Tymczasem... BlackBerry wraca do żywych!
Kto by się tego spodziewał... Skazywany na rychły upadek BlackBerry zanotował pierwszy kwartalny zysk od kilkunastu kwartałów, a szef firmy John Chen zapowiada powrót do czasów świetności.
Wydawało się, że John Chen - człowiek, który wziął we władanie BlackBerry po Thorstenie Heinsie po tym, jak ten nie zdołał obronić Kanadyjczyków nie tylko przed kolejnymi spadkami w udziałach rynkowych, ale przede wszystkim przez kolejnymi bolesnymi stratami finansowymi, dostał jedno zadanie - odpowiednio przygotować firmę na postępowania układowe, sprzedaż patentów, względnie rozbiórkową sprzedaż firmy na kształt Nokii.
Tymczasem w niecały rok po objęciu sterów w BlackBerry Chen zapisał się na rachunku zysków i strat w kolorze czarnym. 23 mln dol. zysku nie robi może wielkiego wrażenia, ale jeśli porównamy do straty z kwartału wcześniej (423 mln dol.), czy rok wcześniej (84 mln), to w kontekście nabiera innego znaczenia.
Przychody i sprzedaż smartfonów wciąż spadają i to grubo
Kanadyjski producent zebrał 966 mln dol. z rynku w pierwszym kwartale rozliczeniowym 2015 r. (zakończył się 31 maja), czyli aż o 69 proc. mniej niż rok wcześniej. Z 3,4 mln sprzedanych smartfonów w 1Q 2013 zrobiło się 2,6 mln na koniec maja 2014 r.
Jednak te spadki są kompensowane nie tylko pierwszym od lat zyskiem, lecz także wzrostem dostępnego płynnego kapitału (z 2,7 mld dol. do 3,1 mld), co sprzyja snuciom planów o obronieniu się przed bankructwem. Niezwykle ważna jest także struktura przychodów, która pokazuje, że misja Chena się powodzi. Tylko 39 proc. przychodów stanowiła bowiem sprzedaż smartfonów. Aż 54 proc. to sprzedaż usług, a 7 proc. oprogramowania plus inne źródła.
To świetnie pokazuje jedno - BlackBerry skutecznie przeistacza się w firmę głównie oferującą usługi. Najbardziej widoczną i najmocniej promowaną, przynajmniej z perspektywy zwykłych użytkowników, jest oczywiście BBM. W rzeczywistości jednak nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie on najbardziej dochodową gałęzią działalności firmy. Tą był, jest i będzie BES, dookoła którego budowane są kolejne usługi - w tym m.in. korporacyjna odmiana komunikatora BlackBerry.
BlackBerry nie rezygnuje jednak z wydawania nowych smartfonów pod marką BlackBerry
Na 2015 r. zapowiedziano trzy kolejne premiery - już wydany Z3, a także Classic i Passport. Szczególnie ten ostatni model budzi emocje - jest bowiem najdziwniejszym produktem jaki wyjdzie nie tylko spod palców kanadyjskich projektantów, lecz pewnie także całego rynku smartfonów w ogóle.
Chen mówi, że Passport będzie albo "największym smartfonem na rynku, albo najmniejszym phabletem". Wystarczy rzut oka, by przekonać się, że Passport jest czymś zupełnie nowym (i dziwnym) na rynku.
I myślę, że trochę o to tu chodzi. Wcale nie zdziwiłbym się, by Passport pomyślany był nie tyle na świetną sprzedaż o ile na kontrowersje, które rzucą markę BlackBerry w wir medialnych spekulacji, czego przez długi czas Kanadyjczykom brakowało.
To by nawet było sprytne - BlackBerry budowałoby coraz większy biznes na usługach, a hardware, w tym tak kontrowersyjny jak Passport, miał budować PR wokół marki. Przy okazji coś tam też oczywiście sprzedać.
Nie głupi ten Chen.