Akcjonariusze Microsoftu nie czytają Przemka Pająka, wartość akcji leci w dół
Skoro wszystko idzie zgodnie z planem, to czemu po publikacji bardzo dobrych wyników finansowych wartość akcji Microsoftu poleciała zauważalnie w dół? Skoro transformacja Microsoftu się praktycznie dokonała, to skąd ten spadek? Odpowiedź jest jedna: Windows.
Firma Microsoft właśnie opublikowała swoje sprawozdanie fiskalne za ostatni kwartał ubiegłego roku. Jak Przemek mądrze przeanalizował, w ujęciu ogólnym nie ma w nich wielkich niespodzianek. Widać wzrosty w świadczonych usługach, widać konsekwentną realizację planu i wymierne efekty w postaci zwiększonych przychodów w większości działów, które zrestrukturyzowano i wystawiono na świecznik.
Tymczasem już w cztery godziny po ogłoszeniu powyższych wyników wartość akcji Microsoftu zaczęła pikować, tracąc nawet cztery procent swojej wartości. Dlaczego inwestorzy tak nerwowo reagują na bardzo dobry, jeżeli nie znakomity kwartał dla Microsoftu?
Przecież przychody są bardzo wysokie, zysk operacyjny również (mimo nieznacznego spadku względem analogicznego kwartału rok temu), a rezerwy finansowe firmy są najwyższe w całej jej historii. Odpowiedź na tę zagadkę jest prosta: dla większości inwestorów, Microsoft to Windows.
A Windows nie jest już bezpośrednim źródłem przychodów dla Microsoftu
Przychody z tytułu sprzedaży licencji na Windows, jak zauważa słusznie Przemek, spadły i to o zauważalną ilość. I to nie dlatego, że przesiadka z Windows XP w firmach została w większości zakończona i również nie dlatego, że rynek komputerów osobistych rośnie bardzo powoli. Spadły, bo miały spaść. Taki był plan. Bo Windows nie jest już synonimem Microsoftu.
Przypominamy, że Windows jest na chwilę obecną dla użytkowników indywidualnych właściwie darmowym systemem. Dla smartfonów i małych tabletów jest on, tak po prostu, za darmo, zaś dla klasycznych komputerów i dużych tabletów jego cena została znacznie obniżona poprzez wprowadzenie dystrybucji „Windows with Bing”. Cena pudełkowych licencji Windows została utrzymana, ale sprzedaż tychże od lat stanowi margines dla Microsoftu. Zupełnie inaczej wygląda sprzedaż licencji Windows dla firm, ale tu Microsoft nie ma się czego obawiać, sprzedaż wolumenowa utrzymuje znakomity poziom.
Spadki w przychodach z Windows będą coraz większe
Powyższe jest dopiero początkiem. Wraz z premierą Windows 10 sytuacja będzie jeszcze ciekawsza. Nie tylko wszyscy posiadacze licencji na Windows 7 lub nowszy otrzymają Windows 10 za darmo, to od tej pory licencja jest… dożywotnia. Oznacza to, że użytkownicy będą otrzymywali nowe funkcje przeznaczone dla systemu Microsoftu za darmo, jeżeli ich sprzęt jest z nimi zgodny. Ponownie, wszystko idzie zgodnie z planem.
Inwestorzy jednak mają inne zdanie. Dla nich nie liczy się to, że najbardziej prestiżowa i dochodowa część Microsoftu, a więc chmura dla firm, odnotowała po raz kolejny zawrotny, 117-procentowy wzrost (i jest niezależna od losów Windows). Nie jest też istotny fakt, że po rozstaniu się z Nokią Microsoft pobił wszystkie rekordy sprzedażowe Lumii ani nawet to, że komputery Surface Pro zaczynają być obecne na rynku nie tylko w teorii. Nawet tak głupia rzecz jak Minecraft, który odnotowuje rekordowe wzrosty, ich nie wzrusza, czy wzrosty we wszystkich płatnych usługach dla użytkowników indywidualnych.
Dla inwestorów Microsoft to Windows i długo to się nie zmieni. Jest w tym wszystkim jednak jeszcze jeden problem: Microsoft to może już nie synonim Windows, ale Microsoft to jak najbardziej akcjonariusze i inwestorzy. A ten, w zamian za ich kapitał, musi podporządkowywać się do ich woli. A to może być bardzo twardym orzechem do zgryzienia dla Satyi Nadelli.
* Ilustracje pochodzą z serwisu Shutterstock