REKLAMA

W 2014 roku na świecie będzie więcej smartfonów niż pecetów

Choć na pierwszy rzut oka smartfony i komputery stacjonarne doskonale się uzupełniają, to jednak miedzy nimi trwa rywalizacja o nasz czas i pieniądze. Wspiera ją deflacyjny charakter branży technologicznej – sprzęt jest coraz tańszy i częściej wyborów dokonujemy przede wszystkim na podstawie naszych osobistych preferencji, a dopiero potem kosztów i stosunku efektywności pracy. A na tym polu lśniące smartfony prezentują się znacznie lepiej niż stojący w rogu biurka poczciwy pecet. Prawdziwa rozgrywka rozpocznie się dopiero wtedy, gdy liczba obu typów urządzeń się ze sobą zrówna, co zdaniem analityka technologicznego, Benedicta Evansa, nastąpi najprawdopodobniej już w pierwszej połowie 2014 roku.

W 2014 roku na świecie będzie więcej smartfonów niż pecetów
REKLAMA

Dynamika globalnej sprzedaży smartfonów już od dłuższego czasu wyprzedza stacjonarne komputery. Zgodnie z wykresem, który dziś Evans opublikował na twitterze, krzywa ilości smartfonów używanych na naszej planecie niebawem przetnie płaską linię pecetów, które lata boomu mają dawno za sobą.

REKLAMA

Warto mieć jednak na uwadze kwestie metodologiczne. Mowa tutaj nie o samej sprzedaży, ale o nowych urządzeniach, które zostały zakupione, aktywowane i są w użyciu. Przyglądając się bliżej danym można łatwo zauważyć trend.

Coraz więcej smartfonów, coraz mniej pecetów

Firma analityczna International Data Corp. (IDC) prognozuje, że rok 2013 zakończy się dostarczeniem na rynek 314,2 milionów nowych komputerów (laptopy i PC razem), podczas gdy w 2012 roku było to 349,4 miliona sztuk. Spadek rok do roku o ponad 10 procent będzie największym w znanej nam  historii komputerów. Z drugiej strony oczekuje się, że na rynek światowy może w tym roku trafić nawet miliard nowych smartfonów, a zdaniem IDC będzie to o blisko 40% więcej niż w 2012 r. Co więcej, analitycy prognozują, że wzrost tego sektora utrzyma się do końca dekady, a w 2017 r. sięgnie 1,7 miliarda nowych sztuk (a PC w tym samym roku to tylko 305 milionów sztuk).

Informacja ta może wyglądać zaskakująco dla mieszkańców krajów rozwiniętych, gdzie już od dawna posiadanie smartfona nie robi na nikim większego wrażenia. W Stanach Zjednoczonych na szczególnym znaczeniu przybiera proces wymiany „starego modelu” na ten najnowszej generacji, czemu służą wszelkiego rodzaju programy ich odkupu oraz systemy ratalne. Całość jest na tyle rozbudowana, że możemy latami wymieniać starą generację na nową, płacąc  abonament, który podpisaliśmy wieki temu, a żadnego z modeli nie mieć na własność.

W mniej konsumpcyjnym społeczeństwie niż amerykańskie cena odgrywa już większa rolę, a użytkownicy już nauczyli się, że kupno nowego gadżetu w kilka miesięcy po jego premierze może znacząco obniżyć jego cenę. W krajach z grupy emerging markets (czyli w tym także w Polsce) największym zainteresowaniem cieszą się nie tyle modele flagowe, co tańsze egzemplarze ze średniej półki. IDC obliczyło, że w tym roku średnia cena sprzedanego smartfona (poza abonamentem) spadnie do 337 USD z 387 USD w 2012, a tendencja ta ma się utrzymać, co jasno definiuje preferencje klientów.

Blitzkrieg Androida trwa

Na spadającej cenie inteligentnych słuchawek szczególnie zyskuje Google ze swoim Androidem, który szturmem zdobywa mobilny świat. Ceny telefonów z tym systemem są w większości przypadków znacząco tańsze od tych z iOS. Są to poziomy znacznie łatwiej akceptowalne w krajach rozwijających się, co zapewne wiele osób dostrzega w swoim środowisku. Przykładem rozstrzału niech będzie cena Nexusa 5, który w USA kosztuje 350 USD w porównaniu do iPhone 5S sprzedawanego za 650 USD. Kompromisowy, budżetowy model Moto G Motoroli kosztuje 179 USD. Można się za IDC spodziewać, że inni producenci również pójdą w tym kierunku. Na tym tle rzekomo tańszy model iPhona, 5C, kosztujący w USA 550 USD wydaje się nie mieścić w swojej kategorii.

Proporcje te dostrzegli już dawno deweloperzy aplikacji, którzy pomimo problemów z niejednolitą wersją systemu i różnorodnością modeli coraz częściej preferują Androida:

1

Pytanie, co z tym zrobimy

Największą korzyścią jaką daje ludzkości fakt dynamicznego wzrostu liczby nowych smartfonów w użyciu jest to, że dzięki nim uzyskujemy podłączenie do Sieci. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś kupował flagowy model telefonu i nigdy nie używał w nim Internetu, choć zapewne takie osoby istnieją, zwłaszcza w krajach, gdzie mobilna sieć nie jest tak powszechna. Dzięki tym małym urządzeniom w naszych kieszeniach jesteśmy jako ludzkość połączeni w całość – możemy błyskawicznie się komunikować, mamy nieustanny dostęp do informacji oraz zwiększa się nasz potencjał edukacyjny.

Co zrobimy z tym dobrodziejstwem jakiego nie miało żadne inne pokolenie w historii ludzkości? To zależy wyłącznie od nas samych. W takich sytuacjach przypomina mi się jednak pewna gorzka, aczkolwiek trafna wypowiedź. Pod wątkiem na Reddicie o tytule brzmiącym mniej więcej: „co byłoby najtrudniej zrozumieć osobie, która przeniosła się z roku 1900 w dzisiejsze czasy” padło wiele trafnych odpowiedzi, w tym ta najtrafniejsza: „Najtrudniej byłoby wytłumaczyć, że w kieszeniach nosimy urządzenia dające nam natychmiastowy dostęp do całej wiedzy jaką zgromadziła ludzkość, a używamy ich głównie do oglądania zdjęć kotów i przeglądania zdjęć z imprez.”

REKLAMA

Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.

Zdjęcie Smartphone and keyboard pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA