REKLAMA

Żyję w przyszłości, choć nie wiedziałam, że będzie ona tak wyglądać

Siedzę przed komputerem. Mówię do niego "Ok, Google" i pytam o coś. Otwiera się nowa karta z odpowiedzią. Na spacerze słucham muzyki w słuchawkach, jednym gestem przesuwam po prawej słuchawce w górę i muzyka robi się głośniejsza. Przesuwam do przodu jakby od niechcenia, zmienia się utwór. Muzyka leci z zegarka, ktoś dzwoni. Dotykam słuchawek, odbieram telefon i rozmawiam. Mam mało miejsca w pamięci telefonu. Bez zastanowienia klikam folder zdjęć z aparatu i usuwam go całego. I tak wszystko jest przecież w chmurze. A nawet w dwóch.

Żyję w przyszłości, choć nie wiedziałam, że będzie ona tak wyglądać
REKLAMA
REKLAMA

Chrome OS dostał w wersji deweloperskiej aktualizację, która uruchamia nasłuchiwanie. Na razie działa tylko przy ustawionym języku angielskim (w polskim nie ma w ogóle opcji włączenia), jednak przecież to beta. Mówię komendę i, tak jak na smartfonach, system słucha o co pytam i wyrzuca mi odpowiedź. Bardzo przydatne, gdy robi się coś innego lub gdy nie chce się wpisywać zapytania. Działa niezwykle szybko i sprawnie.

Screenshot 2014-12-22 at 7.48.06 PM

Żyję w przyszłości. Gdybyście powiedzieli małej mi, że przyjdą czasy, gdy w kieszeni będę miała komputer z 3 GB RAM, zdolny uruchamiać gry, o których wtedy mi się nawet nie śniło, robiący zdjęcia, podłączony do niewyczerpanego źródła informacji i rozrywki, że będzie rozumiał co mówię, że komputer będzie ważył kilogram, że będę trzymać pliki gdzieś nie wiadomo gdzie na serwerach po drugiej stronie oceanu, czy nawet że słuchawki nie będą miały kabla i że będę je kontrolować delikatnymi dotknięciami, nie uwierzyłabym. Gdybyście powiedzieli, że urządzenia będą wykonywać moje głosowe polecenia, odpowiadać na pytania i "rozmawiać" między sobą, uruchomilibyście moją wyobraźnię, ale tak naprawdę nie potrafiłabym przyjąć tego jako realnej możliwości.

Ot, fantazje. Przyjemne i nierealne.

 
A ja nawet nie jestem w tym wszystkim specjalnie biegła. Wiem jak to działa, ale nie mam inteligentnego domu, nie używam wielu z nowoczesnych wynalazków ułatwiających życie. Mimo wszystko czasem, gdy kupuję bilet na autobus czy pociąg z telefonu, gdy sprawdzam rozkłady jazdy, czy jak rozmawiam z telefonu ze znajomymi z drugiego końca świata, widzę ich, oni widzą mnie, gdy sprzeczam się z kimś o jakiś fakt i natychmiastowo sprawdzam kto ma rację, to zamyślam się czasem nad tym, jak wspaniała jest nowoczesność. Gdy byłam młodsza, moja mama często komentowała nowe urządzenia i usługi technologiczne mówiąc, że gdyby tylko jej ojciec, fan nowości, mógł to zobaczyć, to by nie uwierzył.

Żyję w przyszłości. Dosłownie.

Mam jednak niepokojące uczucie, że to nie ta przyszłość, którą rysowano przede mną lata temu. W przyszłości-teraźniejszości wszystko miało być łatwiejsze. Tak wyglądało to na filmach, o tym pisały magazyny, to obiecywano w telewizji pozwalając wynalazcom na marzenia. Przesłania Lema, Dicka, Strugackich czy Asimova nie zaprzątały tak mocno umysłów. Kreślone przez nich wizje i dylematy wydawały się tak odległe, że nie wymagały przesadnej uwagi.

A potem zaczęto mówić o internecie. O tym, że jest niesamowitą skarbnicą wiedzy, że umożliwi przepływ informacji i idei na całym świecie, co sprawi, że staniemy się lepsi.

Jak jest, wiadomo. Z jednej strony skarbnica wiedzy, z drugiej narzędzie, które nawałem informacji powoduje przemykanie po powierzchni i coraz większą polaryzację opinii. Mieliśmy stać się bardziej otwarci, a walczymy o lajki od spambotów.

Za każdym razem, gdy wysyłam maila czy pytam o coś wyszukiwarkę, gdy łączę zegarek z telefonem, telefon z komputerem a komputer z głośnikami, gdy korzystam z tych moich sztucznych ułatwiaczy życia w głowie mam pewien paradoks. Cieszę się, że mogę tak ułatwiać sobie życie, a jednocześnie wiem, że tworzę na siebie pułapkę. Eksponuję się na cały świat - każdy mój ruch jest śledzony, zapisywany. Wygodnie mi trzymać pliki w chmurze, ale jednocześnie nie wiem, kto ma, będzie miał i może mieć do nich dostęp.

REKLAMA

Żyję we wspaniałym świecie przyszłości, za którym nie zawsze nadążają moje zdolności zrozumienia konsekwencji.

"Ok, Google. Show me the future".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA