Ironicznie i poważnie popieram, czyli ile warte są nasze opinie w sieci?
Pod pewnym polskim tekstem o tym, że żydowski internetowy magazyn Tablet wprowadza opłaty za możliwość komentowania, pierwszy komentarz brzmiał mniej więcej tak: “ŻYDOWSKI magazyn KAŻE użytkownikom PŁACIĆ. To takie oczywiste :)”. Chciałabym ogłosić tę wypowiedź wypowiedzią roku i przykładem, dlaczego komentarze są coraz bardziej niepotrzebną częścią internetu.
Tablet chce kasować 2 dolary za dzień komentowania, 18 za miesiąc i 180 dolarów za rok niewątpliwej przyjemności wypowiadania się pod materiałami redakcyjnymi. Masz coś do powiedzenia, ale nie zamierzasz płacić? Wrzuć to na fejsa, Twittera czy swojego bloga z własnym komentarzem - w ten sposób “zapłacisz” za przeczytany materiał, który widocznie jest tego wart skoro komentujesz .
Proste, genialne i uczy pokory.
Od zarania treści internetowych przyzwyczailiśmy się do możliwości komentowania. Najpierw anonimowego, teraz coraz częściej za połączeniem profili społecznościowych. To nasz przywilej, wolność słowa i gdy nie daj Boże ktoś nam ją próbuje odbierać, to krzyczymy “CENZURA, KOMUNA!”.
I gdy tak czasem zjeżdżam w komentarze w różnych miejscach i czytam je sobie, to zastanawiam się po co? Po co komentarze?
Jest kilka typów komentujących. Największą grupę stanowią ci niezadowoleni - to oni zwykle zjeżdżają z tematu, krytykują samą treść ale jeszcze częściej po prostu wyrażają swoje opinie. Najczęściej frustracje. Bo to złe, bo nie takie, a w ogóle to mam coś ważnego do powiedzenia na inny temat. Poza tym muszę wyrazić swoje zdanie, bo je mam. Moje zdanie. Moje zdanie jest najmojsze i muszę poinforować świat, że je mam.
Stąd tak wiele komentarzy zaczyna się od formy pierwszej osoby liczby pojedynczej i już po chwili odbiega od tematu. Na przykład przy tekście o jakimś sprzęcie zwykle zobaczymy mnóstwo komentarzy w formatce “Sprzęt xxxx cośtam, ja kupiłem ostatnio inny i…..”. Pod treściami bardziej politycznymi stado komentujących ekspertów prezentuje (bo nie wymienia się nimi) swoje poglądy, teorie i domniemywania, a pod teledyskami na YouTube czytam dziesiątki tekstów o tym, dlaczego ten nowy kawałek Modest Mouse jest kiepski i jak band powinien grać. No i po co Isaac przestał brać narkotyki, teraz nie umie w muzykę?
Wspomniany przerywnik muzyczny:
A ja zachwycona kolejnym kawałkiem zespołu czekam na płytę jak na szpilkach i nie komentuję, bo co mam napisać? Że mi się podoba, że to fajne brzmienie, że teksty świetne? Zaraz zleci się mnóstwo ekspertów od narzekania i będą kłócić się sami ze sobą o to, dlaczego ja nie mam racji. Ja tymczasem wyłączę powiadomienia i posłucham muzyki postanawiając, że komentowanie jest głupie.
Nie mówię nawet o spamerach, trollach, naczelnych hejterach i wytykających wszystko nienawistnikach sprzed ekranu. Zauważyliście, że gdy w sieci ktoś niemieszczący się w ultraprzeciętnych standardach - niekoniecznie szczupły czy niekoniecznie zgodny z kanonem atakcyjności - robi karierę, to zaraz blogosfera i media zachwycają się tym, że ktoś wybiegający poza standard odnosi sukces i pytają, jak radzi sobie z hejterami?
To tylko dygresja. Wracając do tematu komentarzy chciałabym dowiedzieć się, skąd bierze się przekonanie, że prawo do komentowania pod treściami jest prawem podstawowym, a możliwość wyrażania własnych opinii nie u siebie taka ważna?
Bo Tablet próbujący za jednym razem załatwić problem bezsensownych komentarzy i płatności za treści, które zamykają je na szerszą widownię, jest naprawdę ciekawym zjawiskiem. Nie tylko z finansowego, ale zwykłego społecznego punktu widzenia.
Płacenie za możliwość komentowania jest takim liściem w twarz, pokazaniem czytelnikom, że w zasadzie ich opinie, które wiążą się z masą niedogodności (otworzenie na trolle, hejterstwo, konieczność moderacji co też pochłania środki) mają tak naprawdę niewielką wartość. Jeśli ktoś ma merytoryczne uwagi, napisze do redakcji lub autora. Jeśli ktoś chce potrollować - niech robi to w “swoich” miejscach w sieci.
Wspaniałe to podejście.
Kibicuję poważnie i ironicznie, bo sama pochodzę z pokolenia przekonanego o swojej wyjątkowości, które ma niesamowicie mocną chęć uderzania wszystkich swoją opinią w twarz, o czym niech świadczy ten tekst.