Siedem grzechów Amazon FireTV, produktu do bólu wtórnego
Amazon właśnie zaprezentował FireTV, urządzenie które z pewnością nie będzie "game changerem". To produkt stricte na rynek amerykański. Szkoda, bo mógł być hit. Oto 7 grzechów głównych popełnionych przez Jeffa Bezosa.
Cena
Przede wszystkim Fire TV jest drogi. Za 99 dolarów możemy mieć set-top-box od Apple, Roku, albo 3 Google Chromecasty, które w końcu też radzą sobie ze streamingiem aplikacji wideo z Androida. Amazon przyzwyczaił nas do tanich urządzeń, wręcz subsydiowanych. Zarówno czytniki, jaki tablety Kindle są w cenach bardzo atrakcyjnych, nawet po dopłatach na rynku polskim, a co tu dopiero mówić o Stanach Zjednoczonych. Nie do końca wiem kto ma zapłacić 99 dolarów za przystawkę do telewizora, który już jest Smart TV, albo jest podpięty pod Roku, Apple TV, Xbox One, dekoder czy odtwarzacz Blu-ray.
Amerykanizacja
Amazon wprowadza produkt dla lokalnego rynku, który bardzo ciężko będzie przystosować do pozostałych regionów świata. Raczej nieprędko ujrzymy FireTV w pozostałych krajach, gdzie jest dostępny sklepowy gigant, a o wersji użytecznej w Polsce możemy zapomnieć. To odpowiedź na obecną sytuację rynkową i takie delikatne przypomnienie się, aniżeli chęć ostrej rywalizacji.
Zwykła wypieszczona przystawka z Androidem
Zresztą potwierdza to samo urządzenie, będące niczym więcej jak ładnie opakowanym Androidem, poblokowanym podobnie jak tablety Kindle Fire. Mamy tu interfejs dopasowany do telewizorów oraz wyselekcjonowane tytuły gier i aplikacji. Zainteresowani takim sprzętem nie mają więc czego żałować - za połowę ceny dostaną Android TV z aplikacjami takimi jak: Ipla, player, polskie HBO GO i wiele innych. Co prawda doświadczenia z użytkowania nie będą tak zadowalające, ale to wciąż będzie praktycznie to samo. W gorszym opakowaniu, ale z większą ilością aplikacji.
Stary interfejs
Amazon idzie po linii najmniejszego oporu. FireTV nie oferuje rewolucyjnej nawigacji. Precyzyjne wyszukiwanie głosowe to drobny bonus, w stosunku do klasycznego, telewizyjnego interfejsu. Nawet połączenie pomiędzy FireTV, a Kindle Fire nie jest niczym niezwykłym, takie aplikacje ma każdy telewizor Smart TV i to zarówno na Androida, jak iOS.
Równanie do słabych produktów
Umówmy się Google Chromecast, Apple TV oraz Roku to nie są genialne rozwiązania. To wszystko już znamy od wielu lat, to wciąż rozwinięcie starego poczciwego magnetowidu i dostosowanie go do nowych czasów. Amazon jakość szczególnie nie wykracza poza produkty obecne na rynku od paru dobrych lat (Apple TV nie uległo zmianom od 2010 roku). Szybsze działanie, wsparcie dla obsługi głosowej i kilka gier? Nie ma tu nic, co by zmusiło obecnych nabywców do zmiany i nic, co by jakoś wyjątkowo przekonywało właśnie do FireTV. Zresztą dziś mało zaangażowany w telewizję użytkownik nie potrzebuje żadnego z tych urządzeń.
Po co skoro Amazon Instant Video jest wszędzie?
FireTV jest urządzeniem stworzonym pod presją konkurencji i mediów. Amazon zdaje się mówić skoro podobny sprzęt mają Google i Apple to my też mamy. Nie wiemy po co, ale mamy i uwierzcie nam na słowo, że jest fajniejsze. W rzeczywistości usługa wideo od Amazona w Stanach jest już dostępna w Roku, na smartfonach, tabletach, a przede wszystkim w Smart TV. Ten set-top-box jest tu takim dodatkiem, na którego może ktoś się skusi gdy akurat będzie miał wolne 99 dolarów i poszukuje kolejnego urządzenia, które będzie się kurzyć w salonie.
Show me the money?
W FireTV nie widać pieniędzy. Na czytnikach Kindle i tabletach Fire Amazon zarabia przede wszystkim poprzez sprzedaż dóbr cyfrowych, a czasem także tych realnych. Sprzedaż książek, magazynów itd. W przypadku FireTV możemy mówić o kilku tysiącach subskrypcji usługi Prime, paru wypożyczeniach filmów i sprzedaży gier. Brak jednak wizji realnego zarobku. Przede wszystkim zabrakło wygodnej telewizyjnej wersji samego sklepu Amazon, tak, by z poziomu 50-calowego telewizora kupować fizyczne produkty. Amazon zarobi więc na stosunkowo wysokiej marży na urządzeniu oraz sprzedaży aplikacji i wypożyczaniu treści. Nie będą to jednak wielkie przychody.
Amazon, jak wszyscy czeka w blokach startowych na rewolucje
Rynek nie oczekiwał rewolucji, ale powiew świeżości byłby wskazany. Tymczasem mamy produkt wtórny do bólu, który w żaden sposób nie zaskakuje. Gry z Androida na telewizorze - to już było. Zwykły streaming wideo - też już był. Promocja na stronach Amazona - to jedyne co sprzyja urządzeniu, nic więcej. Rynek telewizyjny wciąż czeka na ożywienie, czeka na swojego iPhone’a. Tylko go jakoś nie widać, a Jeff Bezos miał szansę taki produkt stworzyć.