REKLAMA

Microsoftu recepta na sukces? Nawet sztandarowe smartfony będą tanie

Czasy, w których plan Microsoftu polegał na zepchnięciu iPhone’a z piedestału są już dawno za nami. Gigant z Redmond zrozumiał, że Lumia, przynajmniej na razie, nie ma na to szans. Atakuje więc drugiego rywala, z punktu widzenia Microsoftu, jeszcze groźniejszego.

Microsoftu recepta na sukces? Nawet sztandarowe smartfony będą tanie
REKLAMA
REKLAMA

Choć dziś trudno w to uwierzyć, to pierwotną strategią Microsoftu na smartfony było… upokorzenie iPhone’a. Za pomocą Windows Phone'a 7. Dziś z perspektywy czasu wiemy, że ta strategia nie miała szans na powodzenie. Na rynku jest tylko jeden Apple, konsumenci nie potrzebują drugiego. Nawet najważniejsza dla iPhone’a alternatywa, a więc Samsung Galaxy z Androidem to zupełnie inne podejście do urządzenia, oprogramowania i klienta.

Na rynku funkcjonuje jednak inny gracz, którego taktyka na podbój świata jest nieco bliższa temu, co robi Microsoft. Mowa tu o Google i jego Androidzie. Choć bez wątpienia smartfony takie, jak Galaxy S to rynkowe sukcesy, tak potęga Androida ma fundamenty w smartfonach „za złotówkę”. Tanich, tandetnych, kiepsko działających urządzeniach (to nie zarzut, pamiętamy ile kosztują…), których użytkownicy stają się częścią ekosystemu usług Google oraz których producenci nie muszą inwestować wiele w rozwój oprogramowania i usług.

Samsung Galaxy Ace 2

Struktura ekonomiczna Microsoftu jest diametralnie odmienna od tej google’owskiej, jednak podobnie jak Google’owi, firmie z Redmond zależy przede wszystkim na pozyskanie użytkowników aplikacji i usług. Ewentualne zyski ze sprzedaży sprzętu są tylko dodatkiem. Dlatego też Windows coraz mniej stara się odebrać rynek iOS-owi, a coraz intensywniej Androidowi.

Cena jest kluczowa

Efekty tego podejścia znamy już od dłuższego czasu. Drogie, ekskluzywne Lumie to sprzęt… egzotyczny, rzadko spotykany w czyimkolwiek ręku. Z kolei tanie Lumie oraz inne niedrogie smartfony z Windows Phonem znajdują coraz więcej nabywców, a prosta Lumia 520 to prawdziwy sprzedażowy hit. Nokia, oraz później Microsoft, szybko to pojęli. Kolejne generacje smartfonów Lumia to coraz lepsze „zetafony” i średniaki, które nie mają żadnych szans w starciu z Galaxy S czy iPhonem. Jednak gdy porównamy je do znacznie tańszych smartfonów konkurencji wyprodukowanych w tym samym czasie, nagle okazuje się, że brylują.

To jednak stanowi pewien problem. Na sprzedaży „zetafonów” zarabia się bardzo niewiele, marże są minimalne. Najtańsze smartfony mogą nie cieszyć się zaufaniem poważnych korporacji. A, przede wszystkim, rolą sztandarowych smartfonów jest nie tylko generowanie bezpośrednich przychodów z tytułu sprzedaży, ale również budowanie wizerunku całej platformy, co dodatkowo napędza sprzedaż tanich urządzeń.

microsotf-nokia-lumia-windows-10-a

Microsoft ma w tej chwili w swojej ofercie raptem 1,5 sztandarowego smartfonu. Po pierwsze, wycofywaną już od dystrybutorów Lumię 1520 (stąd „połówka”), która można jeszcze dorwać w cenie 1700 zł, oraz oferowaną aktualnie Lumię 930, za którą zapłacimy jakieś 1300 zł.

Są to też jedyne smartfony, które w żaden sposób nie ograniczają „doświadczeń użytkownika” w Windows Phone'a. Mają czterordzeniowe Snapdragony 800 co pozwala SensorCore i Cortanie na rozwinięcie skrzydeł (praca w tle), mają 2 GB RAM-u przez co przełączanie się między aplikacjami jest błyskawiczne, mają też aparaty PureView co pozwala aplikacjom Nokii Microsoftu na rozwinięcie skrzydeł. I owo „pełne doświadczenie” serwowane jest nielicznym. Każdy inny smartfon ma coś wyłączone lub niedostępne, by zapewnić komfort użytkownikowi na wolniejszym sprzęcie.

Czas to zmienić

Lumie z wysokiej półki wydane jeszcze przez Nokie miały zaporowe ceny, by podkreślić ich wysoką jakość wykonania. Te za panowania Microsoftu miały umiarkowane ceny, by zwiększyć sprzedaż. I z uwagi na bycie rynkowymi niewypałami, obie szybko traciły na wartości (stąd niskie ceny podane w poprzednim paragrafie, te telefony są już na rynku od miesięcy i kosztują o połowę mniej niż w dniu premiery). Wbrew pozorom, to złe wieści dla entuzjastów tej platformy: niższe ceny utrudniają odsprzedaż, a nowi nabywcy preferują nowe, promowane w mediach urządzenia.

Lumia-930-goldenre

Kilka niezależnych źródeł (jedno z nich) donosi, że Microsoft aktywnie rozmawia z różnymi nowymi podwykonawcami, szukając nowych procesów technologicznych, które pozwoliłyby jeszcze bardziej zmniejszyć koszty produkcji telefonów przy zachowaniu ich możliwości i jakości. Jednym z przyszłych partnerów Microsoftu może okazać się chiński producent wyświetlaczy TFT-LCD, BOE Technology, który zachęca do współpracy kosztooszczędnym procesem technologicznym.

Celem tej strategii jest nie tylko wprowadzenie na rynek Lumii z Windows 10, których cena nie przekroczyłaby 350 zł. Te poszukiwania miałyby również znacznie obniżyć ceny topowych modeli. Mając w pamięci fakt, że Microsoftowi nie zależy tak bardzo na sprzedażowych marżach, co na ilości nowych użytkowników jego usług, ta strategia może mieć sens.

Co by było gdyby…

REKLAMA

Wyobraźmy sobie teraz, że Lumia 1520 i Lumia 930 debiutują w cenach, odpowiednio, 1500 zł i 1200 zł. Cokolwiek nie zarzucimy Windows Phone'owi i Lumiom, bardziej bądź mniej trafnie, ich zalety i unikalność są niekwestionowalne. I nawet jeśli zgodzimy się, że Galaxy Note czy iPhone są lepsze, tak kosztują, porównując do tych wyimaginowanych cen, dwu- lub nawet trzykrotnie więcej. To wystarczająca zachęta do zignorowania wad Lumii (to są takie?) i zaopatrzenia się w taki smartfon.

Ten scenariusz stałby się całkiem realny dla Lumii 1540 i Lumii 940 (nazwy zmyślone). To nie byłby co prawda żaden sukces Microsoftu, nawet jeśli pomógłby mu wyjść z pozycji defensywnej na ofensywną. To może być jednak kolejny krok do zdobycia serc i przyzwyczajeń większej grupy konsumentów. Tych, którzy znacznie chętniej wydadzą pieniądze na usługi premium (Office 365, OneDrive, Skype i inne) niż posiadacze „zetafonu” w postaci Lumii 520 czy Lumii 640.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA