REKLAMA

Rynek akcesoriów czeka prawdziwy sajgon. USB-C będzie dostępny aż w 9 wariantach

Wprowadzenie symetrycznego złącza USB-C to jedno z najważniejszych wydarzeń technologicznych tego roku. Ten nowy standard jest jednak dostępny wyłącznie w kilku komputerach i nie do końca wiadomo, jak będzie działał w praktyce. Sytuacji nie poprawia fakt, że na rynku pojawi się aż 9 wersji USB-C cechujących się zupełnie różnymi możliwościami.

31.08.2015 19.02
Rynek akcesoriów czeka prawdziwy sajgon. USB-C będzie dostępny aż w 9 wariantach
REKLAMA
REKLAMA

O USB-C mówiło się przede wszystkim w kontekście USB 3.1. Jest to nowy standard, który od poprzednich wersji USB różni się wyższą przepustowością wynoszącą nawet 1,25 GB/s, możliwością przesyłania obrazu oraz dostarczania do urządzeń nawet 100 W mocy. Jakby tego było mało, nowy rodzaj wtyczki został też zaakceptowany przez Intela.

Dzięki temu na rynku pojawią się złącza, które będą jednocześnie obsługiwać kable USB oraz Thunderbolt. W ten sposób w komputerze znajdzie się jeden rodzaj wtyczek, za pomocą których do sprzętu będzie można podłączyć praktycznie każde akcesorium, zaczynając od myszki, przechodząc do monitora i na zewnętrznej karcie graficznej kończąc.

Wiadomo też, że wtyczka USB-C może być użyta z kontrolerem USB 2.0, USB 3.0, USB 3.1 lub Thunderbolt 3. Dzięki temu do korzystania z nowego standardu nie będzie trzeba używać drogich kontrolerów USB 3.1 i będzie można wykorzystać starsze rozwiązania. Jednak, jak można się spodziewać, taka wtyczka będzie obsługiwać możliwości zapewniane przez kontroler. Może to doprowadzić do ogromnego zamieszania na rynku.

Na rynku bowiem pojawi się aż 9 różnych rodzajów standardu USB-C.

Pierwszy rodzaj będzie zgodny wyłącznie ze standardem USB, a jego przepustowość wyniesie 480 Mb/s. Drugi będzie zgodny z USB 3.0, a obsługiwana przez niego prędkość przesyłu danych to 5 Gb/s. Trzeci będzie zgodny z USB 3.1 i zapewni przepustowość na poziomie 10 Gb/s. Czwarty dodatkowo umożliwi przesyłanie obrazu.

Dodatkowo każdy z tych standardów będzie występować w dwóch wersjach. Jedna z nich obsłuży przesyłanie dużych ilości energii, druga nie. To już daje nam osiem odmian. Ostatnią i najbardziej rozbudowaną odmianą USB-C będzie wersja obsługujące standard Thunderbolt.

USB-C

Teoretycznie nie jest to problem, ponieważ każdy z dziewięciu standardów będzie miał inne logo. Dotychczasowe doświadczenia mówią mi jednak, że żaden konsument nie zapamięta 10 różnych wersji logo. Zamiast tego będą posługiwać się chwytliwym skrótem USB-C, który będzie oznaczał mniej więcej nic. Co więcej, jeszcze przez pewien czas znalezienie urządzenia wyposażonego w USB-C, które będzie obsługiwać pełnię możliwości standardu USB 3.1, będzie bardzo trudne.

Okazuje się, że jak na razie do tworzenia sprzętów z takimi portami konieczne jest wykorzystanie kontrolera “Alpine Ridge” produkcji Intela. Jest on bardzo drogi, ponieważ wspiera też standard Thunderbolt. Na jego stosowanie zdecydowała się wyłącznie firma Gigabyte.

Jestem w stanie zrozumieć tok myślenia twórców nowego standardu.

Zapewne spodziewają się oni, że kontrolery USB 3.1 potanieją na tyle szybko, że już niebawem standard USB-C faktycznie stanie się tożsamy z USB 3.1. Z kolei możliwość implementacji USB-C z kontrolerami starszego typu miała spowodować, że nowy rodzaj wtyczki bardzo szybko przyjmie się na rynku. Jako że nowe porty będą pod względem elektrycznym kompatybilne ze swoimi poprzednikami, możliwe będzie podłączenie starych akcesoriów do nowych sprzętów używając tanich przejściówek.

REKLAMA

Alternatywą było uniemożliwienie tworzenia pełnowymiarowych portów USB 3.1 oraz małych portów USB starszego typu. Można podejrzewać, że tak długo, jak USB 3.1 byłby drogi, producenci sprzętów stosowaliby oba rodzaje portów, a z czasem USB-C 3.1 wypychałby z rynku starsze porty USB. Tak naprawdę nie umiem powiedzieć, która koncepcja byłaby lepsza.

Jestem pewien tylko jednego. Już niedługo zdecydowana większość ludzi kupujących akcesoria nie będzie wiedzieć, czy kupuje sprzęt obsługujący nowy, czy może stary standard. Nie będzie to problem dla polskich sklepów, ale w krajach, gdzie bardziej się dba o klienta, na przykład w Stanach Zjednoczonych, sklepy mogą spodziewać się dużej liczby zwrotów kabli, dysków zewnętrznych oraz innych akcesoriów wykorzystujących nowy standard USB.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA