iPad Air 2 z iOS 9 i praca w oknach - Apple znów zrobił to lepiej
W nowym systemie mobilnym Apple jest mnóstwo nowości, które mieszkając w Polsce można pooglądać jedynie na zrzutach ekranu. Nie zmienia to jednak faktu, że iOS 9 jest systemem naprawdę dopracowanym. Chociaż Tim Cook i Jony Ive faktycznie kopiują rozwiązania konkurencji, to o wysokiej jakości i dopracowaniu oprogramowania Apple decydują z pozoru nieistotne szczegóły.
iOS 9 zadebiutował w ubiegłą środę, czyli na nieco ponad tydzień przed premierą nowych iPhone’ów. Sam testuję to oprogramowanie nieco dłużej, bo wgrałem na swój telefon i tablet software w wersji Golden Master.
Nadal nie umiem wskazać jednej nowości w iPhonie, która wywracałaby moje życie do góry nogami.
Nie jest zaskoczeniem, że iOS 9 to nie rewolucja, a ewolucja. Dwa lata temu Apple porzuciło skeumorfizm na rzecz prostszego interfejsu opartego o kolory, geometryczne kształty i warstwy, a ten projekt jest teraz dopieszczany. Nie nazwałbym iOS 9 dziełem skończonym, ale jest mu do niego naprawdę bardzo blisko.
Zmiany w iOS 9 są tak naprawdę kosmetyczne. Najbardziej w oczy rzuca się zmieniony font systemowy, bo zamiast Helvetiki Neue mamy teraz San Francisco, czyli krój opracowany przez Apple. Szybko można też zauważyć nowe menu multitaskingu oraz nowy przycisk powrotu do poprzednio używanej aplikacji.
Kluczem do zrozumienia zmian w iOS 9 jest... iPad.
W przypadku iPhone’a już iOS 8 był dojrzałym systemem i to na telefonach Apple skupiło się rok temu. Teraz, gdy jesienią debiutują “eski” - czyli iPhone’y poprawione wyłącznie w niewielkim stopniu - firma Tima Cooka skupia się na iPadach. Te otrzymały możliwość pracy na dwóch aplikacjach jednocześnie.
Wprowadzenie tego w systemie mobilnym Apple było wyzwaniem, ale Jony Ive stworzył podwaliny pod to już dwa lata temu. Po premierze iOS 7 zaczęto nakłaniać deweloperów do pisania aplikacji w układzie kolumnowym, które, w uproszczeniu, skalują się pod rozmiar ekranu.
To dzięki temu mógł powstać iPad Pro.
Mało kto zainteresowałby się 13-calowym tabletem, jeśli mógłby on uruchamiać tylko powiększone wersje aplikacji z iPada Air. Przy możliwości uruchomienia na iPadzie Pro dwóch programów jednocześnie, użyteczność takiego sprzętu przy czymś więcej niż przeglądaniu Facebooka będzie znacznie większa.
Oczywiście zaraz posypią się gromy, że przecież Samsung w Androidzie i Microsoft w Windowsie wprowadzili już takie rozwiązania znaczne wcześniej, ale… nie oszukujmy się, Apple jest mistrzem w braniu cudzych pomysłów, wprowadzaniu u siebie i doprowadzaniu ich do perfekcji. Tak samo jest też tym razem.
Pierwsi deweloperzy aplikacji do iPada już teraz wprowadzają wsparcie nowych funkcji.
Warto też wyjaśnić, dlaczego dzielenia ekranu nie wspiera jeszcze każda aplikacja. Na początku istnienia App Store’u, kiedy jeszcze królował skeumorfizm, popełniono ogromny błąd. Aplikacje mobilne do iPhone’a, a później iPada, były pisane pod określoną rozdzielczość i nie uwzględniały skalowania.
Można oczywiście z perspektywy czasu krytykować ówczesnych programistów, że nie przewidzieli przyszłości, ale z perspektywy czasu łatwo to robić. Na szczęście po premierze iOS 7 znaleziono sposób, by temu niedopatrzeniu zaradzić. Pozwoliła na to rezygnacja z reprezentacji w oprogramowaniu fizycznych urządzeń.
Od dwóch lat twórcy aplikacji zachęcani są do tego, by ich aplikacje dostosowywały interfejs do wielkości ekranu, na którym zostaną wyświetlone.
To właśnie ta zmiana otworzyła drogę do uruchamiania dwóch aplikacji jednocześnie na ekranie iPada Air 2 i iPada Pro. Włączenie tej funkcji w aplikacji wymaga zresztą podobno od deweloperów - którzy trzymali się do tej pory wytycznych Apple przy projektowaniu interfejsu - minimalnego nakładu pracy.
Nie jest to niestety proces automatyczny. Deweloper musi wprowadzić pewne zmiany, ale pewnie wielu się na to rychło zdecyduje. Przewidziany został też scenariusz, w którym twórca aplikacji może z tego zrezygnować świadomie, na co pewnie zdecydują się głównie twórcy wymagających gier.
Efekt jest jednak taki, że już w dniu premiery iOS 9 w App Storze pojawiły się aplikacje wspierające nowe tryby pracy.
Apple całkiem zgrabnie rozwiązał pracę przy dwóch aplikacjach otwarych jednocześnie. Nadal domyślnym trybem jest uruchamianie aplikacji pełnoekranowych - co przy 10-calowym ekranie ma sens - ale w dowolnym momencie można wysunąć boczny pasek gestem przeciągania od prawej krawędzi.
Dzięki temu na iPadzie Air już teraz mogę jednocześnie edytować wydarzenie w kalendarzu i przeglądać Twittera, robić notatki czytając stronę internetową w Safari, lub otworzyć przypomnienia podczas rozmowy na iMessage. Zapowiada się na to, że niedługo wiele więcej programów takie wsparcie otrzyma.
Warto tu wyjaśnić różnice między slide over i split view.
Podczas pracy na pełnoekranowej aplikacji w każdym momencie mogę wywołać z prawej strony nową warstwę interfejsu - w podobny sposób, jak centrum powiadomień z góry lub centrum akcji z dołu. Aplikacja główna jest wtedy wygaszana, a aktywny staje się drugi program zajmujący kolumnę o szerokości 25 proc. ekranu. Taka aplikacja przypomina rozciągniętą na wysokość wersję z iPhone’a.
Podczas wykonywania dowolnej czynności - nawet w aplikacji, która nie wspiera jeszcze dzielenia ekranu! - mogę podejrzeć sobie np. Twittera, przejrzeć nowe wiadomości i odpisać na wzmianki. Aplikacja w trybie slide over najeżdża na główny program i w ten sposób można uruchomić kompaktową wersję wszystkich programów wspierającego dzielenie ekranu.
Side view pozwala na prawdziwą pracę na dwóch aplikacjach jednocześnie.
Jeśli aplikacja główna i aplikacja uruchomiona przez slide over wspierają dzielenie ekranu, to mogą również pracować na ekranie jednocześnie. Wystarczy nacisnąć przycisk na linii dzielącej programy, a po chwili lewy zostanie przeskalowany, a w obu programach będzie działał multitouch. Obraz może być dzielony w proporcjach 75:25 lub 50:50.
Dzięki temu można w prosty sposób przekelić treść notatki do wiadomości e-mail lub skopiować zdjęcie ze strony internetowej do innej aplikacji. U użytkownika komputerów może to co prawda budzić politowanie, ale w iPadach do tej pory sprawdzenie nowych wiadomości na Twitterze wymagało przełączanie się na inną aplikację pełnoekranową.
Nie zapominajmy przy tym, że konkurencja wprowadzała podobne rozwiązania.
Dzielenie ekranu przez aplikacje pojawiło się chociażby w Samsungach z linii Note oraz tabletach z Windows. Nigdzie nie działa to jednak tak prosto i intuicyjnie jak w przypadku iOS 9. Wystarczyła chwila i zacząłem z tego korzystać, a po dwóch dniach weszło mi już w nawyk i cieszę się z każdej kolejnej aplikacji, która to wspiera.
Miałem styczność z produktami Samsunga i tabletami z systemem Microsoftu, i uważam rozwiązanie Apple za lepsze. Główny powód jest taki, pomijając samą ergonomię, że dodatek Samsunga współpracujący z wybranymi aplikacjami to nie jest rozwiązanie systemowe. W przypadku iPada wspierać to będą z kolei wszystkie aplikacje dostosowane do iOS 9.
Na iPadzie zresztą w przeciwieństwie do tabletów z Windows… w ogóle będą jakiekolwiek aplikacje.
Na moją pozytywną ocenę tego trybu w iPadzie składa się mnóstwo drobiazgów. Mamy tutaj nie tylko dobrze dobrane i płynne animacje, rozmywanie aplikacji przy zmianie proporcji, intuicyjne gesty, sposób wybierania aplikacji z prawej strony, ale dopracowany został nawet nietypowy sposób sortowania bocznej listy skrótów.
To mała drobnostka, ale jakże przemyślana. Po wysunięciu paska widać skróty do trzech aplikacji, które faktycznie były ostatnio używane w trybie split-view. Jeśli się jednak przewinie listę w dół, to wyświetlane są już na niej ostatnio używane programy, które mogą korzystać z trybu split view. Dzięki temu zawsze mam pod ręką te programy, których akurat potrzebuję.
Tutaj naprawdę nie ma przypadkowych decyzji, a takich detali jest naprawdę wiele.
iOS się zmienił, ale zmiany są wprowadzane powoli i każda jest przemyślana. Forsowany przez Apple kolumnowy układ aplikacji idealnie się sprawdza w praktyce - dzięki czemu w trybie pełnoekranowym nie czuje się marnowania przestrzeni, a w trybie współdzielonym treści nie są zbyt ściśniete.
Kierunek chowania się okien i otwierania nowych warstw nie jest przypadkowy. W iOS 9 na iPadzie Air widać też wreszcie, dlaczego zmieniono układ aplikacji na ekranie multitaskingu. Aplikacja z lewej kolumny split view może zostać bowiem wypchnięta przez aplikację z prawej kolumny - prosto do listy ostatnio użytych.
iOS to system składający się z wielu warstw, ale są one dodane z głową.
Bardzo dobrze obrazuje to jeden zrzut ekranu prezentujący ekstremalny przypadek otwarcia naraz wszystkiego, co się da. Uściślę tylko, że w praktyce tych elementów podczas normalnej pracy na ekranie będzie połowa albo i jeszcze mniej, a ilustracja pokazuje ile jest różnych warstw w systemie.
Dla osoby postronnej może wygląda to jak bałagan, ale użytkownicy iOS 9 na iPadzie Air 2 nie będą mieli z tym problemu. Bardzo łatwo określić, jakie są zależności pomiędzy poszczególnymi warstwami oraz czego dotyczą poszczególne okna dialogowe.
Wprowadzenie pracy na dwóch aplikacjach jednocześnie to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej.
Inną zmianą jaka zaszła dwa lata temu w iOS 7 było uchylenie drzwiczek do piaskownic, w których do tej pory zamykane były aplikacje. Programy do iOS-a coraz lepiej komunikują się ze sobą. Dzięki funkcji głębokich linków można łatwo przeskakiwać pomiędzy programami.
Klikając powiadomienie z Facebooka przechodzimy do nowego komentarza, Google Drive pozwala otworzyć konkretny dokument w Google Docs, a odpowiedni przycisk w Instagramie otwiera aplikację Layout. Dzięki temu można zmieniać aktywny program bez wychodzenia do pulpitu.
Teraz taka praca na wielu aplikacjach będzie jeszcze prostsza.
W iOS 9 dodano… nowy przycisk “Wstecz”. Nowy software’owy guzik będzie on wyświetlany tylko czasami. Pojawi się w miejscu, gdzie normalnie jest nazwa operatora, zaraz nad przyciskiem wstecz będącym częścią interfejsu wielu aplikacji.
Przycisk “Wstecz” pojawia się w jednej sytuacji: po zmianie programu na inny. Dostępny jest tylko przez dwie minuty i tylko wtedy, jeśli zmiana aktywnego programu odbyła się bez wychodzenia do ekranu głównego lub menu multitaskingu.
Szalenie polubiłem ten dodatek.
Dzięki temu korzystając z iPhone’a można prosto przeskakiwać do innej aplikacji otwieranej za pomocą specjalanego łącza lub domagającej się naszej uwagi powiadomieniem i łatwo wrócić do przerwanej czynności.
Powrót do zadania wykonywanego chwilę wcześniej odbywa się za jednym dotknieciem lewego górnego rogu ekranu, co pozwala wrócić prosto do opuszczonego uprzednio programu. Obok ikony symbolizującej cofanie jest nazwa programu, do którego wrócimy.
To nie tylko przydatna nowość, ale też zapowiedź czegoś jeszcze lepszego.
Apple przez lata upierał się przy tym, aby aplikacje były uruchamiane jako osobne procesy, a ze względów bezpieczeństwa miały nie wymieniać między sobą informacji. W dzisiejszych czasach takie podejście zabija jednak produktywność, a Apple uchyliło wreszcie drzwi w swojej złotej klatce.
Aplikacje mogą już ze sobą wymieniać dane. Zaczęło się od wsparcia zewnętrznych klawiatur, okna dialogowego do dzielenia się treściami i prostych rozszerzeń. W tym roku doszło do tego dzielenie ekranu na iPadzie i przycisk cofania się do poprzednio używanego programu.
Teraz pora na to, żeby aplikacje “rozmawiały” nie tylko ze sobą, ale też ze stronami internetowymi.
W przyszłości po kliknięciu gdziekolwiek w systemie w zwykłego adresu URL do np. profilu użytkownika w serwisie Twitter lub podstrony restauracji w Foursquare otworzy się odpowiednia aplikacja - w dodatku od razu na odpowiednim ekranie.
Będzie też dostępny mechanizm przejścia do strony internetowej w postaci przycisku “Dalej” pojawiającym się… nad wskaźnikiem naładowania akumulatora - analogocznie do nowego przycisku wstecz po drugiej stronie ekranu.
Z kolei w przypadku braku aplikacji na urządzeniu użytkownika otworzy się w Safari zwykła strona internetowa.
Brzmi to nieco skomplikowanie, ale stwarza naprawdę ogromne możliwości. Każdy ekran w aplikacji - którą można przyrównać do serwisu internetowego - zacznie funkcjonować jak jego podstrona.
Tak jak do każdej zwykłej podstrony można uzyskać URL, tak taki URL będzie można przypisać do każdego “stanu” aplikacji i to w dodatku angostyczny względem oprogramowania.
Apple rozpoczęło już prace nad Uniwersalnymi Linkami i teraz pozostaje nam czekać na deweloperów.
Na pierwszy rzut oka nowa wersja systemu do iPhone’ów i iPadów nie wprowadza zbyt wiele funkcji widocznych na pierwszy rzut oka. Niezmiernie mi się podoba przy tym kierunek, w którym idzie iOS. W kontekście tych zmian iPad Pro wydaje się… znacznie bardziej przyszłościowym urządzeniem.
Z początku iOS był projektowany z myślą o realizowaniu jednego zadania za pomocą jednego programu. To się już zmieniło, a Apple wreszcie wypracowało naprawdę proste i skuteczne mechanizmy, by w mobilnym systemie móc wreszcie wygodnie i sprawnie pracować na wielu aplikacjach na raz.