REKLAMA

Jedna usługa, kilka aplikacji - gdzie sens, gdzie logika?

Jedna aplikacja do wszystkiego czy kilka aplikacji odpowiedzialnych za obsługę konkretnych funkcji portalu? Biorąc pod uwagę zarówno opinie użytkowników, jak i podejście producentów, znalezienie jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie należy do najłatwiejszych. Coraz częściej jednak wybiera się tę drugą opcję. Czy jest to faktycznie najlepsze rozwiązanie dla klientów?

Jedna usługa, kilka aplikacji – gdzie sens, gdzie logika?
REKLAMA

Jednym z najbardziej widocznych przykładów przyjęcia w dzisiejszych czasach strategii wielu aplikacji jest Facebook. Wypchnięcie obsługi Messengera poza główną aplikację było wprawdzie głośnym wydarzeniem, ale w rzeczywistości jest jedynie kontynuacją poprzednich działań. W samym Apple AppStore, w ramach należących do portalu Zuckerberga aplikacji odnajdziemy, oprócz aplikacji głównej i Messengera, takie pozycje jak Facebook Camera, Facebook Page Manager, Paper oraz Poke, a nie można zapominać jeszcze o należącym do FB WhatsAppie, Instagramie czy Moves.

REKLAMA
instagram hashtagi

Na podobne rozwiązanie w ostatnim czasie zdecydował się także inny portal społecznościowy, choć skierowany głównie do użytkowników biznesowych – LinkedIn. Tutaj aplikacji pobocznych przybyło w jednej chwili niemal dokładnie tyle samo – oprócz programu głównego zobaczymy specjalnie zmodyfikowany czytnik Pulse oraz takie pozycje jak Recruiter, Contacts oraz SlideShare. Zamiast jednej aplikacji, po brzegi wyładowanej różnymi funkcjami, mamy więc aż pięć i LinkedIn zaczyna zasługiwać na własny folder na naszym smartfonie, zamiast gnieździć się w jednym folderze z innymi aplikacjami społecznościowymi.

Tą drogą chcą zresztą w najbliższej przyszłości podążać kolejni twórcy oprogramowania. Czy jednak na dłuższą metę takie rozwiązanie faktycznie przypadnie klientom do gustu?

Nic nowego

Takie podejście trudno jednak określić naprawdę innowacyjnym, nawet jeśli pominęlibyśmy udział Facebooka. Wiele aplikacji przypisanych do konkretnych części serwisów testowano praktycznie od momentu, kiedy stało się jasne, że urządzenia mobilne stają się coraz istotniejszą częścią naszego życia – za ich pomocą organizujemy nasz czas, robimy zakupy, komunikujemy się ze znajomymi i wyszukujemy niezbędnych informacji. Pojawiła się więc konieczność przeniesienia tego, co do tej pory mieliśmy na naszych komputerach, na o wiele mniejsze ekrany.

facebook dla firm

Stworzenie stron mobilnych czy aplikacji oferujących wszystkie funkcje portalu nie zawsze było jednak najlepszym rozwiązaniem. Efektem takich działań były często aplikacje przeładowane możliwościami, ze zbyt skomplikowanym, wielopoziomowym menu utrudniającym dostęp do tych opcji, z których dany użytkownik chciał w konkretnej chwili skorzystać.

Zdania na temat tego, czy faktycznie należy rozbijać jedną aplikację na wiele i w jaki sposób powinno się dokonać podziału, już wtedy były mocno podzielone. Z jednej strony analitycy byli przekonani, że przyszłość należy właśnie do takich „jednofunkcyjnych” programów mobilnych, natomiast z drugiej strony część osób była przeciwko takiemu zaśmiecaniu telefonów i traktowaniu ich jak kogoś, kto nie jest w stanie zrozumieć podstaw działania oprogramowania.

Jak wyróżnić się z tłumu

Podejście obejmujące wiele aplikacji przypisanych do jednego serwisu ma jednak szereg innych wad. Przede wszystkim, w dzisiejszych sklepach przepełnionych aplikacjami, popularyzacja jednego programu i zajęcie przez niego wysokiego, „wykrywalnego” miejsca jest o wiele łatwiejsze, w przypadku pojedynczej aplikacji. Wprowadzić jednocześnie 3 czy 4 programy w myśl tytułowej strategii mogą tylko firmy o rozpoznawalnych markach lub ewentualnie te, których popularna już aplikacja główna będzie w stanie umiejętnie powiązać z nimi dotychczasowych użytkowników. W przeciwnym przypadku istnieje spora szansa na to, że zaginą w tłumie, pomiędzy setkami tysięcy innych pozycji, osiągając przy tym odmienny skutek od zamierzonego – zmniejszając, a nie zwiększając ruch i zaangażowanie użytkowników.

oferta google play w polsce 2

Autorzy wielu aplikacji ryzykują także to, że ich aplikacje zagubią się na kolejnych pulpitach, wśród dziesiątek programów zainstalowanych na smartfonach użytkowników. Dla jednej, dobrej pozycji jesteśmy w stanie przeważnie wygospodarować miejsce, nawet na ekranie głównym, z poziomu którego możemy błyskawicznie uzyskać do niej dostęp. Czy jednak pozwolilibyśmy, aby 5 aplikacji od jednego producenta zajęło jego większość? Musiałyby być naprawdę wyjątkowe.

Niewiele jest także przykładów, w których połączenie kilku programów mobilnych w jeden miało miejsce i zakończyło się poważnym sukcesem. Za jeden z nich można jednak uznać „flagowy” i podawany w takiej sytuacji najczęściej przez ekspertów – WeChat. Ten azjatycki komunikator po przejęciu serwisu zamawiania taksówek zintegrował go ze swoim głównym programem, notując przy tym ogromy wzrost zainteresowania i zaangażowania.

whatsapp

Czasem więc takie posunięcie może przynieść wymierne korzyści, ale mówimy tu o przypadku niezwykle sprytnego połączenia dwóch usług, na rynku o zupełnie innym podejściu klientów. W Azji bowiem prosty i wygodny w obsłudze WhatsApp praktycznie nie istnieje, a jego miejsce zajmuje właśnie WeChat czy Kakaotalk – obydwa pełne różnorakich dodatków i stawiające raczej na przeładowanie niż prostotę.

Łatwo, lekko, szybko i przyjemnie

„Rozczłonkowanie” oprogramowanie klienckiego serwisu ma jednak swoje zalety i trudno jest się bronić przed stwierdzeniem, że w niektórych przypadkach jest to rozwiązanie o wiele lepsze, niż zamknięcie wszystkich funkcji w jednym programie. Takie wyjście jest prostsze dla większości użytkowników – aplikacja robi jedną określoną rzecz i nie trzeba się do niej dokopywać przez kolejne zakładki, ani zbyt długo po instalacji zastanawiać do czego jeszcze może służyć.

facebook messenger

Pomijamy wiec cały, często żmudny i zniechęcający, proces nauki, a do tego projektując tego typu aplikację można zadbać w dużym stopniu o to, aby korzystało się z niej sprawnie i przyjemnie. Mniej funkcji to bowiem nie tylko mniejsze skomplikowane interfejsu, ale też mniejsze wymagania programu, który – co szczególnie istotne w dobie ogromnej popularyzacji tanich smartfonów – jest w stanie działać płynniej nawet na słabszym sprzęcie.

Możemy narzekać na to, jak działa np. aplikacja Facebooka, ale wyobraźmy sobie co stałoby się w momencie, kiedy zawarto by w niej absolutnie wszystkie dostępne opcje? Nie wspominając o tym, ile trzeba byłoby się naklikać, żeby do nich dotrzeć.

Nawet najwięksi przeciwnicy takiego podejścia muszą zgodzić się z tym, że w niektórych kategoriach im aplikacja potrafi mniej, tym lepiej. Najpopularniejszy komunikator? WhatsApp z naprawdę podstawową funkcjonalnością. Najgłośniejszy serwis i aplikacja fotograficzno-społecznościowa? Instagram, pomimo że bardziej zaawansowanej i lepszej konkurencji jest na pęczki. Mailbox? Prosta aplikacja pocztowa, a nie komunikacyjny kombajn. Vine świętuje kolejne sukcesy, mimo że nie jest zintegrowany z klientem Twittera. Facebook Messenger zajmuje pierwsze miejsce w Google Play. Samo Google wydało dedykowane aplikacje do obsługi dokumentów, zamiast wymuszać integrację z Drive.

Takie podejście może mieć jeszcze jedną zaletę – z teoretycznie błahej funkcji można utworzyć na tyle wartościowy dodatek do systemu, że z czasem sam w sobie zacznie przeistaczać się w platformę trzymającą przy naszym produkcie użytkowników. Wiele osób korzysta chociażby każdego dnia z Messegera, podczas gdy aplikację główną Facebooka uruchamiają od święta lub też w ogóle. Gdyby do komunikacji musieli za każdym razem uruchamiać pełny, przyciężkawy program, istnieje spore prawdopodobieństwo, że zaczęliby szukać alternatywnego rozwiązania. Przy osobnym Messengerze nie muszą i nadal pozostają klientami Zuckerberga.

line komunikator

Twórcy aplikacji (w tym m.in. WhatsAppa) pytani o możliwość dodania nowych funkcji często odpowiadają, że na razie nie planują ich z prostego powodu – boją się zepsuć to, co spowodowało, że stały się tak popularne – ich prostotę, przejrzystość i łatwość obsługi. Do niedawna staraliśmy się udowodnić, że telefony potrafią udźwignąć praktycznie te same zadania, co komputery osobiste. Udało się tego w wielu przypadkach dokonać, ale pojawił się inny problem – obsługa i podejście do mobilnych aplikacji jest zupełnie inna, tak samo jak inne są warunki (ekran, nawigacja, etc.). Trzeba się było zacząć… cofać.

Paradoksalnie więc, choć możliwości naszych smartfonów rosną, tak samo jak rośnie świadomość użytkowników i ich zaznajomienie z obsługą aplikacji, te stają się coraz prostsze i coraz mniej wymagające. Co ciekawe, takie podejście wydaje się w określonych przypadkach zdawać egzamin.

Nie zawsze i nie wszędzie

Tak samo jednak jak na sukces na rynku aplikacji mobilnych nie ma jednej prostej recepty, tak samo nie ma jej przy rozdzielaniu lub łączeniu aplikacji. W części sytuacji, biorąc pod uwagę rozwój serwisów internetowych i ich funkcji dedykowanych urządzeniom mobilnym, jest to niemal nieuniknione, jeśli chcemy zachować nie tylko wydajność, ale i łatwość użytkowania aplikacji. W przypadku takich gigantycznych portali jak Facebook, LinkedIn czy Google nie ma po prostu innego wyboru (ktoś wyobraża sobie aplikację Google ze wszystkimi usługami?). Pytanie tylko, jak długo pozwolimy kolejnym firmom zapełniać nasze wyświetlacze dwoma, trzema, czterema czy dziesięcioma różnymi aplikacjami i kiedy poczujemy się tym w końcu zmęczeni. Powrotu do wielkich, pojedynczych aplikacji na razie jednak nie będzie - przynajmniej do momentu, kiedy ktoś na nowo nie wymyśli obsługi telefonu.

aplikacje social app
REKLAMA

W przypadku mniejszych podmiotów sytuacja nie jest już aż taka oczywista. Pojawiają się bowiem poważne problemy z „wykrywalnością” w sklepach internetowych, umiejętnym połączeniem pod-aplikacji czy przekonaniem użytkowników do tego, że koniecznie potrzebują pobrać i umieścić na swoich ekranach kilka ikon przeznaczonych do obsługi teoretycznie tej samej usługi. Z drugiej strony, wydawanie naszej aplikacji „w częściach” może okazać się tańsze niż tworzenie od razu jednego giganta, a problemy z ewentualną optymalizacją takiego tworu zejdą na dalszy plan.

Zdjęcia instagramAccountingMobile applications and media technologies concept pochodzą z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA