Masz abonament i żałujesz? To witam w klubie

Lokowanie produktu

Gdy podejmowałem decyzję o przejściu na abonament, myślałem, że to absolutnie najlepsze, co mogę zrobić. Długa lista korzyści pozwoliła jakoś przetrawić o wiele wyższe, miesięczne zobowiązanie niż to, które płaciłem dotychczas za usługę mix, a przy okazji podarowałem siostrze smartfona, którego dostałem razem z umową. Kilka miesięcy później nie było już tak pięknie.

Masz abonament i żałujesz? To witam w klubie

Przez wiele lat z mniejszym lub większym zadowoleniem korzystałem z usługi mix u jednego z operatorów. Był to złoty środek dla nastolatka, który nie miał szczególnie zaawansowanych potrzeb telefonicznych - SMS tu, kilka minut rozmowy tam. W tamtych czasach o Internecie w telefonie raczej nie myślałem.

Abonament dla młodego człowieka był stanowczo za drogi, z kolei oferty na kartę nie były wtedy zbyt korzystne. Wobec tego skierowałem się ku usłudze, która z jednej strony nie zaskoczy mnie nagłą, niespodziewaną nadpłatą, a z drugiej zaoferuje więcej korzyści od pojedyńczych doładowań bez umowy.

Inne czasy, inne potrzeby

Moje potrzeby na przestrzeni ostatnich dwóch lat drastycznie się zmieniły. Nagle okazało się, że w mixie darmowe rozmowy mam tylko do tej samej sieci (z której wszyscy bliscy i znajomi uciekli), liczba SMS-ów wystarcza w porywach na tydzień, a pakiet internetowy był tak nikły, że musiałem wyłączać transmisję danych, bo wyczerpałaby go pierwsza lepsza aktualizacja telefonu.

shutterstock_161227922

Moja sieć niestety nie mogła mi zaoferować bardziej korzystnych warunków (nie była też w stanie zrozumieć, jak mogę być niezadowolony z - tak doskonałej przecież - oferty, którą mi przedstawili) a zerwanie umowy kosztowałoby mnie o wiele więcej, niż miałbym ochotę wydać. Musiałem więc zacisnąć zęby i doładowywać regularnie do końca umowy.

W międzyczasie myślałem już dokąd by tu uciec i przeglądałem oferty abonamentowe konkurencyjnych sieci. Prepaid ponownie nawet nie przemknął mi przez myśl, ponieważ w pamięci miałem ciągle marne oferty sprzed kilku lat, które nie zaoferowałyby mi absolutnie nic.

Kiedy w końcu wybrałem abonament dla siebie, sądziłem, że będę zadowolony. Darmowe rozmowy do wszystkich sieci, darmowe SMS-y, gigantyczny jak na ofertę mobilną pakiet internetowy - było ok. Kwota była co prawda trzykrotnie wyższa niż ta, którą do tej pory płaciłem za mixa, ale pomyślałem sobie, że "hej, przecież za porządną usługę trzeba zapłacić".

Okazuje się, że... jednak nie trzeba. A ja utknąłem

O usługach prepaid, podobnie jak redakcyjny kolega Dawid, myślałem dotychczas w kategorii "karty dla gimbazy", na którą bez większego wysiłku mogą wyłudzić od rodziców 5 zł, żeby czasem napisać SMS do znajomego. Wygląda na to, że przespałem moment, w którym stan rzeczy się zmienił. A może to nastolatkowie zaczęli mieć inne potrzeby i rynek się dostosował?

Tak czy inaczej, kiedy kilkukrotnie zapłaciłem wyższy rachunek niż ten określony w umowie (pół godziny rozmowy na stacjonarne tu, roaming tam...), zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno nie przepłacam. Wystarczyło szybkie sprawdzenie ofert w Sieci, żeby się dowiedzieć, że umowa, którą podpisałem, wcale nie była tak korzystna, jak mi się wydawało.

Uwzględniając moje wykorzystanie telefonu, płacę obecnie niemal trzykrotnie więcej, niż mógłbym płacić zdecydowawszy się na odpowiednią ofertę na kartę. I w zamian wcale nie otrzymałbym mniej, niż mam teraz.

komunikator internetowy skype mobile smartfon

Miesięcznie zazwyczaj nie rozmawiam przez telefon więcej niż 200-300 minut. SMS-ów wysyłam naprawdę niewiele, ponieważ większość komunikacji tekstowej zastąpił Messenger Facebooka i Google Hangouts. Nawet przy bardzo intensywnym użytkowaniu nie zdarzyło mi się jeszcze wykorzystać więcej niż 8 GB pakietu internetowego miesięcznie, czyli raptem 1/3 tego, co przysługuje mi w abonamencie.

Mam za to dwuletnią umową, z której nie mogę zrezygnować przed upływem 18-stu miesięcy i to tylko wtedy, jeśli będę chciał wziąć inną usługę w tej samej sieci. W innym wypadku rozwiązanie umowy kończy się sowitą karą umowną, na której płacenie zdecydowanie nie mam ochoty.

Przez to nie mogę też w dowolnej chwili zmienić dostawcy usług, jeżeli nagle uznam, że obecny mi nie odpowiada, albo znajdę gdzieś bardziej korzystną ofertę. W przypadku oferty na kartę swoboda wyboru jest niemalże dowolna. Biorąc pod uwagę, że teraz można bezproblemowo przenosić numery pomiędzy dostawcami usług na kartę (co kiedyś nie było takie proste), ciężko przecenić tę wolność.

Czasem decyzja o przejściu na kartę łączy się też z bonusami od sieci, do której przenosimy numer, jak chociażby w Play, które daje 60 zł w prezencie nowym użytkownikom.

Kiedyś też sądziłem, że decydując się na prepaid zawsze będę zapominał o tym, żeby na czas doładować konto. W mixie przynajmniej dostawałem powiadomienie, ale na kartę? Będę potrzebował pilnie zadzwonić i nagle okaże się, że konto mam puste.

[gallery columns="2" ids="355673,355703"]

Tymczasem prawda jest taka, że sam nie muszę pamiętać o niczym - pamiętałaby za mnie aplikacja mobilna, która przypomni mi o konieczności doładowania, gdy na moim koncie będzie mniej niż ustalona przeze mnie kwota.

Mógłbym też prosto z tej aplikacji doładować konto jednym kliknięciem - wystarczy uprzednio wprowadzić numer karty płatniczej i ustalić kwotę. Jeśli ktoś ma konto w mBanku, może sobie nawet ustawić doładowanie automatyczne.

Bank sam doładuje konto, gdy zostanie na nim mniej niż 5 zł. To jest wygoda! Szkoda, że w moim banku nie ma opcji automatycznego spłacania rachunków za telefon - co miesiąc muszę robić to sam.
No i mówiąc szczerze, wolałbym raz w miesiącu zapomnieć doładować telefonu, niż raz w miesiącu zapłacić o wiele więcej, niż bym sobie życzył.

Zasięg? Nie ma problemu

Drobni dostawcy usług na kartę korzystają z tej samej infrastruktury co duże sieci. Nie ma wobec tego problemów z zasięgiem, który jest taki sam, jak w przypadku usług abonamentowych.

W przypadku takich dostawców jak choćby Virgin Mobile i Mobile Vikings, którzy są połączeni z siecią Play, możemy korzystać z wszystkich profitów dostępnego zasięgu Play i T-Mobile. Choć nie są to wielcy gracze na rynku, ich możliwości nie są w żaden sposób ograniczone.

Nie ma też problemu z roamingiem zagranicznym - do niedawna taka usługa była w telefonach na kartę koszmarnie droga. Obecnie cennik prepaidu i abonamentu w tym zakresie co najmniej się zrównał, a do tego mając telefon na kartę, mogę na stronie operatora podejrzeć z góry, ile zapłacę za połączenie z konkretnego kraju.

U Mobilnych Vikingów możemy przed wyjazdem za granicę zakupić paczkę danych do wykorzystania w roamingu na terenie EU. Nie będzie nas to kosztowało żadnych, dodatkowych pieniędzy - należność zostanie pobrana ze środków pozostałych na koncie.

vikingowie-roaming

Jest to nieporównywalnie bardziej korzystna opcja, niż naliczanie internetu za granicą per megabajt, o czym niejedna osoba z pewnością się przekonała, gdy nagle zabrakło jej środków na koncie, lub - co gorsza - po wyjeździe otrzymała rachunek na słuszną sumę.

U Vikingów obędzie się bez niespodzianek. Największa dostępna paczka to wydatek rzędu 29 zł, a w zamian otrzymujemy 100 mb transferu danych. Może się to wydawać niewielką liczbą, ale w porównaniu do standardowych usług roamingu zagranicznego to bardzo korzystna i o wiele tańsza opcja.

Jeżeli wydaje się wam, że piętą achillesową oferty na kartę są darmowe połączenia jedynie wewnątrz tej samej sieci, to trzeba pamiętać, że decydując się na ofertę Vikingów, Virgin Mobile, czy Redbull Mobile, dostajemy darmowe minuty nie tylko wewnątrz tych niewielkich sieci, lecz także do sieci-matki, czyli całego Play, z którego korzysta coraz więcej osób.

Niskie pakiety internetowe w usługach na kartę to też przeszłość. Dla większości użytkowników 2 GB pakietu to więcej niż wystarczająca liczba, a taki pakiet dostaniemy już za 19 zł, a do tego SMS-y gratis. 10 zł więcej i pakiet internetowy się podwaja, a nie można zaprzeczyć, że przy doładowaniu za 29 zł, pakiet 4 GB Internetu mobilnego to naprawdę świetna propozycja.

antena nadajnik zasieg bts internet lte

W moim przypadku, nawet jeśli miałbym dwa razy w miesiącu doładować za 29 zł, płaciłbym niemal trzy razy mniej niż obecnie. A niewykorzystany pakiet przechodzi dalej na każde kolejne doładowanie, więc miałbym zapas na bardziej intensywne okresy.

Tymczasem co miesiąc nadpłacam równowartość dwóch/trzech nowych książek

Słowem - odkąd porównałem sobie ofertę, nie jestem w stanie przestać przeliczać w głowie ile pieniędzy mogłem zaoszczędzić, gdybym jednak nie zdecydował się na abonament. Jako że zazwyczaj wszystkie drobne oszczędności przeliczam na książki, które mógłbym kupić, tracę miesięcznie do trzech pozycji, kupionych po regularnej cenie.

Ba, nawet wliczając w to telefon, który zamiast dołączenia do abonamentu wziąłbym na raty w sklepie - nadal miesięczne zobowiązanie byłoby o wiele niższe, niż to, które płacę obecnie.

No właśnie - byłoby. Bo jeszcze przez najbliższe miesiące mogę sobie co najwyżej pogdybać, albo wyczekiwać zmian warunków umowy, bo wtedy będę mógł ją rozwiązać na mocy nieprzystania na jej nowe warunki.

Giganci na rynku zdają się dostrzegać zagrożenie, jakie czyha w postaci tego typu ofert na kartę. Próbują kompensować potencjalne straty oferując coraz tańsze taryfy mix, jednak... w dalszym ciągu nie są w stanie zaoferować przy tym swobody, jaką daje nieokraszona umową oferta prepaid.

Mądry Polak po szkodzie - mówi przysłowie - a w tym wypadku, szkody łatwo uniknąć. Wystarczy dokładnie przyjrzeć się własnym potrzebom. Może się okazać, że teoretycznie niszowe oferty na kartę, sprawdzą się o wiele bardziej, niż drogi abonament, czy nawet tańszy mix u dużego operatora.

*Część grafik pochodzi z serwisu Shutterstock

Lokowanie produktu
Najnowsze