REKLAMA

Klucz do kuchni przyszłości może być w rękach Polaków

Lodówka, która wie, czego potrzebujemy do przyrządzenia odpowiednich potraw, zegarek, który powie nam co i kiedy (ewentualnie gdzie) zjeść, a do tego kuchenka, która podpowie jak to przygotować. Wszystko oczywiście skrojone idealnie do naszych potrzeb, połączone z monitorowaniem oraz analizą naszego stylu odżywiania i aktywności. Brzmi jak odległa przyszłość? Niekoniecznie.

Klucz do kuchni przyszłości może być w rękach Polaków
REKLAMA
REKLAMA

To, że zdrowe jedzenie wcale nie musi oznaczać jedzenia nudnego, a ewentualna dieta wcale nie musi opierać się na wodzie i sucharach wiadomo od dawna. Jednak skuteczne dostosowanie posiłków do każdej z osób, a następnie dbanie o jej odpowiednie zróżnicowanie, jest często żmudne, męczące i potrafi skutecznie zniechęcić nawet tych bardziej zdecydowanych.

Odpowiedzią może być korzystanie z aplikacji dla smartfonów, ale nadal mamy do czynienia z brakiem jakiegokolwiek większego ekosystemu. Telefon podpowie nam co zjeść, jakich składników potrzebujemy, ale co dalej? Odpowiedzią może być połączenie wszystkiego - od telefonu, przez lodówkę, aż po sklepy i restauracje w jedną całość.

cooklet 2

Niezbędne jest do tego spełnienie szeregu wymagań technicznych - odpowiednich systemów, oprogramowania i oczywiście połączenia z siecią. To wszystko jest już w teorii wykonalne, ale nadal brakuje jednego - bazy danych, która skupiłaby w sobie wszystkie, wielokrotnie zweryfikowane (w tym przez użytkowników) informacje na temat konkretnych posiłków czy nawet ich poszczególnych składników.

Właśnie od tej bazy, a nie inteligentnych kuchenek czy lodówek jest w stanie zacząć się rewolucja. Reszta będzie już tylko dodatkiem do tych treści.

Zadanie jest niesamowicie skomplikowane, ale jest firma, która stara się tego dokonać. Co najważniejsze - z sukcesami. I nie jest to żaden gigant czy warta miliardy dolarów międzynarodowa korporacja. To polska firma, której poczynaniom z uwagą przyglądają się właśnie najwięksi gracze.

O Cooklecie prawdopodobnie słyszała większość osób, która próbowała odżywiać się ciekawie, wspomagając się przepisami z telefonu albo tabletu. Niedawno do portfolio firmy dołączyła kolejna aplikacja - Happie, umożliwiająca nam przygotowanie diety równie smacznej, co zdrowej.

Happie

Z pozoru mamy więc do czynienia ze względnie prostymi programami kulinarnymi, ale jak to zwykle bywa, za czymś, co wygląda na proste, musi stać coś naprawdę skomplikowanego. Nie inaczej jest i w tym przypadku.

Cookletowi, przez kilka lat istnienia, udało się bowiem zbudować gigantyczną bazę danych, której część potencjału możemy zobaczyć chociażby właśnie w Happie.

Firma wie bowiem teraz nie tylko co można przyrządzić z danego produktu, ale też dysponuje szczegółowymi informacjami na temat wartości odżywczych, czy tego z czym najlepiej dany produkt połączyć lub zaserwować. Cooklet jest w stanie określić nawet to, ile kalorii będzie miała potrawa w przypadku ugotowania składników, a ile w przypadku ich usmażenia.

cooklet

Co można zrobić z takimi informacjami i mechanizmami ich przetwarzania? Bez przesadzania - praktycznie wszystko i aż trudno jest opisać wszystkie scenariusze. 

Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której jesteśmy np. w drodze powrotnej z pracy informowani o tym, że jeśli chcemy zjeść (zgodnie z zaleceniami) potrawę X, to potrzebujemy składników Y oraz Z i możemy je kupić w sklepie znajdującym się 100 m od naszej trasy powrotnej. 

A może wygodniej będzie zjeść gdzieś na mieście, ale dalej trzymając się naszych wytycznych odnośnie żywienia?

Setki sytuacji, kiedy taki system może się przydać, łatwo odnaleźć także w domu. Wyciągamy z lodówki jabłko, otrzymując od razu podpowiedzi z czym można je zjeść (np. na podstawie tego co mamy w lodówce), oczywiście nadal trzymając się planu.

Istotne jest również to, że nie są to tylko suche dane, np. na temat kaloryczności. Użytkownik może je otrzymać w takiej formie, jakiej oczekuje - prostej i przejrzystej. Nie po to w końcu zbiera się i przetwarza dane, aby zasypać głodnego setkami informacji. Ma być prosto i przejrzyście. Happie pokazało, że jest to możliwe.

cooklet 2

Możliwości jest więc bez liku - może nawet tysiące albo setki tysięcy. I choć nie są one aż tak „sexy” jak np. coraz lepsze aparaty w telefonach, coraz mniejsze komputery czy coraz ciekawsze smart-zegarki, dotyczą o wiele istotniejszego elementu naszego życia. Jednocześnie, jeśli ta wizja doczeka się realizacji, idealnie wpasuje się we wszystkie obecne i nadchodzące trendy - Internetu Rzeczy, smart-akcesoriów czy mody na monitorowanie zdrowia i dbania o nie z wykorzystaniem elektronicznych gadżetów.

Określenie „wizja” jest w przypadku Cookleta zresztą nieszczególnie trafne. To całkiem konkretny projekt, którym już zainteresowali się giganci z branży AGD. Oczywiście nie musi to oznaczać, że od teraz w każdej lodówce czy kuchence pojawi się Cooklet czy Happie. Część może chcieć jedynie skorzystać z bazy, część pewnie oznaczyć całą usługę własną marką. 

Tak czy inaczej, dla Cookleta będą to kolejni użytkownicy, kolejne informacje i jeszcze wyraźniejsze umocnienie się w tym segmencie. 

REKLAMA

Nie zmienia to również faktu, że jeśli projekt Nurturing Tomorrow okaże się sukcesem choć w części tak dużym, jak zakładają jego autorzy, możemy mieć do czynienia z prawdziwą rewolucją w naszym odżywianiu.

I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od aplikacji do gotowania. Najwyraźniej czasem warto  mierzyć wyżej niż wypada i porywać się na coś, co „przecież jest niemożliwe”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA