Zawrotnie zwrotne nowe Renault Twingo - recenzja Spider's Web
Po raz kolejny facet liczący 184 centymetry wzrostu dał się wpakować do mikrusa od Renault. Renówka jednak stara się przekonać, że Nowe Twingo, choć mniejsze od swojego poprzednika, jest całkiem spore, a na pokładzie nie zabrakło nowych technologii, nawet w standardowym wyposażeniu.
Na początku sierpnia testowałem dla was Renault Twizy, jeden z najmniejszych samochodów na świecie. Miałem przy tym wiele radości, w końcu ten elektryk nawet wśród przechodniów wywołuje uśmiech na twarzy. Teraz poleciałem do Nantes, gdzie u wybrzeża Atlantyku testowałem znacznie bardziej przyziemny samochód - Nowe Twingo.
Osobiście nie jestem fanem małych samochodów, generalnie lubię swojego vana ze względu na to, że siedzę w nim jak na krześle, a nie tyram tyłkiem po asfalcie, w dodatku mam dużo miejsca, choć zamiast piątki dzieci i psa, wożę najczęściej powietrze. Do Nowego Twingo podchodziłem, więc bardzo sceptycznie, szczególnie że poprzednie generacje tego samochodu, podobnie jak Clio, nie należały do najładniejszych. Były małymi francuskimi żabami, a te płazy raczej do urodziwych się nie zaliczają.
Nowe Twingo uderza jednak w klimaty swoich najbliższych konkurentów i stylistycznie blisko mu do Fiata 500 i Opla Adama. Z wyglądu jest więc naprawdę ciekawym mieszczuchem, idealnie wpasowującym się w nadmorskie klimaty spokojnej Bretanii, paryskie czy rzymskie ulice. Z pewnością to samochód dla młodych, z lekką dozą fantazji i radości życia. Opcji personalizacji jest przynajmniej kilkanaście, a i za otwierany dach warto dopłacić 4 tysiące.
Silnik jak w Maluchu... tzn. w Porsche
Ciekawość Nowe Twingo wzbudza jeszcze z jednego powodu - silnik umiejscowiono z tyłu, tak jak ma to miejsce w samochodach sportowych, albo w poczciwym Fiacie 126p. Dzięki temu przód jest bardzo krótki, a z tyłu i tak zostało miejsce jeszcze na bagażnik ulokowany nad silnikiem. Całość porusza się bardzo zgrabnie szczególnie w wersji Tce 90. Wariant Sce 70 niestety jest dość powolny i o przyśpieszeniu nie ma mowy - to typowo miejska jednostka napędowa, która kusi atrakcyjną ceną.
[gallery columns="2" ids="246327,246325"]
[gallery columns="2" ids="246313,246316"]
Silnik z tyłu sprawia także, że samochód jest cichszy, przynajmniej dla kierowcy i pasażera siedzącego obok. Najważniejszym atutem tego rozwiązania jest jednak co innego - promień skrętu przednich kół wynoszący, aż 45 stopni. Dzięki temu, zgodnie ze sloganem, nowe Twingo jest zawrotnie zwrotne i skręca praktycznie w miejscu, co sprawdziłem zarówno w czasie normalnej jazdy, jak i na testowym labiryncie. Wąskie uliczki, zakręty, parkowanie w ciasnych miejscach, to naprawdę nie problem dla tego Renault.
Kierowcy wygodnie, a jak się uprzemy to do środka zapakujemy koszykarza i meble z IKEA
Siedząc za kierownicą nowego Twingo było mi naprawdę wygodnie, nie odczuwałem jakiejkolwiek ciasnoty, choć nie jestem z metra cięty. Miejsca na fotelu kierowcy jest wystarczająco nawet dla sporo większych osób niż ja i to jest spory plus. W większości mikrusów "duży facet" wygląda po prostu głupio. Tutaj bez obciachu można w środku usiąść i to usiąść wygodnie.
[gallery columns="2" ids="246333,246335"]
Jestem przekonany, że ten samochód będzie trafiał zarówno do kobiet, jak i mężczyzn i często będą to osoby w młodym wieku, szczególnie na zachodzie Europy. Nowe Twingo jest bardzo wyraziste, bardzo łatwo jest się z nim identyfikować. Z powodzeniem stanie się rychło poważnym konkurentem Fiata 500, szczególnie że jadąc z otwartym dachem przez francuskie małe miasteczka czułem się nieco jak Jean Reno jeżdżący starą pięćsetką. Twingo ma swój klimat i dlatego uważam, że nabywcy będą czerpać sporą radość z jazdy pomimo, tego że raczej nie poszaleją, zwłaszcza przy jednostce bez Turbo.
[gallery columns="2" ids="246338,246322"]
Gorzej z komfortem pozostałych pasażerów. Z tyłu miejsce jest wystarczające dla dzieci, albo do okazjonalnego zabrania znajomych po imprezie. Na siedzeniu pasażera osoba o moim wzroście siedzi też już mniej wygodniej, niż za kierownicą. Po zajęciu miejsca na tym fotelu kolana miałem nienaturalnie wysoko, choć sam komfort jazdy pasażera w przednim rzędzie oceniam jako dobry.
[gallery columns="2" ids="246309,246305"]
Myślałem, że skoro nowe Twingo ma silnik z tyłu, to bagażnik jest również z przodu. Niestety na froncie znajdziemy tylko chłodnicę, akumulator i wszelkie niezbędne zbiorniki płynów. Bagażnik znajduje się jedynie nad silnikiem. Jego pojemność do oparć tylnej kanapy to 219 litrów, a maksymalna po złożeniu tylnych foteli, to 980 litrów. Możemy złożyć też przednie siedzenie pasażera i przewieźć ładunek o długości 235 centymetrów, a to już naprawdę sporo. Na codzienny miejski samochód jest wystarczający, a poza miasto bez dwójki pasażerów z tyłu spokojnie zapakujemy się na dwutygodniowe aktywne wakacje.
Bliźniak Smarta w rozsądnej cenie
Najważniejsze pytanie przy kupnie, to zwykle cena. Ile więc kosztuje nowe Twingo i dlaczego tak drogo? Drogo nie jest, przynajmniej jeśli spojrzymy na podstawową wersję. Tak zwany "golas" to wydatek 35 900 zł, za najbardziej doposażoną wersję ZEN z silnikiem Tce 90 zapłacimy 45 900 i musimy liczyć się z dodatkowymi kosztami, gdy chcemy mieć składany dach, czy komputer pokładowy R-Link. Ze wszelkimi dodatkami zamkniemy się w cenie 55 tys. zł. Za designerski samochód prosto z salonu nie jest to duża cena, a mówimy tu o rozpoczęciu sprzedaży. Wiemy przecież, że producenci skorzy są do robienia rabatów po kilku miesiącach od premiery.
[gallery columns="2" ids="246355,246356"]
Warto też wiedzieć, że na bazie Nowego Twingo i w tej samej fabryce powstają nowe Smarty od Daimlera. W Nowym Mieście na Słowenii ruszyła właśnie produkcja tych bliźniaczych modeli. Jednak 95% podzespołów widzianych przez konsumenta różni się między nowym Smartem, a Renówką. W dodatku Smart jest kilka tysięcy droższy w swej podstawowej wersji.
R-Link i R&GO, czyli zamień smartfon w komputer pokładowy
Najciekawsze jest to, z jakiego powodu opis tego samochodu w ogóle znalazł się na Spider's Web, który przecież nie jest serwisem motoryzacyjnym. Chodzi o zastosowane w nim systemy multimedialne. Renault ma w tej chwili dwa rozwiązania - jedno ciekawsze od drugiego.
[gallery columns="2" ids="246319,246294"]
Zanim jednak do nich przejdę napiszę, że to karygodne iż w tej chwili w podstawowych wersjach nie są montowane takie systemy i nie możemy też od razu dokupić najlepszego systemu, bez zmieniania bazowej wersji na bardziej doposażoną. Każdy z systemów jest elementem pakietu kosztującego nawet 3500 zł. To drogo jak za przeciętny tablet, nawet gdy w cenie wliczone mamy 2 lata darmowego internetu. Nie jest to jednak uwaga tylko do Renault, a całej branży motoryzacyjnej, która obciąża konsumentów dodatkowymi kosztami za każdy element wyposażenia, nawet te które znacząco ułatwiają jazdę.
[gallery columns="2" ids="246359,246348"]
Bardziej opłaca się kupić wersję Zen, niż Life, ponieważ w tej pierwszej musimy dopłacić za radio z systemem R&Go, a sam pomysł tego systemu multimedialnego wydaje się być genialny. Nie znajdziemy tutaj dużego dotykowego wyświetlacza. Zamiast niego jest uchwyt na naszego smartfona, a w Google Play i App Store dedykowana aplikacja z nawigacją, i nakładką, zapewniającą wygodną obsługę telefonu w trakcie jazdy, dodatkowych multimediów z innych źródeł, czy internetowego radia. Mamy też wgląd w dodatkowe opcje samochodu, statystki, obrotomierz itd. R&GO sprawuje się bardzo dobrze, zarówno na iPhonie, jak i smartfonach z Androidem.
Uważam, że ten pomysł jest naprawdę godny uwagi, ponieważ i tak zwykle chcemy podłączyć nasz telefon do rozmów i odtwarzania multimediów, a tak jest umiejscowiony w wygodnym miejscu, podłączony do ładowania i mamy też dostęp do pozostałych funkcji naszego urządzenia. Niestety tak jak wspomniałem i za to rozwiązanie musimy dopłacić, a całość oczywiście korzysta z naszego pakietu danych.
Bardziej zaawansowanym system jest R-link, o którym już pisałem w marcu ubiegłego roku przy okazji testów elektrycznego ZOE. Plusem R-Linka jest wbudowany moduł GSM z wewnętrzną kartą SIM. Dlatego przez pierwsze dwa lata bez żadnych dodatkowych kosztów możemy otrzymywać maile, tweetować, słuchać wiadomości, wyszukiwać najtańszych paliw w okolicy, korzystać z aplikacji Coyote informującej o kontrolach policji i fotoradarach, a także otrzymywać na bieżąco informacje o korkach. Po dwóch latach roczny koszt usługi to około 250 zł, co też nie jest jakimś strasznym wydatkiem.
Niestety pomimo upływu ponad roku R-Link nie rozwija się zbyt dynamicznie, dostępnych aplikacji nie ma wcale więcej, a najbardziej brakującym ogniwem są serwisy streamingowe. Gdyby w R-Link był Deezer, czy Spotify, byłoby rewelacyjne. A tak trzeba wspomagać się telefonem podłączonym przez Bluetooth lub USB.
Technicznie R-Link oceniam bardzo pozytywnie. Wyświetlacz ma dobre kąty widzenia, wystarczającą jasność, nawigacja TomToma jest przyjazna dla oka, ucha i przy tym precyzyjna, a mapy rozbudowane. Cały interfejs R-linka jest dobrze przemyślany, a w dodatku działa bardzo szybko.
A może to jedyny samochód, którego potrzebujesz?
Czy Nowe Twingo mnie urzekło? Szczerze powiem, że tak, ponieważ zmusiło mnie do zastanowienia, czy rzeczywiście potrzebuje dużego samochodu. W końcu na co dzień i tak poruszam się w pojedynkę lub dwójkę, bagażnik i pozostałe miejsca wykorzystuje okazjonalnie. A zawrotnie zwrotny samochód z fajnym system multimedialnym, rozsuwanym dachem i spalaniem nie przekraczającym 4 litrów jest nie tylko rozsądnym wyborem do codziennej miejskiej jazdy, ale też pozwala na dużo radości.
Z drugiej jednak strony przy 50 tysiącach złotych w portfolio grupy Renault-Dacia mamy już dużego Dustera o wszechstronnych możliwościach, a na rynku wtórnym szeroką gamę samochodów o bardzo różnych parametrach. Dlatego w warunkach polskich Nowe Twingo trzeba traktować raczej jako drugi miejski samochód w rodzinie. Przy innej sile nabywczej uważam go za genialny pojazd dla młodych ludzi, którzy cieszyć się będą z jego wyglądu, stylu jazdy, a także możliwości multimedialnych.
Jedno jest pewne - Nowe Twingo wreszcie ma coś w sobie.