Samozwańczo okrzykuję rok 2014 rokiem selfie. Drugi raz z rzędu!
Nie tylko dlatego, że przechodnie strzelają sobie samojebki przed kawiarnią w Sydney, w której człowiek z bronią przetrzymuje zakładników; nie tylko dlatego, że najważniejszym wydarzeniem Oscarów było ustawione i opłacone selfie; nie dlatego, że producenci smartfonów w tym roku oszaleli na punkcie szerokokątnych kamer z przodu, idealnych do robienia selfie; nie tylko dlatego, że aparaty posiadają już zautomatyzowane poprawianie selfie, a ponad 30% zdjęć robionych przez 18-24 latków to samojebki. Rok 2014 to rok selfie, bo selfie to pewien stan umysłu. To symbol dzisiejszego internetu, społeczeństwa "informacyjnego".
W tym roku w marcu robiliśmy podobno milion selfie dziennie. Stawiam, że teraz robimy ich znacznie więcej. Jednak to w zeszłym roku selfie stanęło w centrum uwagi - wpisano je do słowników, a media wrzały od opisywania fenomenu zdjęć robionych samemu sobie. Teraz nikogo już nie dziwią. Jakieś dziewczyny w kawiarni siedzące ze znudzonym wzrokiem, rozświetlające się i poprawiające włosy, gdy wyciągają telefon i uruchamiają przednią kamerkę? Para w tramwaju, która w momencie, gdy dziewczyna wyciąga telefon i włącza aparat niemal odruchowo robią całkiem nienaturalne, tak różne od tych sprzed dwóch sekund miny? To powszechny widok. Ponad połowa osób zrobiła już sobie selfie, kobiet nieco więcej niż mężczyzn. Im człowiek młodszy, tym częściej robi selfie.
Niektórzy lubią dzielić ludzkość na pokolenia. X, Z, teraz okropni millenialsi, po millenialsach podobno nadchodzi pokolenie selfie. Jeszcze bardziej narcystyczne, jeszcze bardziej zapatrzone w siebie, kreujące swój własny selfie-świat, gdzie nie bywa się zmęczonym, zawsze wygląda dobrze, zawsze z dobrego kąta (kobiety pochylają głowę w bok bardziej, niż mężczyźni). Selfiecity.net przeanalizowało ponad 20 tysięcy instagramowych zdjęć z 5 miast i zaprezentowało ciekawe dane. Moskwa na selfie uśmiecha się mniej niż Sao Paulo czy Bankok, za to samojebki strzela i publikuje w Moskwie więcej kobiet.
Raz po raz słyszy się, że jakaś instagramowa gwiazda z setkami tysięcy obserwujących zrobiła czy powiedziała coś kontrowersyjnego. Instagramowa gwiazda, czyli osoba, która zazwyczaj publikuje mnóstwo zdjęć samego siebie w różnych sytuacjach. Wydawałoby się, że nikogo nie będą interesować selfie innych, przecież od dawna mówi się, że media społecznościowe sprawiają, iż stajemy się coraz bardziej narcystyczni, że chodzi tylko o nas samych.
Selfie opowiadają historię. W aplikacji Shots do publikowania i oglądania wyłącznie selfie, w którą zainwestował Justin Bieber bardzo popularne stało się pokazywanie przebiegu dnia właśnie przez samojebki. Patrz, byłem na kolacji, na imprezie, siedzę w domu - wszystko udokumentowane przez selfie!
Serial ABC zatytułowany "Selfie" opowiada o kobiecie uzależnionej od internetu i mediów społecznościowych, takiej właśnie gwieździe instargama i Twittera, która ma obsesję na punkcie swojego cyfrowego wizerunku. Bohaterka uczy się na nowo życia w świecie, w którym nie rządzą lajki i retwitty, i w którym nie wszystko kręci się wokół niej. Zdarza jej się nawet upozorować imprezę, by wrzucić do sieci selfie, o które jej koleżanki będą zazdrosne.
Zniknął też już społeczny opór wobec selfie.
Publikowanie zdjęcia ze samym sobą zrobionego przez samego siebie nie jest już przesadnie wstydliwą sprawą. Nikt już nie robi z tego dużej sprawy, bo w końcu to tak, jak wrzucenie swojego zdjęcia zrobionego przez osobę postronną. W koncu i tak znajomi oglądają facjatę.
HTC, Microsoft, Samsung i inni producenci smartfonów i sprzętów elektronicznych w tym roku wielokrotnie podkreślali zalety swoich smartfonów w kontekście samojebek właśnie. Nowe szerokokątne przednie kamerki, nowe funkcje, automatyczne wykonywanie selfie, automatyczna poprawa obrazu! Doszło do tego, że niektórzy producenci uczynili z tego ciężar sprzedażowy.
Świat zaadaptował selfie na niespotykaną skalę.
Jednak czy selfie oznaczają narcyzm? Może trochę tak, są efektem wiecznego skupienia na sobie, bardzo widocznego w sieciach społecznościowych. Selfie są też przyczyną narcyzmu. Nieustanne kreowanie wizerunku samego siebie prowadzi do większej świadomości istnienia tegoż, więc błędne koło się zamyka.
Zdjęcie jak zdjęcie. Co jednak, gdy ludzie robią sobie selfie na pogrzebach albo w sytuacjach kontrowersyjnych, jak przetrzymywanie zakładników w kawiarni? Część internautów nazywa to chorobą pokolenia, pewnym skrzywieniem sposobu myślenia. Tak, bywa to niesmaczne. Tak, najmłodsze pokolenia coraz rzadziej widzą w tym coś niewłaściwego. Jednak pamiętajmy o jednym.
Selfie jak nic innego umiejscawia autora w "tu i teraz". Żyjemy w czasach bombardowania informacjami. Każda tragedia, każdy news skutkuje strumieniem danych, grafik, tytułów i ledów zalewających sieć z każdej strony. Dziennikarstwo obywatelskie, raportowanie w czasie rzeczywistym i przesyłanie postów dalej, czasem na niesamowicie szeroką skalę, nie pomaga. Pierwsza lepsza pierdoła podłapywana jest w każdym miejscu, a każdy bloger i dziennikarz próbuje przetworzyć ją na swój, czasem niecodzienny, niesmaczny sposób”.
Dziś każde ważne wydarzenie staje się ścianą informacji. Ciężko się w tym połapać, a dla wielu osób łatwiejsze jest po prostu ignorowanie. Informacje w swoim nawale stają się bezosobowe, zdehumanizowane i oddalone od rzeczywistości wokół. Selfie bywa na to lepiej. "Tu jestem, a tu jestem w sieci, na tej samej ścianie informacji. Istnieję obok, równolegle".
Selfie w swoim pozornym narcyzmie stało się sposobem na radzenie sobie z przytłoczającym, szybkim światem. Stwarza własną małą wysepkę w chaosie. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że dla części selfieholików jest prymitywną formą autoterapii, bardzo instynktowną. Czasem robiąc sobie zdjęcie na miejscu tragedii próbuję ją w jakiś sposób przeprocesować i oswoić.
Nie wiem, czy "Pokolenie Selfie" to dobra nazwa dla grupy ludzi, która dorasta w tych czasach. Mocno deprecjonuje ludzi, którzy muszą radzić sobie w całkowicie innym świecie niż osoby kilka lat starsze.
Jednak wiem, że zbyt wcześnie obwołaliśmy 2013 rok rokiem selfie. Dopiero teraz przekonujemy się, jak mocno wdzierają się w rzeczywistość i zdajemy sobie sprawę, czym są.
*Część grafik pochodzi z serwisu Shutterstock.