REKLAMA

Pracował w Microsofcie. Teraz 3 miesiące spędzi w więzieniu za ujawnienie tajemnic pracodawcy

Alexa Kibkalo to idealny przykład tego, jak stracić dobrą pracę i niemalże spaść na samo dno (bo jak inaczej nazwać wyrok skazujący na odsiadkę w więzieniu?). Ten były już pracownik Microsoftu popełnił największy, życiowy błąd, za który jeszcze długo przyjdzie mu płacić.

13.06.2014 13.15
Pracował w Microsofcie. Teraz 3 miesiące spędzi w więzieniu za ujawnienie tajemnic pracodawcy
REKLAMA

Kibkalo jest z pochodzenia Rosjaninem. Przez 7 lat pracował w Microsofcie, w siedzibie amerykańskiej firmy w Libanie, jako programista odpowiedzialny za bezpieczeństwo oprogramowania. Mogłoby się wydawać, że to idealne miejsce dla kogoś takiego, jak on. Który programista nie chciałby pracować w Apple, Microsofcie, czy też Google, i tworzyć rozwiązania wykorzystywane przez ludzi na całym świecie? Niestety, Alex popełnił największy błąd swojego życia.

REKLAMA

Programista wymieniał wiadomości z jednym z francuskich blogerów - informuje Seattle Times. W trakcie rozmowy Kibkalo ujawnił blogerowi informacje na temat nadchodzących aktualizacji Windows 8 oraz „Activation Server Software Development Kit”. Oczywiście były one tajne i w żaden sposób nie powinny wyciec na zewnątrz. Od razu w Microsofcie zaczęło się dochodzenie.

I w tym momencie dochodzimy do rzeczy najważniejszej.

W jaki sposób Microsoft dowiedział się, od kogo wyciekły informacje? Okazało się, że bloger miał konto mailowe na Hotmail. Amerykańska firma postanowiła wejść sobie na maila Francuza i sprawdzić, od kogo otrzymał poufne informacje. Tak właśnie dotarli do Alexa Kibkalo, własnego pracownika z Libanu. Programista natychmiast stracił pracę, a sprawa wylądowała w sądzie.

windows-8-i-windows-phone-8

Oczywiście Microsoft tłumaczył się, że ówczesna polityka prywatności pozwalała mu na takie działanie i nie ma w tym nic złego. Jednak po czasie zmieniono regulamin i firma zapewniła, że w przyszłości będzie takie sytuacje rozwiązywać w inny sposób – to odpowiednie służby mają zająć się tym, aby sprawdzić dane użytkownika, a nie sama firma zaangażowana w sprawę.

W marcu tego roku Kibkalo to wszystkiego się przyznał i poszedł na ugodę z prokuratorem, który zaproponował jasne warunki – 22,5 tys. dol. kary, wpłacone na konto Microsoftu oraz 3 miesiące w więzieniu. We wtorek sąd zmienił wyrok na zaledwie 100 dol. kary, ponieważ uznał, że mężczyzna i tak nie będzie w stanie zapłacić grzywny. Pozostały wyrok, czyli 3 miesiące więzienia – został utrzymany.

Programista dodał także, że po wyjściu zza kratek liczy na to, że znajdzie kolejną, dobrą pracę, najlepiej także jako osoba od bezpieczeństwa oprogramowania. Alex zastanawia się także nad napisaniem książki, w której opisałbym swoją historię i tym samym przestrzegł innych ludzi przed popełnieniem podobnego błędu.

Microsoft Store, San Francisco._13

Historia z pewnością nadawałaby się nawet na film.

Ot zwykły programista staje się szpiegiem i blogerowi sprzedaje tajne informacje na temat swojego pracodawcy. Następnie rozpoczyna się śledztwo, w którym Microsoft czyta prywatne maile blogera i tak dowiaduje się, skąd pochodziły poufne wiadomości. Później już tylko sprawa w sądzie, obniżenie kary i odsiadka. A na koniec musiałby być jeszcze happy end, czyli książka, sława i kolejna, jeszcze lepsza praca.

Tylko tak byłoby w filmie. Rzeczywistość pewnie nie będzie dla Kibkalo tak kolorowa. Po wyjściu z więzienia pewnie nie będzie mógł znaleźć pracy. Kto w końcu chciałby zatrudnić człowieka, który zdradził tajne informacje na temat produktów swojego pracodawcy? Może znajdzie się ktoś taki. Nie wiem, jak wygląda podejście do takich spraw w Libanie, ale wydaje mi się, że podobne jak u nas.

REKLAMA

Na osobny akapit zasługuje także podejście Microsoftu, który przeczytał sobie maile blogera. Pomijam fakt, że straszną głupotą ze strony Alexa Kibkalo było wysyłanie poufnych wiadomości na skrzynkę umieszczoną na Hotmailu. Nie zmienia to jednak faktu, że czytanie prywatnych wiadomości i to nie przez jakiś algorytm, który wyłapuje słowa kluczowe, a przez konkretnego człowieka, jest co najmniej kontrowersyjne. Owszem, regulamin na to pozwalał, ale istnieje jeszcze coś takiego, jak zwykła, ludzka przyzwoitość. A tego w tym przypadku zabrakło.

* Zdjęcie główne pochodzi z Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA