REKLAMA

Bloodborne to cudowna bestia. Dla tej gry warto kupić PlayStation 4 - recenzja Spider's Web

Bloodborne to gra, dla której trzeba kupić PS4 – recenzja Spider’s Web
REKLAMA

Mrok był tak gęsty, że mogłem kroić go mieczem. Poruszałem się powoli, zaglądając w każdy kąt. Już dawno nie napadła na mnie żadna bestia. Szczęście, biorąc pod uwagę, że skończył mi się zapas mikstur. Trzy razy rozejrzałem się więc na boki nim podszedłem do skrzyni ze skarbem. Czysto. Gdy podnosiłem zakurzone wieko, zwalił się na mnie olbrzymi pająk. Moje ciało z gruchotem padło na posadzkę. No tak – zapomniałem przyjrzeć się sufitowi. Bloodborne zjadło mnie po raz 34.

REKLAMA

Posiadacze PlayStation 4 mogą się pochwalić szeregiem zróżnicowanych gier na wyłączność. Mieliśmy gry średnie, dobre i bardzo dobre. Brakowało jednak „tego czegoś”. Brakowało produkcji wybitnej. Takiej, po którą idzie się do sklepu i wychodzi razem z konsolą pod pachą. Takiej, dla której decyduje się o zakupie sprzętu do grania na następne kilka lat. W mojej ocenie ową perłą w koronie Sony będzie właśnie Bloodborne.

Bloodborne™_20150322015441

Witajcie w Yharnam – najpiękniejszym koszmarze, jaki udało się stworzyć mistrzom z From Software.

Gdy po raz pierwszy wyjdziecie z mrocznej, drewnianej i bogato urządzonej kliniki zabraknie wam tchu. Jeżeli graliście w inne dzieła From Software, wiecie, że te nigdy nie grzeszyły urodą. Ich piękno skrywało się w pewnej surowości i ciężkich do wychwycenia detalach. Z Bloodborne jest zupełnie inaczej. Tytuł przygniata gracza niesamowitą grafiką i dusi liczbą detali. Miasto Yharnam jest równie piękne co niebezpieczne.

Bloodborne™_20150319201251

Strzeliste pod samo niebo wieże. Wspaniałe katedry i uliczki wybrukowane kamieniem. Mnóstwo powozów, fontann i pomników. Wszystko skąpane w deszczu i mgle. Twórcy mocno oderwali się od realiów mrocznego fantasy. From Software z impetem weszło w gotyk. W erę prochu palnego i postępu medycyny. To pierwsza gra tego studia na konsolę nowej generacji i dostrzeżecie to na absolutnie każdym kroku. No, oczywiście o ile nie jesteście zajęci walką o przetrwanie.

Bloodborne to jedna z najładniejszych gier na konsole ósmej generacji.

Nie chce mi się wierzyć, że ta gra pochodzi od twórców Dark Souls. Zaledwie kilka dni temu grałem w drugą odsłonę tej serii, przygotowując nasz wyjątkowy materiał. Jej surowość i prostota mocno kontrastuje z przepełnionym detalami światem Bloodborne. W grze na wyłączność dla PS4 będziecie się wręcz potykać o elementy dekoracji. Wiele z nich można zniszczyć, a każdy buduje niesamowitą, niepowtarzalną atmosferę.

Bloodborne™_20150319214706

Mroczny klimat dosłownie wylewa się z ekranu. Nie tylko w mieście Yharnam, ale również innych lokacjach. Zgubiłem się w ciemnym lesie, rozpaczliwie szukając z niego wyjścia. Olbrzymi, otulony śniegiem zamek to widok, którego nigdy nie zapomnę. Popadające w ruinę farmy wokół miasta to moje ulubione miejsce, z kolei koszmary na jawie – co będę pisać. Sami powinniście je zobaczyć.

Do tej mieszaniny dodajcie teraz wilkołaki. Plagę, która zamienia mieszkańców Yharnam w odczłowieczone bestie. Kościół walczący z chorobą i tropicieli specjalizujących się w polowaniu na potwory. No i oczywiście mieszkańców, pozamykanych na cztery spusty we własnych domach. Nawet tam nie mogą być jednak bezpieczni. Podobnie jak gracz, który powinien mieć oczy dookoła głowy. Chociaż na papierze Bloodborne nie jest częścią serii „Souls”, w praktyce to kolejny przedstawiciel tego niesamowitego zbioru. O ile nie najlepszy z nich wszystkich.

Bloodborne™_20150323031444

Będziesz ginąć. Naprawdę często.

Wzorem Dark Souls i Demon’s Souls, cechą rozpoznawczą Bloodborne jest wysoki poziom trudności. W mojej ocenie wędrówka po Yharnam była łatwiejsza niż walka z poprzednimi tytułami From Software. Znam jednak graczy, których Bloodborne zmasakrowało, rozerwało, zjadło, wypluło i zjadło ponownie. Wszystko zależy od adaptacji fanów serii do nowej mechaniki walki. Ta jest dla mnie strzałem w dziesiątkę.

Bloodborne™_20150323231747

Sam zginąłem dokładnie 34 razy nim dotarłem do ostatniego przeciwnika. Kilka razy przez własną głupotę. Kilka za sprawą nieuwagi. Większość – ze szponów wszechobecnych bestii i chorych, którzy czyhają na gracza za każdym rogiem i w każdej ciemnej dziurze. Kiedy jednak poczułem mechanikę Bloodborne, kiedy ta weszła do mojego krwiobiegu, nie mogłem pozbyć się uśmiechu z twarzy. Nowy system walki jest kapitalny.

Defensywa? Jaka defensywa? Najlepszą obroną jest atak.

W Dark Souls uwielbiałem grać defensywnie i zachowawczo. Chowałem się za olbrzymią tarczą i ciskałem we wrogów ostrzem halabardy. Trzymałem ich na dystans. W Bloodborne to niemożliwe. Po pierwsze – z drobnymi wyjątkami nie ma tutaj tarcz. Po drugie – to właśnie podczas ataku możesz nie tylko pokonać przeciwnika, ale również zregenerować własne zdrowie.

Bloodborne™_20150322014931

Gdy bestia zada cios, istnieje szansa na odzyskanie części utraconych punktów życia. Ba, doświadczeni tropiciele potrafią odzyskać pełną ich pulę. Wszystko w trakcie walki, bez uciekania czy korzystania z mikstur. Aby to się udało, trzeba zadać przeciwnikowi cios możliwie szybko po utracie własnego życia. Dzięki chęci odzyskania cennych kropel krwi każdy z oponentów jest stale w ruchu.  Nikt tutaj nie stroni od walki, a wycofuje się tylko w ostateczności.

Tarcze zastąpiła różnego rodzaju broń palna. Pistolety i strzelby są jednak żałośnie słabe. Nie służą do zadawania obrażeń, a jedynie wybijają wrogów z rytmu oraz przerywają ich ataki. Doświadczeni gracze bez problemu wytrącą bestię z równowagi strzelbą, po czym zadadzą druzgocące obrażenia bronią białą. W praktyce system działa doskonale i zachęca do eksperymentów z wyposażeniem. Niestety, tego nie ma za dużo, o czym później. Tak czy inaczej – żegnaj tarczo, witaj garłaczu. Płakać o dziwo nie będę.

Bloodborne™_20150320003803

Zmian jest znacznie, znacznie więcej.

Gotycki styl oraz bardziej ofensywna walka to nie jedyne zmiany jakie przynosi Bloodborne. Twórcy zrezygnowali z automatycznie odnawiających się przedmiotów leczących. Chcesz mieć zapas fiolek? W takim razie idź w teren i je zdobądź. Ewentualnie kup za zdobyte punkty doświadczenia. Te tradycyjnie tracimy po każdym zgonie. Tym razem mogą je jednak przejąć dzikie bestie. Dopiero po ich rozpłataniu dostaniemy zagrabioną własność.

Bloodborne™_20150320232515

Wrogowie są słabsi, ale atakują w znacznie liczniejszych grupach. Każda z broni obecnych w grze posiada drugi, alternatywny tryb działania. Skromny mieczyk zamienia się w olbrzymi claymore, a niepozorna laska w ostry niczym brzytwa łańcuch. Odkrywanie alternatywnych możliwości nowych narzędzi zniszczenia to frajda sama w sobie.

We From Software zmienili podejście do „ognisk” - punktów kontrolnych. Te wciąż są obecne, ale nieco rzadziej. W Bloodborne bardziej liczą się skróty i tajne ścieżki, od których wręcz pęka Yharnam. Miasto zawsze czymś zaskakuje, nawet w końcowej fazie rozgrywki. Jeżeli uwielbiacie odnajdywać dźwignie, sekretne pomieszczenia i ukryte skarby – będziecie w raju. Oczywiście o ile najpierw oczyścicie teren. W przeciwieństwie do Dark Souls II oponenci odradzają się po każdym zgonie gracza i każdej teleportacji. Nigdy nie da się ich wybić co do nogi.

Bloodborne™_20150319002854

Tryb wieloosobowy został dopracowany, ale to wciąż udręka.

Wokół zmagań z trybem wieloosobowym w grach From Software powstają już legendy. Prosty, oczywisty tryb kooperacji i rywalizacji? To nie w stylu Japończyków. Aby spotkać się ze znajomymi trzeba korzystać ze specjalnych przedmiotów, a to kosztuje. Co więcej, obecność innego gracza w wymiarze gospodarza kończy się wraz z pokonaniem miejscowego „bossa”. Nie ma bossa bądź padł wcześniej? Więc zapomnijcie o kooperacji.

Bloodborne™_20150323215132

Trochę szkoda. Po cichu liczyłem na wspólne, permanentne zwiedzanie gotyckiego, skąpanego w mroku miasta. Oczywiście gra byłaby wtedy zbyt prosta. Rozumiem dbanie o odpowiedni balans trudności. Ten jest kluczowy dla tytułów pokroju Bloodborne’a. Z drugiej strony tryby sieciowe są po prostu archaiczne. Wspólna zabawa ze znajomymi przypomina roszady z sieciowymi usługami Nintendo. Dla tych, którzy nie posiadają produktów Wielkiego N tłumaczę – to nic przyjemnego.

Mnóstwo, mnóstwo dodatkowej zawartości.

Na całe szczęście twórcy nadrabiają masą możliwości i dodatków, od których pęka Bloodborne. Najciekawszym novum są podziemia. Te w ograniczony sposób można eksplorować wraz ze znajomymi. Kolejne, coraz głębsze poziomy labiryntu budzą skojarzenia z Diablo i są świetną odskocznią od zmagań na powierzchni miasta. Nie mam pojęcia co czai się na najniższych poziomach lochów i już nie mogę się doczekać aby to sprawdzić.

Bloodborne™_20150319201739

Podziemia stanowią świetny „endgame” – zawartość do ogrania po przejściu wątku fabularnego. Ten jest rozplanowany na kilkadziesiąt satysfakcjonujących godzin. We współczesnej branży gier wynik wręcz nie do pomyślenia. Gdyby tego było mało, w Bloodborne jest wiele dodatkowych, zupełnie opcjonalnych lokacji. Wcale nie trzeba je odwiedzać aby pokonać grę. Ich obecność pokazuje jednak, jak wiele pracy włożyli w ten tytuł producenci. Nie sposób tego nie docenić.

Liczę, że wielowarstwowe podziemia jak i sam Yharnam będą rozwijane za sprawą dodatków i DLC. Podobnie jak inne gry From Software, również Bloodborne ma potencjał aby żyć na długie miesiące po premierze. Kupno tej gry to dobra, długoterminowa inwestycja. Zawartości jest naprawdę sporo i momentami po prostu nie wiadomo, w co ręce włożyć. No, ewentualnie z czyich rąk zginąć.

Bloodborne™_20150323212436

Nie wszystko jest idealne.

Bloodborne to cudowna gra. Nie jest jednak idealna. Dzieło From Software jest wielką sztuką kompromisu. Kosztem intensywnej akcji i filmowych pojedynków tytuł Japończyków stracił na czymś niezwykle ważnym – swobodzie i skomplikowaniu. Zapomnijcie o czymś takim jak wybór klasy postaci czy władanie magią. Pod tym względem Bloodborne zostało znacząco wykastrowane.

Bloodborne™_20150322115836

Bogactwem serii Dark Souls od zawsze była mnogość taktyk, broni i pancerzy. Każdy grał tak, jak miał na to ochotę. Chciałeś ciskać kulami ognia – ciskałeś kulami ognia. Chciałeś chować się za tarczą i grać defensywnie – tak też się działo. W Bloodborne wybór ogranicza się do oręża zagłady oraz części ubioru jaką mamy na sobie.

Niestety, zarówno arsenał jak i szafa są znacznie mniejsze niż w poprzednich grach. Uproszczeniu uległy ekrany statystyk. Gracze nie muszą się już przejmować takimi elementami jak udźwig czy zdolność do korzystania z danego typu broni. Długoletni fani serii „Souls” mają pełne prawo kręcić na to nosami. Nowi gracze powinni być jednak zachwyceni. Dzięki uproszczeniom Bloodborne jest znacznie bardziej przystępne dla osób spoza kręgu fanatycznych wyznawców From Software. Tak, sam się do niego zaliczam.

Bloodborne™_20150319124937

Bloodborne to najlepszy tytuł w jaki grałem na PlayStation 4.

Konsola doczekała się najlepszej produkcji na wyłączność w całej swojej krótkiej historii. Dla tej gry warto pomyśleć nad kupnem platformy Sony. Oczywiście pod warunkiem, że od interaktywnych produkcji oczekujecie czegoś więcej niż tylko podążanie za strzałkami, wciskanie przycisków wyświetlanych na ekranie i wybieranie opcji dialogowych.

REKLAMA

Bloodborne bez dwóch zdań nie jest grą dla każdego. Jednak ci śmiałkowie, którzy odważą się rzucić wyzwanie temu potworowi, na pewno odkryją jego cudowne, piękne i niesamowicie grywalne wnętrze. Nie tyle warto, co po prostu trzeba. Do zobaczenia w mrocznych alejkach Yharnam. Planuję zostać tutaj na długie tygodnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA