Przy takiej ofercie aż szkoda, że Sharp musi opuścić Europę
Dla fanów marki Sharp mamy dwie wiadomości - dobrą i złą. Dobra jest taka, że do sklepów właśnie trafiły modele 4K w dużych rozmiarach i przyzwoitych cenach. Zła odnosi się do bardzo niepewnej przyszłości firmy.
Po wiosennym debiucie serii UQ10, która była czymś w stylu 4K ready, przyszła pora na prawdziwe telewizory 4K od Sharpa na rynku europejskim. Od początku września w sklepach dostępna jest już seria UD20 o przekątnych 60 i 70 cali. Ceny są konkurencyjne, ponieważ porównywalne do modeli 55 i 65 calowych pozostałych producentów. Za model 60-calowy zapłacimy niecałe 12 tys. zł, za 70-calowy 16 tys. zł. A to wciąż ceny na samym początku sprzedaży, więc 70-cali w domowym zaciszu za parę miesięcy może być naprawdę przystępne cenowo, jak na tak dużą przekątną.
Sharp cały czas stara się brylować w dużych przekątnych i nieźle mu to wychodzi. Warto pamiętać, że telewizor 60-calowy ma o 19% większą powierzchnię obrazu, niż model 55-calowy. Natomiast 70 cali jest większy od 65-calowego odbiornika o 16%. Różnica między 55, a 70 cali to już 62%. Jak zwykle podkreślę, że przy zakupie telewizora nie warto się bać dużych przekątnych i wybierać o rozmiar większy niż planowało się kupić na początku.
Sharp w Europie będzie zagadką
Spieszmy się kupować Sharpa, tak szybko wszystko może się zmienić. Wciąż mam nadzieje, że to zdanie nie będzie prawdziwe i w przyszłym roku dalej będą pojawiać się kolejne telewizory tego producenta. Japończycy nie robią odbiorników perfekcyjnych, wypełnionych nowinkami technologicznymi, ich platforma Smart TV to porażka, a wzornictwo jest krok w tył względem Samsunga, Sony, czy LG. Jednocześnie są to urządzenia unikalne, o ciekawych parametrach, wybitnej głębi obrazu, rozsądnej cenie i dobrej jakości wykonania. Darzę markę Sharp dużą dozą sympatii.
Nie wiedzie im się jednak najlepiej. Są w cieniu konkurencji, choć jednocześnie na szczęście globalne wyniki są już coraz lepsze i firma dzięki restrukturyzacji i skupieniu się na sektorze B2B odbiła się od dna. Droga ku lepszej kondycji finansowej niesie za sobą wiele ofiar. Wśród nich jest też rynek europejski.
Sharp nie traktuje Europy priorytetowo o czym świadczą już dwa lata nieobecności na berlińskich targach IFA. Teraz firma jasno określiła, że skupia się na Japonii i Stanach Zjednoczonych, a produkty dla Europy będą licencjonowane. W ten sposób AGD idzie w ręce tureckiego Vestela, który wcześniej dla Sharpa robił już między innymi telewizory. Natomiast same telewizory przejdą akurat w ręce słowackiej firmy Universal Media Corporation, która przejmie fabryki, również te w Polsce.
W chwili obecnej trudno stwierdzić, co to oznacza dla klienta końcowego. Może okazać się, że nowi właściciele licencji będą działać prężnie na rynku, wykorzystując potencjał firmy z ponad 100 letnią tradycją. Korzystając z jej patentów i gotowych produktów na inne rynki, także w Europie pokażą się nowe ciekawe modele. Szczególnie, że Sharp od przyszłego roku ma w swoich telewizorach oferować platformę Android TV, więc urządzenia te powinny być naprawdę ciekawe dla konsumentów.
Oczywiście może też się okazać, że produkty oferowane z logo Sharpa nie będą miały już nic wspólnego z tą firmą. Tak jak zeszłoroczne tanie modele telewizorów robione na licencji, raczej będą rozczarowywać. Daleki byłbym jednak od skreślania Sharpa już dzisiaj.
Restrukturyzacja, skupienie się na perspektywicznych rynkach i licencjonowanie na pozostałych to w ujęciu biznesowym bardzo dobre ruchy. Sharp wie co robi, pozostaje tylko mieć nadzieje, że Stary Kontynent nie straci tego wiekowego gracza.