REKLAMA

Twórcy Ceremony najwyraźniej chcą zepsuć rynek foto. Albo zupełnie go nie rozumieją

Nowa aplikacja Ceremony bez ogródek wpycha się do branży, która do tej pory była zarezerwowana dla doświadczonych fotografów. Twórcy aplikacji chcą, by każdy z nas robił zdjęcia ślubne… smartfonem. 100 smartfonów wycelowanych w parę młodą byłoby niezłym punktem wyjścia do psychodelicznego horroru.

Twórcy Ceremony najwyraźniej chcą zepsuć rynek foto. Albo zupełnie go nie rozumieją
REKLAMA
REKLAMA

Ceremony jest nową aplikacją dla osób fotografujących smartfonem. Pozwala ona wykonywać zdjęcia, ale jej prawdziwa siła leży w udostępnianiu fotografii. Zdjęcia mogą być przesyłane do sieciowych albumów mieszczących się na serwerach Ceremony. Takie albumy, nazywane tu „eventami”, są dostępne dla wszystkich uczestników danego wydarzenia. Każda osoba biorąca w nim udział może uploadować do albumu własne zdjęcia, dzięki czemu można utworzyć wspólną bazę fotografii, które każdy będzie mógł pobrać.

Aplikacja jest darmowa, ale twórcy życzą sobie 4,99 euro za możliwość pobierania zdjęć w pełnej rozdzielczości. Jednorazowa opłata pozwala na pobieranie zdjęć ze wszystkich „eventów”, także tych przyszłych. W darmowej wersji aplikacji możemy jedynie przeglądać zdjęcia umieszczone na serwerze.

ceremony-2

Pomysł nie jest niczym nowym, bo podobne rozwiązania już funkcjonują. Ten typ aplikacji jest przydatny, bo pozwala zebrać zdjęcia np. z koncertu czy ze wspólnego wyjazdu wakacyjnego. Proces dzielenia się zdjęciami jest banalnie prosty, więc łatwiej nakłonić znajomych do udostępnienia swoich fotek. A wszyscy wiemy, że przy standardowych metodach często trudno jest doprosić się o zdjęcia.

Aplikacja, której mówię zdecydowane NIE!

Sam pomysł stojący za Ceremony nie byłby taki zły, gdyby nie kontekst jego użycia. Twórcy aplikacji bez owijania w bawełnę celują w zdjęcia ślubne. Pełna nazwa aplikacji w App Store brzmi „Ceremony – Wedding photos and videos from every guest, in one beautiful place”.

Mamy XXI wiek, a więc na przyjęciu weselnym osoby bez smartfonów można zliczyć na palcach obu rąk. Dla kontrastu, cała reszta gości ma smartfony z aparatami, dzięki czemu mogą oni robić zdjęcia. Seki zdjęć. A później dzielić się nimi z parą młodą.

Ten pomysł jest tak zły, że nie wiem od czego zacząć. Amerykanie mają na to swój zwrot: „so wrong on so many levels”.

ceremony-1

Zacznijmy od pary młodej. Najprawdopodobniej zapłacili oni niemałą kwotę za fotografa ślubnego, który najpewniej wie, co robi. Ślub wydarza się raz w życiu (przeważnie…), więc ten jeden raz nikt o zdrowych zmysłach nie oszczędza na fotografie. Płaci się za to, że fotograf ma wysokiej klasy aparat, jasne obiektywy oraz wiedzę, jak zrobić z nich użytek. Ponadto robi on selekcję zdjęć oraz przeprowadza ich obróbkę. Materiał jest więc wysokiej jakości, o ile fotograf ma głowę na karku.

Jak wyglądają zdjęcia ze smartfona z ciemnej sali weselnej lub z kościoła? Można sobie wyobrazić. Nawet jeśli na sali będą same iPhone’y 6 i Samsungi Galaxy S6, efekt będzie po prostu przeciętny.

Wiem, nie odkrywam tu Ameryki, ale jest jeszcze druga strona medalu. Goście fotografujący smartfonami to zmora tych prawdziwych fotografów ślubnych. Wyobraźcie sobie moment nakładania obrączek, kiedy wchodzi wam w kadr wąsaty wujek ze swoim nowy Samsungiem i zaczyna świecić diodą LED. A teraz wyobraź sobie dziesięciu takich wujków. Masz wówczas dwa wyjścia, oba złe: zrezygnować ze zdjęcia w niepowtarzalnym momencie, lub zrobić zdjęcie które wiesz, że będzie nieudane. Widok nakładanych obrączek zza szerokich wąsów raczej nie jest szczytem marzeń pary młodej.

REKLAMA

Dlatego gorąco namawiam do wyłączenia smartfona na przyjęciu weselnym. Jeśli jest tak nudno, że musisz sprawdzić Fejsa, lepiej sobie odpuść i wróć do domu, albo pójdź do pubu. Jeśli jednak bawisz się dobrze, okaż odrobinę szacunku parze młodej i fotografowi, który właśnie jest w pracy. On naprawdę zrobi lepsze zdjęcia od ciebie.

Aplikację Ceremony możesz pobrać ze sklepu App Store i Google Play, ale nie zostawiam do niej linków. Lepiej będzie, jeśli trafi ona na jak najmniejszą liczbę smartfonów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA