Szokuje mnie skala negatywnych recenzji „True Detective 2”
Liczba i poziom negatywnych recenzji „True Detective 2” może szokować. Amerykański internet nie zostawił wręcz suchej nitki na twórcach i odtwórcach drugiego sezonu głośnego serialu. Pisali, że Pizzolatto nie umie opowiadać historii, a Farrell, McAdams i Vaughn nie potrafią grać.
W mojej ocenie drugi sezon „True Detective” był dziełem bardzo dobrym. Nie wybitnym, jak pierwsza odsłona Detektywa, ale kawałem świetnej telewizji - takiej, na jaką wszyscy czekamy.
Jaki powinien być dziś wyznacznik oceny dobrego, artystycznego dzieła? Dziś, gdy naprawdę można odnieść wrażenie, że wszystko już napisano, wszystko zagrano, wszystko zaśpiewano i nagrano? To, że za pośrednictwem kolażu, zbitek form i odniesień do przeszłości i dokonań artystycznych poprzedników tworzy się nową jakość. I to, że to, co z tego wychodzi, można analizować i interpretować na wiele sposobów. I to, że nie ma jednej wspólnej odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące dzieła.
To zostało zdefiniowane dawno temu. Już w latach 60 ubiegłego wieku ówcześni filozofowie i obserwatorzy sztuki mówili o okresie „wyczerpania” - pisano o śmierci autora, by jednocześnie nazywać dzieła sztuki swoistymi „perpetuum mobile”, które napędzane są interpretacjami, odczuciami każdego, kto z nimi obcuje.
Dziś mamy jeszcze inną sytuację.
Przesyt wszechobecnym kulturowym chłamem jest tak wielki, że wydobycie z niego perełek jest nie tyle trudne, co czasami po prostu niemożliwe. I odnoszę wrażenie, że wielu z tych, którzy przejechali się po drugim sezonie „True Detective” nie chcieli lub może nie znaleźli na tyle determinacji, by wydobyć z niego to, co w nim naprawdę unikatowe. Chłam ocenia się szybko, bez większego zastanowienia i wgłębienia się w dzieło, bo po prostu nic tam nie ma oprócz rzeczy walących odbiorcę w pysk, by koniecznie zauważył. A „True Detective 2” trzeba odkrywać.
Zauważyliście na przykład, że czołówka serialu, ta z piosenką Leonarda Cohena, zmieniała się w każdym z 8 odcinków? Nie tylko pod względem wizualnym prezentując bardzo ważne dla fabuły i interpretacji wydarzeń kadry, ale także tekstem piosenki?
Dostrzegliście bezpośrednie odniesienia do wybitnych twórców kina noir w kilku miejscach? Dostrzegliście hołd złożony Davidowi Lynchowi? Bezpośrednie odniesienia do jego genialnego filmu „Mulholland Drive”?
Zauważyliście aluzje do realnego, brutalnego świata Ameryki - bezwzględnej korporacji Blackwater, Vernon - miasta przy Los Angeles, budowy kalifornijskiej kolei?
No właśnie.
Jednym z najczęściej pojawiających się zarzutów w kontekście „True Detective 2” był ten związany z fabułą serialu - że niezrozumiała, że brak w niej logicznych wydarzeń przyczynowo-skutkowych. A ja myślę, że to było właśnie bardzo naturalistyczne przedstawienie pracy detektywów - pełnej niewiedzy, szczątkowego rozumienia rzeczywistości, zależności od układów zewnętrznych i wewnętrznych. Nie każda opowieść kryminalna musi mieć postaci typu Sherlock Holmes, czy nawet Kurta Wallendera, którym wszystko się udaje, wszystko w mig odkrywają swoim szóstym zmysłem, a wydarzenia wokół nich zawsze są na ich korzyść.
Serial zmiażdżono też za kreacje postaci, tymczasem ja widziałem tam wiele naprawdę doskonale napisanych ról, u których przewijał się wspólny motyw niezwykle skomplikowanych relacji z rodzicami.
„True Detective 2” padł ofiarą swojego wybitnego poprzednika.
Można było to zresztą przewidzieć, bo pierwszy sezon serialu ni stąd ni zowąd stał się sztandarem nowoczesnej telewizji i wiadomo było, że następca będzie porównywany w każdym najmniejszym aspekcie. A tymczasem Nick Pizzolatto stworzył dzieło zupełnie inne od wielkiego poprzednika.
I wielka chwała mu za to, bo to było trudniejsze i bardziej karkołomne zadanie. Gdyby stworzył kopię pierwszego sezonu Detektywa, to pewnie doczekałby się zewsząd pochwał. Cieszy mnie jednak to, że wybrał zupełnie inne rozwiązanie. Nie dość, że stworzył niezwykle intrygującą, nową kreację, to jeszcze otworzył sobie drzwi do kolejnych sezonów świetnej serii, w której będzie mógł zrobić to samo.
Krzykacze, którzy dziś gremialnie biją w „True Detective 2” pewnie za chwilę umilkną. Tym, którzy poczuli się przez nich nieco zbici z tropu polecam wrócić do drugiego sezonu Detektywa za jakieś pół roku.
Dostrzeżecie jak bardzo dobre to dzieło sztuki telewizyjnej.
Czytaj również: