Właśnie tak każdy Singapurczyk spędza dwa lata, zanim pójdzie na studia
W Polsce zrezygnowaliśmy z obowiązkowej służby wojskowej , a w Singapurze każdy zdrowy na ciele i umyśle mężczyzna musi przez 2 lata służyć w Narodowych Siłach Zbrojnych. Nie jest to tylko bieganie z kałachem, bo pracować można również w Policji, jako strażak, albo „biały kołnierzyk”. Dlaczego tak mały naród zdecydował się marnotrawienie ludzkiego potencjału, który w czasie 24 miesięcy mógłby pomnażać korporacyjne środki?
Jak wygląda początek przygody Singapurczyków z siłami zbrojnymi? Bardzo podobnie jak w Polsce. Na początku kadet musi przejść testy zdrowotne, które mają odsiać osoby niezdolne do pełnienia służby wojskowej.
Później na pół roku trafia się do pierwszego obozu wojskowego - wstępu do pełnienia dwuletniej służby. Tam Singapurczycy uczą się podstawowych elementów zachowania w wojsku, musztry, obsługi broni, komend, a także są na bieżąco oceniani przez oficerów.
Oceny nie są nigdy ujawnianie do wiadomości publicznej, ani nawet samego zainteresowanego.
Po sześciu miesiącach na ich podstawie przenosi się go do zasadniczej części służby, jako początkujący komandos, strateg, policjant, medyk, pilot albo majtek.
Ten etap trwa kolejne 18 miesięcy, w czasie których mężczyźni spędzają 5 dni w tygodniu w wojskowych obozach, albo pracy na mieście, a na weekend dostają przepustki do domu.
Od poniedziałku do piątku mieszkają w dużych, choć wygodnych barakach na 20 osób z telewizorem, komputerem i klimatyzacją. Czas od świtu do zmierzchu mają wypełniony przez różne zadania i zwykłą fizyczną pracę. Mają zapewnione 3 posiłki dziennie, a także miesięczną pensję w wysokości 1000 sing. dol.
A jak taka służba wygląda? Jeden z moich kolegów trafił na ciepłą posadkę w straży pożarnej i większość swojej służby przesiedział wraz kolegami.
„W akcję” wyjeżdżał z rzadka, choć miał świadomość, że jego stanowisko na wypadek wojny to frontowy medyk, który zwykle przedziera się pod ostrzałem nieprzyjaciela, aby nieść pomoc potrzebującym kolegom.
W „pracy” spędzał średnio 15 dni miesięcznie. Najpierw wyrabiał dwie dzienne zmiany po 13 godzin, potem 2 dni odpoczywał i znowu wracał, lecz tym razem na zmianę nocną.
Dużą rolę odgrywa pochodzenie i wyznawana religia. Jeśli przodkowie adepta do 2 pokoleń wstecz byli Singapurczykami, to każdy rodzaj służby stoi przed nim otworem.
Jeśli jednak drzewo genealogiczne zawierało będzie ascendentów Malezyjskich, bądź Indonezyjskich to sprawa robi się bardziej skomplikowana. Podobnie jest w przypadku osób wyznania muzułmańskiego. Zwyczajnie nie daje się im broni do ręki, a także nie dopuszcza do poznania bardziej zaawansowanych tajników funkcjonowania służby wojskowej. Dlaczego?
Domniemywa się, że w razie konfliktu (a najbardziej prawdopodobny jest ten z pobliskimi Malezją i Indonezją) mogą oni zdezerterować i przejść na stronę wroga. Po co więc inwestować w ich trening skoro "zwrot z inwestycji" jest niepewny?
Etap służby wojskowej jest idealny do wzmacniania więzi młodego człowieka z ojczyzną, szczególnie tak młodą i pozbawioną długiej historii jak Singapur.
Według niektórych jest to również czas "prania mózgów", kiedy młodzikom wtłacza się do głów "filozofię potęgi Singapuru" i jego wyjątkowości na mapie świata.
Po dwóch latach służby przygoda każdego z Singapurczyków z wojskiem jest jeszcze daleka od zakończenia.
Każdy z nich jest co kilka lat wzywany na dwutygodniowe szkolenie, tak, aby nie zapomniał którą stroną stroną trzyma się pistolet.
Czas, jaki Singapurczycy spędzają w wojsku wywiera niebagatelny wpływ na całe ich dorosłe życie. Zaryzykowałbym stwierdzanie, że właśnie dlatego bardzo trudno jest tu spotkać otyłego localesa w sile wieku. Wszyscy są szczupli, wysportowani i dobrze zbudowani, chodzą na siłownię lub basen i biegają. Wielu owe nawyki wyrobiło w sobie w wojskowych obozach.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Karol Kopańko (@karolkopanko) Wrz 9, 2014 at 8:48 PDT
Generalnie zdania na temat wojska i udziale młodych ludzi w jego tworzeniu są w Singapurze podzielone i często zależą od politycznej orientacji.
Poniżej zapisałem główne argumenty obu "frakcji": Wady singapurskiej służby wojskowej:
- wyłącza mężczyzn z rynku pracy na 2 lata, podczas których mogliby już kilkukrotnie awansować. Singapurczycy zwracają uwagę, że jeśli jeszcze w collage'ach idą łeb w łeb z rówieśnikami z Indii czy Chin, to kiedy wracają z wojska to często są ich podwładnymi na swoim własnym terenie.
- jest przeciwko podstawowemu prawu do wolności osobistej - w UE służy ojczyźnie ten kto ma na to ochotę, a Singapurczycy wyboru nie mają. Jeśli któryś zechce migać się od obowiązku, albo ucieknie za granicę, to zostanie postawiony przed sądem.