Jak Google zepsuło mojego Nexusa, czyli nie instalujcie Androida 4.4.3
Nexus 4 – telefon już nie pierwszej świeżości, a jednak sprzęt, który płynnością działania może konkurować nawet z najnowszymi flagowcami. Wszystko za sprawą czystego Androida i szybkich aktualizacji. Czekałem na zielonego robota w wersji 4.4.3, bo miał poprawić liczne usterki i luki w zabezpieczeniach. Gdybym wiedział, co się stanie, nigdy bym aktualizacji nie zainstalował.
Nexus 4, pomimo tego, że został zaprezentowany prawie 2 lata temu, to wciąż jeden z najlepszych telefonów na rynku, a już na pewno jeden z liderów w stosunku jakości do ceny. Jego główną zaletą jest czysty Android, czyli taki, jakim stworzył go Google. Bez nakładek producentów, które pożerają zasoby urządzenia i już po kilku miesiącach sprawiają, że smartfona trzeba przywrócić do ustawień fabrycznych, aby ponownie zaczął sensownie działać.
Drugą zaletą Nexusa są szybkie aktualizacje. Nie działa to tak, jak w przypadku Apple’a, który ogłoszą nową wersję systemu operacyjnego i od razu wszyscy mogą go pobrać, ale i tak nowego Androida mam dużo szybciej niż posiadacze Samsungów, HTC, LG, czy Sony mogliby tylko zamarzyć. Z tego też powodu mam już Androida w wersji 4.4.3, podczas gdy spora cześć użytkowników czeka jeszcze na KitKata 4.4.2. Różnic między nimi, nawet w teorii, nie ma wiele. Ot zmieniony został trochę dialer i przede wszystkim załatano luki i tzw. bugi. Tak przynajmniej twierdzi Google. Ucieszyłem się jednak na powiadomienie, że aktualizacja jest dostępna, ponieważ lubię, gdy mój telefon zmienia się na lepsze…
Tylko, że cholernie się zawiodłem
Google, coś poszło wyraźnie nie tak! Powiem więcej, ktoś to totalnie spieprzył. Przede wszystkim mój Nexus stracił swoją największą zaletę, czyli płynność działania. Po aktualizacji do Androida 4.4.3 telefon potrafi złapać na chwilę zadyszkę, co wcześniej kompletnie mu się nie zdarzało. Po drugie, wiele aplikacji albo nie działa, albo działa zdecydowanie gorzej.
Przykładów mogę znaleźć co najmniej kilka, np. niezwykle popularna gra Timberman wywala błąd po 3-4 rozgrywkach. Najnowszego dzieła Rovio, czyli Angry Birds Epic w ogóle nie było mi dane sprawdzić, ponieważ aplikacja zamyka się już na etapie ładowania. Nawet nie wiem, jak wygląda menu. Jest też aplikacja Clean Master, której używałem do czyszczenia systemu z niepotrzebnych śmieci oraz uwalniania pamięci RAM i zabijania aplikacji działających w tle (niestety bateria w telefonach Google’a, to jednak z największy wad, więc robię, co mogę). Jednym z jej elementów jest specjalna belka umieszczona na ekranie powiadomień, dzięki której można przechodzić do najważniejszych funkcji programu. Niestety, po aktualizacji działa ona tak, jak jej się żywnie podoba. Czasami trzeba tapnąć 5 razy w ekran, aby w końcu zaskoczyła. Czasami w ogóle nie chce się uruchomić.
Zresztą okazuje się, że to nie tylko problem mojego telefonu, a ogólnie Nexusów i samego systemu Android 4.4.3.
Jak można przeczytać w serwisie AndroidOrigin, najnowsza odsłona zielonego robota zamiast naprawić większość błędów, ma ich jeszcze więcej niż wcześniej. Najbardziej narażeni są użytkowników Nexusów 4 i 5, ale posiadacze tabletów też mogą mieć pewne kłopoty.
Najczęściej spotykane usterki, to: zrywanie połączenia z Siecią (występuje u mnie), wyższe zużycie energii (nie zauważyłem) oraz błędnie działająca dioda powiadomień (nie zauważyłem). Poza tym Android 4.4.3 miał w końcu rozwiązać problem z samoczynnie restartującymi się urządzeniami. Nie rozwiązał. Smartfony ciągle potrafią same się wyłączyć. Do listy można jeszcze dodać problemy z aplikacją Sklepu Play, z łącznością 3G, a nawet powiadomieniami. Lista jest naprawdę długa.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę nie ma żadnego wzoru. Każdy użytkownik walczy z innymi usterkami. Pewne bugi u jednych występują, a u innych już nie. Z tego też powodu raczej trudno spodziewać się szybkiej aktualizacji. Prędzej stopniowo będą wydawane niewielkie poprawki, zwalczające kolejne błędy.
Więc jeśli czekacie na Androida 4.4.3, to już nie czekajcie. Naprawdę radzę wstrzymać się z aktualizacją do momentu aż Google poradzi sobie ze wszystkimi błędami, bo może być ich naprawdę sporo. Z drugiej strony możecie też mieć szczęście i u was wszystko będzie działać tip top. Jeśli tak, to zazdroszczę.
W końcu wszyscy jesteśmy beta testerami.
Aktualizacja:
Odpowiadając na wasze komentarze. Po pierwsze, nie mam syfu na telefonie i bajzlu w aplikacjach. Mam tylko oficjalne appki ze Sklepu Play i to te znane, a nie jakieś wymyślne. Nie sądzę też, żeby winny był program Clean Master, którego używam od wielu miesięcy, i który działał do tej pory wyśmienicie, i który regularnie czyści mi telefon z wszelkich śmieci. A nawet jeśli, to czemu wiele osób zgłasza różne problemy z aktualizacją i czemu nie działają takie elementy, jak chociażby łączność WiFi czy też dioda powiadomień? Po trzecie, nie chodzi o to, że przywrócenie do ustawień fabrycznych mogłoby pomóc. Doskonale o tym wiem. Chodzi o to, że nie powinno być konieczności robienia tego. Telefon po aktualizacji powinien po prostu działać. Z jednej strony wiele osób narzeka na nakładki producentów, że zamulają system, że są niepotrzebne, a z drugiej strony wipe jest dla wszystkich czymś normalnym... Wybaczcie, ale ja tego nie rozumiem i wymagam od producentów oprogramowania czegoś więcej. Tym bardziej, że nie jest to wielka aktualizacja, a jedynie łatanie błędów.