Liczę na to, że ten proces utrze nosa Apple i jego brudnym marketingowym sztuczkom z cenami iPhone’ów
W Stanach można pozywać za wszystko - o to, że podłoga w McDonaldsie była śliska, a nie było o tym informacji, lub o to, że Apple reklamuje 16 GB przestrzeni dyskowej w iPhonie 6, a de facto jest w nim tylko 12,7 GB dostępne dla użytkownika. Temu ostatniemu akurat mocno kibicuję. Może gdy Apple przegra w sądzie, to przestanie stosować przykre dla klientów sztuczki marketingowe.
Ile kosztuje iPhone 6? W Ameryce - 649 dol., a patrząc na oficjalne polskie ceny - 2949 zł. To więcej niż ceny zdecydowanej większości flagowych modeli konkurencyjnych producentów smartfonów, ale nie na tyle więcej, by zupełnie odstraszać potencjalnie zainteresowanych iPhone’ami klientów.
Tyle, że… każdy kto używa iPhone’a, przynajmniej od wersji iPhone 4, wie o tym, że model 16 GB, a taki właśnie oferowany jest w podstawowej cenie 2949 zł to wersja, z której wiele nie wyciśniemy. Dostępnej przestrzeni dyskowej jest tam de facto 13 GB, a gdy wybierzemy sugerowaną przez Apple’a opcję backupu w iCloud, to tracimy kolejne 2, 3 GB miejsca. W rezultacie klient zostaje z ok 10 GB miejsca, to w dzisiejszych czasach, gdy gry mobilne potrafią ‚ważyć’ po 2 GB, naprawdę niewiele, by nie powiedzieć kompromitująco mało.
Dlatego większość klientów wybiera iPhone’y z większymi dyskami. I tu zaczyna się brzydka marketingowa gra Apple’a.
W ofercie Apple nie ma bowiem modelu 32 GB lecz jest od razu model z 64 GB dyskiem, który kosztuje o 100 dol. więcej (749 dol.), a w przypadku złotówek 450 zł więcej (3399 zł). Każdy, kto zna realia cen dysków flash wie, że to iście bandyckie zagranie, bowiem różnica cen dysków z 16 i 64 GB jest znacznie, znacznie mniejsza.
Tak więc dla tych, którzy iPhone’y kupują świadomie, kosztują one od 3399 zł (749 dol.) wzwyż (za model ze 128 GB dyskiem zapłacimy 3849 zł lub 849 dol.).
Wróćmy teraz do procesu, który wytoczyli Apple’owi dwaj klienci z Miami.
Skarżą oni Apple’a nie tylko o to, że kłamie w swoich reklamach informując o 16 GB miejsca na dane w iPhone’ach, ale także o to, że nie da się w smartfonach Apple rozszerzyć pamięci np. kartami SD, a także o to, że Apple sugestywnie wymusza na użytkownikach, którym kończy się przestrzeń dyskowa przejście na płatne opcje iCloud.
Nie są to praktyki, których nie stosowaliby inni producenci smartfonów - w końcu informując o rozmiarach dysków wszyscy podają informacje o pełnych wartościach bez tego, ile zabiera instalacja systemu operacyjnego - jednak Apple wykorzystuje to do brudnej marketingowej gry, w której promuje sztucznie obniżone ceny.