Google prawdę powie?
Autopodpowiedzi z Google czasem służą jako ilustracje potwierdzające tezę (co jest po prostu głupie), czasem jako źródło żartów, a czasem nawet jako źródło wierszyków. Jednak podpowiedzi z Google to ciekawe źródło aktualnych nastrojów. Nie informacji, a nastrojów właśnie.
Podpowiedzi z Google bazują na popularności danych fraz - jeśli sporo osób wyszukuje Beyonce, to możliwe, że po wpisaniu w Google “Be” na dole wyświetli się podpowiedź z Beyonce właśnie. Im więcej osób wyszukuje daną frazę, tym większe prawdopodobieństwo, że pojawi się ona w sugestiach wyszukiwarki.
Jednak autosugestie opierają się także na czasie wyszukiwania danych fraz. Na przykład Royal Baby - fraza na początku nie była popularniejsza niż Roy Orbison, ale ponieważ zyskiwała na popularności w błyskawicznym tempie zaczęła pojawiać się w podpowiedziach.
Podpowiedzi zależą też od lokalizacji, z której się wyszukuje, języka ustawionego w przeglądarce i realnie używanego (jeśli ustawię Polski, a większość moich wyszukiwań będzie po angielsku, to prawdopodobieństwo pojawiania się w sugestiach fraz po angielsku wzrasta) i kilku innych pomniejszych czynnikach.
Podsumowując - gdy wpisze się dziś w Google “iphone” to można dostać podpowiedź o iPhonie 5s. Gdy robiło się to 4 czy 5 lat temu, to podpowiedź mogła wyglądać tak: “iphone co to”.
Autopodpowiedzi nie są narzędziem analitycznym - do tego służy bardziej Google Trends - ale czasem wprawiają w zdziwienie i dają poczucie obcowania z trendami każdemu przeciętnemu użytkownikowi wyszukiwarki. Autopodpowiedzi dają wgląd w to, co wypisują inni. Nie jesteśmy oryginalni, w Google’a wszystko już zostało wpisane.
Zainstalowałam “czystą” przeglądarkę, nie logowałam się na konto Google i oto wyniki:
Gdy nie stać nas na iPhone’a, kompulsywnie wpisujemy w Google’a niemiłe rzeczy, by upewnić się, że nawet jakby nas było stać to byśmy marudzili. I tak wiemy, że polecielibyśmy od razu do kolejki:
Czasami odzywają się stare nawyki z czasów, gdy w Polsce nie mieliśmy oficjalnie smartfonów od Apple i chcemy sprowadzać je aż z Chin:
Czasem napotykamy na problem ze smartfonem:
Czasem z systemem operacyjnym:
Jeśli ktoś nie wierzy, że Android to system dla nerdów, to niech spojrzy w górę. Użytkownicy iOS, o ile wiedzą że w iPhone’ie jest takie coś jak iOS, zastanawiają się jak zainstalować iOS. Użytkownicy Windows Phone próbują zmienić dzwonek i utworzyć playlistę. Tymczasem androidowcy kombinują jak wyłączyć aktualizację aplikacji i… zrobić roota.
Więcej dowodów, że androidziarze to nerdzi - TERMINAL EMULATOR!
I porównanie do WP i iOS:)
Google prawdę też powie o tym, jakich chcemy smartfonów i tabletów.
SMARTFON Z KLAPKĄ?
Poważnie, to takich, żeby były raczej tanie:
Czyli nie iPhone’y.
Google też pokaże, jak ważne są sprawy technologiczne i Facebook, którego chcemy hakować. Obok likwidowania rozstępów:
Nie. Google nie jest wyznacznikiem. Jednak jest coś intrygującego w tych podpowiedziach. Coś, co daje do myślenia nad stanem rynku. Zwłaszcza, że tanie smartfony i tablety to dokładnie to, co obecnie napędza dziś sprzedaż mobilnych gadżetów.
Jeśli macie ciekawe wyniki autopodpowiedzi, wrzućcie w komentarze!