolatką i bez problemu dostosowywałam się do nowości.

Jestem też z pokolenia, dla którego kontakty przez Internet nie były nienaturalne, ba, dzisiaj ze smartfona prowadzę sporą część życia towarzyskiego. Gdyby nie Internet, gdyby nie ekran smartfona, nie miałabym wielu znajomych, nie poznałabym ich albo nie utrzymywałabym kontaktu. Czasem bym się nie zakochiwała, nie kłóciła, nie przeżywałabym tylu emocji.

Tak, ekranik to nie to samo, co spotkanie twarzą w twarz. Takie kontakty mają jednak swoje własne zasady i głębię.

Nie wierzę, że dzisiejsza młodzież jest inna niż młodzież sprzed 20, 50 czy 100 lat. Wciąż przeżywa swoje problemy, wciąż czuje i wciąż chce się komunikować. Wciąż ma potrzeby kontaktów międzyludzkich i prędzej czy później - z rzadkimi przypadkami młodzieży z poważnymi zaburzeniami - chowa smartfona do kieszeni choć na chwilę, by spotkać się ze znajomymi na żywo.

Zamiast patrzeć na to z góry powinniśmy chociaż próbować nadążać. Nigdy chyba my dorośli nie mieliśmy takich możliwości poznania świata młodych ludzi - w zasięgu dłoni mamy te same narzędzia, te same smartfony i aplikacje. To od nas zależy, czy wykonamy choć najmniejszy wysiłek, by je zrozumieć, spróbować zrozumieć ich fenomen.

REKLAMA

Technologie, Internet, smartfony i aplikacje przybyły tu, by zostać, że tak sparafrazuję. Zmieniają tkankę społeczną, zmieniają nas samych. Nie zakładajmy jednak z góry, że na gorsze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA