Telemedycyna w pigułce: zobacz, jak technologia zmieni sposób, w jaki dbamy o zdrowie
W ciągu ostatnich kilku lat Internet stał się naszym najważniejszym źródłem informacji o zdrowiu. I choć same nowoczesne rozwiązania jeszcze nie zastąpią lekarzy, to już teraz mogą znacznie ułatwić korzystanie z ich usług.
O tym, jak chętnie szukamy w Internecie informacji na temat naszego stanu zdrowia może świadczyć przeprowadzony w 2011 roku sondaż PBI. Według niego aż 88% respondentów wiedzę na temat zdrowia zdobywa w Sieci, podczas gdy zaledwie 73% osób w celu uzyskania informacji medycznych kontaktuje się z lekarzem lub specjalistą. Jako że z każdym rokiem popularność urządzeń mobilnych oraz pakietów internetowych cały czas rośnie, można spodziewać się, że w przyszłości jeszcze większy odsetek osób przyzna się do poszukiwania tego typu informacji w Sieci.
Z kolei z badań i raportu przygotowanego przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych dla NextWeb Media możemy się dowiedzieć, że pacjenci szukają w Internecie przede wszystkim szczegółowych danych dotyczących chorób. Przyznaje się do tego 65% respondentów. Znacznie mniej, 41% przebadanych internautów, szuka informacji na temat składu i ceny leków, zaś 33% stara się znaleźć dane na temat leczenia konkretnych chorób. Podobny odsetek ludzi, 29% badanych, szuka informacji związanych z dietą. Na to ostatnie duży wpływ może mieć obecna moda na zdrowy tryb życia. Oprócz tego ludzie poszukują danych na temat kompetencji konkretnych lekarzy, standardu placówek zdrowotnych oraz praw pacjenta.
Wyniki tej ankiety mogą cieszyć. Wynika z nich, że coraz więcej z nas nie uznaje lekarza za osobę nieomylną i chce samodzielnie zdobywać wiedzę na temat problemów zdrowotnych. Korzystając z zamieszczonych w Sieci opinii upewniają się też, że trafili do dobrych placówek i specjalistów, a używane przez nich leki są skuteczne i warte swojej ceny. Problem pojawia się jednak, gdy internauta zaczyna uważać, że przeprowadzenie researchu w Sieci może zastąpić studia medyczne połączone z wieloletnią praktyką. Na wzrost popularności takich postaw mogą mieć narzędzia, które w przyjazny sposób wyświetlają informacje na wiele tematów, w tym medycznych. Należy do nich między innymi Google Knowledge Graph, który niebawem powinien pojawić się też w Polsce.
Już teraz nie brakuje osób, które uważają, że Internet może zastąpić lekarza. Według badania “Internet leczy skutecznie” przeprowadzonych przez pracownię ARC aż 52% pacjentów podejmuje samodzielną próbę leczenie na podstawie informacji uzyskanych w Internecie. Robi to bez konsultacji z lekarzem lub farmaceutą. Co prawda aż 92% z tych osób uznało, że przeprowadzone w ten sposób leczenie było skuteczne, ale należy pamiętać o tym, że działając na własną rękę istnieje ryzyko złego zdiagnozowania choroby i dobrania nieodpowiedniego sposobu leczenia. W ten sposób można pozbyć się tylko niektórych objawów choroby i dać się jej dalej rozwijać, a w najgorszym wypadku można wywołać dodatkowe schorzenia. Dlatego zamiast ślepo wierzyć “Doktorowi Google” lepiej jest skonsultować się z prawdziwym specjalistą, a ewentualny research potraktować jako dodatek do fachowej opinii.
Na szczęście można połączyć wygodę korzystania z telefonu lub tabletu i wiedzę lekarza.
Udowadnia to na świecie coraz więcej firm, które decydują się na udostępnienie swoim klientom dostępu do prawdziwych lekarzy przez telefon i inne podobne środki komunikacji. Pierwszą polską Siecią komórkową na rynku, która zaoferowała swoim klientom dostęp do takiej innowacyjnej usługi jest Plus. Póki co usługa ta oferowana jest pilotażowo na Mazwoszu, Śląsku i w Małopolsce, ale w najbliższych tygodniach będzie dostępna w całej Polsce. Operator współpracuje z firmą Falck Medycyna. Dzięki temu klient może uzyskać dostęp do lekarza rodzinnego przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodni. Może także skontaktować się z pielęgniarką/położną oraz uzyskać informacje o dyżurach placówek zdrowia, Nocnej Pomocy Lekarskiej, czy dyżurach aptek.
Telemedycyna to jeden z najszybciej rozwijających się segmentów rynku usług zdrowotnych i w roku bieżącym na całym świecie korzysta już z niej blisko pół miliarda osób. Na przykład w Stanach Zjednoczonych 15-25% konsultacji medycznych jest realizowanych właśnie w ten sposób – mówi prof. Paweł Januszewicz, specjalista chorób dziecięcych, zdrowia publicznego oraz członek American Telemedicine Association.
Dzięki aplikacji Ja+Zdrowie możliwe jest połączenie się z Wirtualną Przychodnią. W ten sposób można porozmawiać z lekarzem, pielęgniarką bądź położną, zasięgnąć porady, skonsultować wyniki badań wtedy, kiedy jest to potrzebne, bez zapisywania się w grafik na konkretny dzień i godzinę. Nie trzeba wychodzić z domu, dojeżdżać w korkach i czekać w kolejce w przychodni, by uzyskać wymaganą pomoc. Wystarczy posiadać urządzenie mobilne i dostęp do Internetu by mieć lekarza zawsze pod ręką. Jest to wyjątkowo ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza że zdecydowana większość problemów zdrowotnych nie wymaga nagłej wizyty u specjalisty. Można wybrać połączenie wideo, czat lub po prostu porozmawiać przez Internet bądź telefon.
Marek Kubicki, dyrektor ds. rozwoju firmy Falck, partnera we wdrożeniu usługi Ja+Zdrowie, dodaje - „Mało kto wie, że istotna część przypadków, z którymi pacjenci zgłaszają się do lekarzy pierwszego kontaktu (lekarze rodzinni, interniści, pediatrzy) dotyczy prostych zapytań o sposób leczenia, oceny badań laboratoryjnych, bądź wskazówek dotyczących branych leków i nie wymaga osobistej wizyty u lekarza, ponieważ wystarczy zdalna porada oraz wskazówki, jak należy w danym przypadku postępować.”
Bardzo istotną zaletą aplikacji Ja+Zdrowie jest poufność komunikacji. Wiele osób może nie chcieć przyznać się przed swoim lekarzem do niektórych schorzeń. Kontakt zdalny, w szczególności czat dają poczucie swobody i komfortu osobistego. Jest to kolejny powód, dla którego ludzie chcą korzystać z usług medycznych w Internecie. Bardzo łatwa obsługa w połączeniu z anonimowością, dostępnością przez całą dobę i niską ceną wynoszącą 5 lub 10 złotych miesięcznie sprawia, że warto korzystać z Ja+Zdrowie. Można spodziewać się, że w przyszłości popularność usług telemedycyny będzie lawinowo rosnąć.
Internet to przyszłość medycyny.
Rozwój nowych technologii będzie mieć ogromny wpływ nie tylko na popularność, ale też na rozwój telemedycyny. Można spodziewać się, że przyszłością tego rozwiązania nie będą wyłącznie wideokonsultacje. By się o tym przekonać, wystarczy przypomnieć sobie początki telemedycyny sięgające końcówki lat XX wieku. Były one ściśle powiązane z zastosowaniami wojskowymi oraz podbojem kosmosu. Podczas kosmicznego lotu Łajki w listopadzie 1957 roku na naszą planetę były przekazywane informacje zawierające szczegółowe parametry życiowe czworonoga. Następnie podobne rozwiązania stosowano podczas wysyłania ludzi w kosmos. Możliwe było przesyłanie w ten sposób między innymi stopnia napromieniowania astronautów.
Nie jest wykluczone, że już niebawem wszyscy będziemy mogli korzystać z dobrodziejstw nowszych i bardziej rozbudowanych wersji tych rozwiązań. W końcu coraz większa liczba urządzeń mobilnych i ubieralnych jest wyposażona w różnego rodzaju czujniki, które umożliwiają mierzenie tętna, tętna spoczynkowego, maksymalnego pułapu tlenowego, ekspozycji na nasłonecznienie, liczby kroków, liczby spalanych kalorii, jakości snu i wielu innych parametrów. Mówię tu tylko o typowych gadżetach, takich jak inteligentne zegarki i opaski sportowe. Na rynku są też dostępne dużo bardziej zaawansowane urządzenia medyczne, które potrafią monitorować znacznie więcej parametrów organizmu i mogą to robić znacznie dokładniej. Nie są to jednak tak medialne sprzęty jak Apple Watch lub Xiaomi Mi Band, więc znacznie rzadziej porusza się ich temat.
Zdaję sobie sprawię, że jak na razie wiele z danych dostarczanych przez urządzenia ubieralne jest niedokładnych. Z tego powodu wartości prezentowane przez różnego rodzaju gadżety należy traktować wyłącznie szacunkowo. Niemniej jednak trzeba spodziewać się, że jakość czujników stosowanych w inteligentnych gadżetach i liczba mierzonych przez nie parametrów będzie rosnąć. Jako że obecnie panuje moda na urządzenia ubieralne, które mamy na sobie praktycznie cały czas, lekarz będzie mieć dostęp do wszystkich naszych informacji zdrowotnych. W ten sposób sprawdzi, czy wystarczająco często uprawiamy sport i jak zachowuje się nasz organizm w różnych warunkach. Dzięki temu lepiej zdiagnozuje ewentualne choroby i przepisze odpowiednie leki lub… gadżet. Na przykład inteligentny podkoszulek, który będzie uciskał ciało w odpowiednich miejscach i poprawiał przepływ krwi. To wcale nie jest odległa przyszłość. Podobne rozwiązania są stosowane już dzisiaj, a liczba korzystających z nich osób powinna w najbliższych latach diametralnie wzrosnąć.
To dopiero początek.
Można spodziewać się, że w przyszłości medycyna będzie wykorzystywać połączenia internetowe do przesyłania sobie… organów wewnętrznych. Oczywiście nie mówimy tu o przesyłaniu gotowej wątroby lub nerki za pomocą Sieci. Inżynierowie będą mogli przygotowywać model organu pasujący do konkretnego organizmu i wysłać go za pomocą poczty elektronicznej do placówki, w której wykonywany jest zabieg. Tam narząd byłby tworzony za pomocą specjalnej drukarki 3D. Oczywiście miną jeszcze długie lata zanim operacje takie będą przeprowadzane na szeroką skalę. Drukowanie organów jak na razie budzi wiele problemów natury technicznej.
Naukowcom dopiero dwa lata temu udało się stworzyć sztuczną wątrobę, która jest w stanie zachować swoje funkcje przez 40 dni. Wiele wody w Wiśle upłynie, zanim w drukarce będzie można stworzyć w pełni działający organ. Następnie konieczne będzie opanowanie umiejętności tworzenia narządów z komórek macierzystych konkretnego człowieka, co zminimalizuje prawdopodobieństwo odrzucenia ich podczas przeszczepu. Prędzej czy później uda się to zrobić, a bioprinting już teraz jest używany w niektórych zastosowaniach medycznych. Należy do nich między innymi drukowanie fragmentów skóry. I to nie tylko w warunkach laboratoryjnych, ale nawet bezpośrednio na ciele pacjenta.
To nie tylko robi ogromne wrażenie, ale pozwala też wierzyć, że Internet i nowe technologie będą mieć ogromny (i, co najważniejsze, pozytywny!) wpływ na nasze zdrowie.