REKLAMA

Niezależni twórcy gier alarmują: refundacje gier na Steam mogą ich wykończyć

Gdy w zeszłym tygodniu twórca serwisu Steam, Valve, ogłosił wprowadzenie możliwości uzyskania zwrotu pieniędzy za zakupione gry w formie elektronicznej, reakcje były mieszane.

Niezależni twórcy gier alarmują: refundacje gier na Steam mogą ich wykończyć
REKLAMA
REKLAMA

Po początkowej euforii graczy, cieszących się że nie muszą kupować kota w worku, pojawiły się głosy zaniepokojone zarówno ze strony dziennikarzy zajmujących się grami, jak i ze strony twórców gier. Z jednej strony dobrze, że klienci mają możliwość uzyskania zwrotu, gdy np. gra nie uruchamia się na ich komputerze, z drugiej zaś strony, dwie godziny spędzone z danym tytułem może być wystarczające do zapoznania się z większością treści wielu gier indie!

Kilka dni później twórcy gier niezależnych zaczęli donosić o rzeczywistym spadku sprzedaży swoich gier. Na przykład Quiboo, twórcy gry Beyond Gravity, stwierdzili, że na 18 sprzedanych egzemplarzy, aż 13 zostało potem refundowanych. Gra kosztuje zaledwie dwa dolary, i zebrała pozytywne recenzje, nie ma więc powodu uważać, że jest niskiej jakości.

Można myśleć o różnych alternatywach do zwrotu pieniędzy: na przykład wymagając od twórców gry stworzenie jej dema (tak jak to ma miejsce w Xbox Live), umożliwiono by graczom zapoznanie się z grą bez jej kupowania.

Można by również uzależnić dozwolony czas spędzony w grze (w tej chwili dwie godziny), od na przykład jej ceny - co jest jakimś odzwierciedleniem ilości treści w grze. Pełne dwie godziny przysługiwałyby kupującym tytuły "z górnej półki", w przypadku gier indie byłoby to np. 15 minut.

REKLAMA

Twórcy gier niezależnych stali się synonimem serwisu Steam. Wiele inicjatyw firmy Valve wychodzi naprzeciw ich potrzebom, np. program Greenlight, gdzie można głosować na gry oczekujące na publikację, lub możliwość kupowania gier w trakcie ich tworzenia tzw. Early Access, co pomaga sfinansować powstającą grę. Na tym tle program zwrotów w takiej formie w jakiej jest teraz dostępnym, wygląda na nieprzemyślany pomysł.

*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA