Jeszcze nie standard, a już oszczędza Internautom miliardy godzin czekania. Tym kodekiem chwali się YouTube
YouTube na początku tego roku całkowicie porzucił technologię Flash na rzecz playera HTML5, ale jest to tylko połowa układanki. Za drugą odpowiada efektywny kodek wideo. Google chwali się, że jego otwarty standard kompresji VP9 zyskuje coraz większą popularność. Korzyść dla widza jest bardzo wymierna – VP9 sprawia, że filmy 4K ładują się dwa razy szybciej.
Jeśli chodzi o globalny Internet, materiały wideo to ogromny biznes. W godzinach popołudniowych za 50% światowego ruchu w Sieci odpowiadają tylko dwa serwisy: Netflix i Youtube. To wręcz nieprawdopodobne ilości materiału wideo, jakie trzeba przesłać do widza.
Mimo że przepustowość sieci cały czas rośnie, to serwisy starają się dodatkowo stosować wydajniejsze kodeki wideo. Cała zabawa polega na tym, by stworzyć rozwiązanie, które pozwoli zachować jak najlepszą jakość wideo przy jak najmniejszej objętości pliku.
4K bez buforowania
Google wczoraj pochwalił się wynikami swojego kodeka VP9, który w niedalekiej przyszłości może być standardowym rozwiązaniem w usługach tej firmy.
Na blogu Google czytamy:
VP9 jest jednym z najbardziej efektywnych kodeków, jakie są dziś używane. Potrafi zmniejszyć rozmiar pliku wideo o połowę (w stosunku do H.264), a więc o tyle samo zmniejsza wykorzystanie łącza.
VP9 od początku był projektowany do współpracy z wysokimi rozdzielczościami. Właściwie im wyższa rozdzielczość, tym efektywniej działa kodek. W przypadku YouTube ma to ogromne znaczenie, bo coraz większą popularnością w serwisie cieszą się filmy 4K. W 2014 roku liczba zamieszczonych filmów 4K wzrosła trzykrotnie w porównaniu do roku 2013.
VP9 jest stosowany już od dłuższego czasu, ale w ostatnich miesiącach zdobywa coraz większą popularność.
Tylko w ostatnim roku użytkownicy YouTube obejrzeli ponad 25 miliardów godzin wideo z wykorzystaniem VP9. Google zauważa, że gdyby nie ten kodek, miliardy z tych godzin nie mogłyby być obejrzane w jakości HD.
Choć 25 miliardów godzin robi wrażenie, to tak naprawdę nie wiemy, jaka część materiałów została odtworzona w VP9. Na swojej stronie ze statystykami, YouTube dość lakonicznie podaje, że widzowie oglądają "setki milionów godzin filmów codziennie". Na tym tle 25 miliardów godzin w ciągu roku nie wygląda aż tak spektakularnie. W końcu mówimy tu o miliardzie widzów na świecie.
Jeśli chcesz sprawdzić, czy wideo, które oglądasz na YouTube korzysta z VP9, możesz kliknąć na odtwarzacz prawym przyciskiem myszy i wybrać opcję „statystyki dla nerdów”.
VP9 versus HEVC
Kodek VP9 to open source’owa alternatywa dla HEVC. Jest to także następca VP8, czyli kodeka, który przejęło Google po zakupie firmy On2 Technologies. Następnie Google zmieniło licencję VP8 na open source.
VP8 miał całkiem spore możliwości, ale nie udało mu się zostać standardem. Wszystko dlatego, że pojawił się zbyt późno i nie mógł stanowić realnej alternatywy dla popularnego H.264. Ten drugi standard był po prostu lepszy, bo zapewniał lepszą wydajność niż VP8. Tym razem Google także startuje z drugiego miejsca, bo VP9 zaczął być wdrażany po tym, jak kodek HEVC/H.265 zyskuje coraz większą popularność.
Mimo że Google uwolniło kod VP8 i VP9, firma agresywnie promuje standardy w swoich usługach. VP9 działa w przeglądarce Chrome oraz w mobilnej aplikacji YouTube, ale obecnie nie wszystkie urządzenia potrafią zrobić z tego użytek.
Google ma coraz więcej partnerów sprzętowych, ale do pełnej standaryzacji jeszcze długa droga. Obecnie tylko najnowsze smartfony, telewizory i odtwarzacze obsługują VP9. Wobec tego Google cały czas boi się postawić wszystko na jedną kartę. Choć firma już w 2011 roku zapowiedziała, że całkowicie porzuci kodek H.264 i zastosuje w Chrome tylko VP9, to na zapowiedziach się skończyło.
Do ostatecznej walki między VP9 a H.265 w najbliższej przyszłości może dołączyć rozwiązanie, które tworzy Mozilla ze swoimi partnerami. Pracują oni nad nową generacją kodeka NETVC, wcześniej znanego jako Daala. NETVC ma być jeszcze bardziej efektywny niż rywale, a przy tym nie będzie obciążony żadnymi patentami.
Zdjęcie w nagłówku: Shutterstock.