Kto by pomyślał, że problemem materiałów w jakości 4K mogą okazać się… płyty i kable?
W 2015 roku jesteśmy u progu masowego rozpowszechnienia się rozdzielczości Ultra HD. W teorii nowy standard wygląda świetnie (kto nie lubi filmów i gier w takiej jakości?), lecz w praktyce wielkim problemem pozostają nie tyle materiały, co ich nośniki.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że rozdzielczość Ultra HD niebawem będzie takim samym standardem, jakim dziś jest Full HD. Ekrany o rozdzielczościach 3840x2160 pikseli były do niedawna prawdziwą rzadkością. Dziś bez problemu znajdziemy takie telewizory i monitory, a wszystko wskazuje na to, że także w świecie urządzeń mobilnych może zapanować standard Ultra HD. Wraz z poszerzaniem oferty rośnie też jej przystępność, bo ekrany 4K tanieją dosłownie z miesiąca na miesiąc.
Cały czas sporym problemem jest dostępność treści, choć na tym polu sytuacja także się poprawia. Coraz więcej nowych filmów i seriali jest dostępnych w rozdzielczości UHD, a starsze produkcje są remasterowane. Coraz łatwiej jest też wyprodukować własny materiał 4K, bo w takiej jakości nagrywają już aparaty, kamerki sportowe a także smartfony.
Obecnie główny problem leży na innej płaszczyźnie. Naprawdę z trudem mieści mi się w głowie, że w dobie nieprawdopodobnie szybkiego rozwoju technologicznego balansujemy na krawędzi możliwości tak prozaicznej rzeczy, jaką jest… nośnik danych. Nie mamy odpowiednich płyt, nie mamy odpowiednich kabli, a jako użytkownicy często nie mamy nawet odpowiednio szybkiego łącza, by streamować obraz 4K bez nośnika. Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Dzisiejszy standard DVD obchodzi w tym roku swoje 20 urodziny…
Choć trudno w to uwierzyć, to płyta DVD w tym roku kończy 20 lat. Standard został wymyślony i opracowany w 1995 roku dzięki połączeniu sił inżynierów firm Philips, Sony, Toshiba i Panasonic.
Płyty DVD-Video są do dziś najpopularniejszym nośnikiem filmów, choć nie są w stanie zapewnić nawet rozdzielczości Full HD. Płyta DVD-Video jest w stanie „udźwignąć” jedynie materiał w formacie 720x480 pikseli (720×576 dla systemu PAL) czyli 420p. A to w dzisiejszym świecie jest żenująco niską wartością. Mimo tego, w każdym większym sklepie bez problemu znajdziemy filmy na DVD. I nie mam na myśli staroci, bowiem na DVD wychodzi większość kinowych hitów, jak choćby Hobbit, czy Igrzyska śmierci. To najlepiej świadczy o sile tego nośnika.
…a płyta CD ma już 33 lata.
DVD jest przestarzałym standardem, ale jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja płyty CD-ROM. Płyta CD zadebiutowała w 1982 roku. I choć wówczas niewiele osób sądziło, że kiedykolwiek zobaczy ją na własne oczy, a tym bardziej, że kiedykolwiek będzie miało potrzebę skorzystania z niej, to historia potoczyła się zupełnie inaczej. Do dziś w wielu sytuacjach CD jest po prostu standardem.
W dzisiejszym świecie ultrabooków i tabletów często wmawiamy sobie, że napęd CD/DVD to czysty archaizm i rzecz zbędna. Tymczasem zderzenie z rzeczywistością bywa brutalne. Zdjęcie RTG od lekarza dostaje się na płycie CD, podobnie jak zdjęcia do dokumentów od „fotografa” (choć w tym wypadku to określenie wyjątkowo nie pasuje do zawodu). Na uczelniach do prac dyplomowych również z reguły trzeba dołączyć cyfrową wersję na płycie CD, ponieważ w takiej formie jest ona sprawdzana programem antyplagiatowym.
W tym roku zadebiutuje pierwszy nośnik oferujący rozdzielczość Ultra HD – Blu-ray 4K. Czy będzie takim samym niewypałem jak Blu-ray?
Jakość Full HD mógł zapewnić dopiero format Blu-ray, który jest oficjalnie na rynku od 2006 roku. Taki napęd pojawił się wówczas w debiutującej konsoli PlayStation 3, tuż po wygraniu wojny z konkurencyjnym standardem HD-DVD. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że dysk BR nie może na dobre przyjąć się na rynku, a szczególnie na rynku polskim, gdzie widzowie wolą kupić film na DVD za 20 zł, niż Blu-ray za 80. Czy tak samo będzie z następcą tego formatu?
Stowarzyszenie Blu-Ray Disc Association zatwierdziło prawdopodobnie ostateczną specyfikację formatu 4K Blu-ray (choć nie musi to być ostateczna nazwa), który zadebiutuje na rynku pod koniec 2015 roku. BR 4K będzie mógł wyświetlać filmy w rozdzielczości Ultra HD w 60 kl/s i obsłuży kodek H.265/HEVC.
Nowe dyski będą miały początkowo pojemność 66 GB (dwuwarstwowe) lub 100 GB (trójwarstwowe). Nie są to więc wartości, które wybiegają mocno w przyszłość, bowiem identyczne pojemności bez problemu uzyskują dzisiejsze płyty Blu-ray.
Inaczej niż w przypadku początków dysków Blu-ray, nowy format nie będzie miał żadnego konkurenta. Ten fakt najlepiej pokazuje, że nowy format powstaje jedynie z musu i pod wpływem nacisków producentów telewizorów i treści. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że płyta zadebiutuje dopiero na sam koniec 2015 roku?
Z kolei na horyzoncie nie ma żadnej propozycji rozwiązania problemu jakości 8K (7680 × 4320 pikseli). W tym formacie jedna klatka filmu zajmuje aż 33 megapiksele. Format 8K ma dodatkowo domyślnie wspierać 120 kl/s, a to oznacza, że jedna minuta takiego materiału przed kompresją zajmie aż 350 GB. Są to wartości, które wybiegają daleko poza obszary dostępne dziś dla jakiejkolwiek technologii płyt. W planach jest technologia dysków białkowych (Protein-Coated Disc), w których pojedyncza warstwa mogłaby mieć pojemność 50 TB. To jednak melodia odległej przyszłości i trudno wyrokować, czy białkowe płyty trafią kiedyś do sprzedaży.
Płyta to nie wszystko, bo obraz trzeba jeszcze czymś przetransportować
Nowy standard Blu-Ray 4K to tylko połowa układanki. Nawet jeśli pojawią się pierwsze odtwarzacze takich płyt, to obraz i dźwięk trzeba jeszcze wysłać do ekranu. Tu pojawia się kolejny problem, bowiem opieszałość we wdrażaniu nowych standardów odbija swoje piętno także w dziedzinie przesyłania danych. Absolutnym standardem przesyłania obrazu i dźwięku jest dziś HDMI. Standard ten zadebiutował na rynku konsumenckim w 2003 roku i od tego czasu jest stale rozwijany.
Pierwsza wersja HDMI pozwalała przesyłać obraz w maksymalnej rozdzielczości 1920x1200 pikseli z odświeżaniem 60p. Z kolei najnowsza wersja HDMI 2.0, która zadebiutowała pod koniec 2013 roku, pozwala na przesyłanie obrazu w rozdzielczości 4K (maksymalnie 4096x2160 pikseli), przy 60 kl/s. Jednocześnie z sygnałem wideo może być przesyłany także cyfrowy dźwięk, a konkretnie do 32 nieskompresowanych kanałów audio jednocześnie.
HDMI 2.0 wygląda więc bardzo sensownie, natomiast ten interfejs jest dziś białym krukiem, bowiem tylko nieliczne sprzęty go obsługują. Obecnie króluje jeszcze HDMI 1.4, które potrafi wyświetlić obraz w Ultra HD 24p lub Full HD 60. Ten standard jest dziś w większości telewizorów, odtwarzaczy multimediów, a nawet w nowych konsolach PlayStation 4 i Xbox One. Alternatywnym standardem jest bardziej zaawansowany DisplayPort, choć służy on głównie do podłączania komputera do zewnętrznych ekranów.
W przypadku kabli standardem przyszłości może okazać się zaprezentowany na targach CES 2015 SuperMHL, zatwierdzony oficjalnie przez MHL Consortium. Chociaż pierwsza wersja standardu MHL zadebiutowała w 2010 roku i służyła do transmisji obrazu z telefonów, to najnowszy standard zrywa z przeszłością i ma ambicje wejścia a terytorium sprzętu RTV.
Standard SuperMHL pozwala przesyłać obraz w rozdzielczości 8K przy 120 kl/s, zapewniając przy tym pełne wsparcie technologii HDR. Standard może także obsłużyć do 8 wyświetlaczy z jednego źródła. Zapewnia również wsparcie dla systemów Dolby Atmos, DTS-UHD i 3D Audio. SuperMHL może także dostarczać urządzeniom mobilnym do 40W energii wprost z telewizora. Standard będzie wyposażony w wiele typów wtyczek, w tym HDMI-A, jak i nowy typ dwustronnego złącza USB Type-C.
Wygląda więc na to, że technologie przesyłania danych rozwijają się znacznie sprawniej od samych fizycznych nośników.
A może streaming?
Pozostaje pytanie, czy w 2015 roku potrzebujemy jeszcze fizycznych nośników. Być może rozwiązaniem jest po prostu strumieniowanie obrazu przez Internet. W końcu komputery i urządzenia mobilne są stale podłączone do Sieci, natomiast każdy nowoczesny telewizor Ultra HD jest jednocześnie telewizorem Smart TV, który także potrafi korzystać z dobrodziejstw Internetu. W razie potrzeby można również skorzystać z set-top-boksów do strumieniowania wideo.
Strumieniowanie materiałów wideo może okazać się odpowiedzią. YouTube już od dwóch lat potrafi streamować materiały Ultra HD. Do tego zaczynają dołączać największe światowe usługi VOD. UHD oferuje już Netflix i Amazon Prime, lecz niestety żaden z nich nie jest jeszcze dostępny w Polsce.
W przypadku streamingu rzeczywiście odpada problem nośnika, a najczęściej też problem kabla i interfejsu minimum HDMI 2.0 (o ile nie decydujemy się na set-top-box). Niestety powstaje nowy problem w postaci przepustowości łącza. Obraz UHD o powierzchni czterokrotnie większej od Full HD jest znacznie bardziej wymagający – zwłaszcza, jeśli chcemy go oglądać w 60 kl/s. Aby mówić o komfortowym strumieniowaniu materiałów UHD, łącze powinno mieć przepustowość na poziomie minimum 25 Mb/s. Teoretycznie już 16 Mb/s powinno wystarczyć dla transmisji skompresowanej kodekiem HEVC/h.265, jednak w miarę sensowny bitrare stawia wyższe wymagania.
Oczywiście w przypadku korzystania z Wi-Fi, taką samą przepustowość musi też obsługiwać router, choć ten wymóg spełniają wszystkie współczesne urządzenia. Obecnie większym problemem może okazać się wspomniany set-top-box, bowiem na rynku praktycznie nie ma jeszcze urządzeń potrafiących obsłużyć sygnał wyjściowy w rozdzielczości UHD.
Rozwój technologii Ultra HD dobitnie pokazuje jak trudno wdrożyć na rynek konsumencki nowy standard
Jak przekonać widza do przesiadki, skoro treści jest niewiele, a nośników nie ma wcale? Jak zyskać zaufanie widza, kiedy po drodze było kilka całkowicie chybionych pomysłów (z domowym 3D na czele)? W takiej sytuacji trudno się dziwić, że klienci podchodzą niechętnie do nowości.
Choć z drugiej strony, film obejrzany w Ultra HD na wielkim ekranie (a już nie daj Boże u sąsiada!) potrafi sprawić, że stan współczesnej technologii przestaje mieć znaczenie, a portfel zaczyna się szeroko otwierać.
*Część zdjęć pochodzi z serwisu Shutterstock.