Smutny wykres, który otworzył mi oczy na rynek foto
Każdy z nas słyszał, że branża foto przeżywa kryzys, a z roku na rok sprzedaż aparatów gwałtownie spada. Coroczne dane dotyczące sprzedaży nie robią jednak takiego wrażenia, jak zestawienie rynku foto z rykiem smartfonów. Przepaść jest niewyobrażalna. Czy tego chcemy, czy nie, nastaje era mobile.
Organizacja CIPA regularnie analizuje i udostępnia wyniki sprzedaży różnego typu aparatów. Od 2010 roku widać wyraźne spadki na tym rynku. Niedawno pokazywałem wykres na którym CIPA i May Flower pokazały, jak zmieniała się sprzedaż aparatów od roku 1933 do 2014.
Z wykresu wynika jednoznacznie, że od 2010 roku rynek foto po prostu się załamuje. Co prawda nawet dziś, w dobie kryzysu, sprzedaje się (nieco) więcej aparatów niż w najlepszych latach fotografii analogowej, ale ten fakt akurat nie powinien dziwić.
Serwis Petapixel pokazał zestawienie sprzedaży aparatów ze sprzedażą smartfonów. Tak naprawdę dopiero poniższy wykres otwiera oczy na sytuację rynku foto. Sami zobaczcie. Ostrzegam, będzie sporo scrollowania.
Porównanie jest po prostu miażdżące dla rynku foto.
Wykres wykonał Sven Skafisk posiłkując się danymi z Gartner Inc. Pomarańczowy kolor oznacza same smartfony, nie wliczając w to tradycyjnych komórek.
W 2014 roku sprzedało się niewiele ponad 40 mln aparatów, podczas gdy w tym samym czasie sprzedano 1,3 mld smartfonów. Wato zaznaczyć, że już w 2010 roku rynek smartfonów przekraczał ilościowo rynek aparatów. Patrząc na dynamikę rozwoju mobile, trudno nie przetrzeć oczu ze zdziwienia. Takie dane naprawdę szeroko je otwierają.
Jaki z tego wniosek?
W dzisiejszych czasach nie każdy ma aparat, za to każdy ma smartfona. Co więcej, aparaty wymienia się raz na kilka lat, a smartfon co kilkanaście miesięcy. Poza tym podświadomie czujemy, że nie każdy fotografuje smartfonem… tyle tylko, że to nie prawda.
Według badań Samsunga, aż 92% użytkowników smartfonów twierdzi, że aparat jest najczęściej używaną aplikacją. Ponadto dla 36% klientów jakość aparatu ma kluczowe znaczenie przy wyborze smartfona. Jeśli dodamy do tego z roku na rok liczba wykonywanych na świecie zdjęć gwałtownie rośnie, mamy pełnię obrazka:
Smartfony zabijają rynek aparatów.
Przynajmniej jego amatorską część, ale to właśnie ona generowała dotychczas największe zyski. Wygląda na to, że fotografia wróci do swoich korzeni. Dedykowany aparat niebawem mogą mieć tylko profesjonaliści.
Obserwując te trendy, zupełnie nie dziwię się ruchom dużych firm fotograficznych. Co prawa dodawanie do aparatów funkcji Wi-Fi i dotykowego ekranu jest łapaniem się brzytwy, ale w segmencie foto widać też znacznie ważniejsze ruchy.
Dla przykładu, kilka dni temu firma Sony ogłosiła, że zwiększa produkcję matryc do aparatów w smartfonach. Być może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Sony jest jednym z największych (o ile nie największym) producentem przetworników na świecie. Firma produkuje matryce zarówno do lustrzanek (swoich, ale także Nikona i Pentaksa), jak i smartfonów (w tym do iPhone’ów).
Sony obecnie produkuje miesięcznie 60 tys. wafli krzemowych, z których wycinane są matryce. Ubiegłoroczne plany zakładały zwiększenie produkcji do 75 tys. sztuk miesięcznie, ale zarząd firmy oszacował, że niezbędny będzie jeszcze mocniejszy wzrost produkcji. W przyszłym roku Sony będzie co miesiąc produkować 87 tys. wafli. Przypominam, że dane te dotyczą samego rynku aparatów w urządzeniach mobilnych.
Mówiąc szczerze, wcale nie jest mi szkoda kompaktów, które są zjadane przez smartfony. Nikt nie będzie za nimi tęsknił. Jest mi za to szkoda czołowych producentów foto, bo trudno będzie im odbić straty, a to właśnie kompakty generowały największe zyski.
Przy tak niewyobrażalnie szybkiej ekspansji smartfonów potrzebne są nowe pomysły na biznes. Sony już taki ma, ale co z pozostałymi producentami?