Coin - jedna, by rządzić wszystkimi kartami. Na całe szczęście nie u nas
Najlepszy komentarz do urządzenia Coin, które od wczoraj w anglojęzycznych mediach wywołało małe poruszenie, brzmi tak: "Coin używa technologii paska magnetycznego, którego nie używałem od sześciu lat. Reszta świata przeszła na chipy i piny albo technologie bezstykowe. Coin to rozwiązanie na przeterminowany już problem."
I w zasadzie ten komentarz powinien wystarczyć jako podsumowanie Coin, swoją drogą ciekawego pomysłu na rozwiązanie problemu kart płatniczych. Według Coin, problem polega na tym, że mamy dziś w portfelu za dużo kart - kredytowych, debetowych, pre-paidowych, podarunkowych czy lojalnościowych. Portfele puchną od nich, w przypadku zgubienia portfela tracimy dostęp do wielu rzeczy, a samo grzebanie i wybieranie odpowiednich do sytuacji kart jest irytujące.
Coin to karta, która ma połączyć wszystkie inne karty w jednym miejscu. Połączona ze smartfonem karta Coin pozwala na jednoczesne dodanie 8 kart, między którymi przełącza się przyciskiem. By dodać kartę, trzeba przeciągnąć ją przez dołączony do Coin czytnik podłączany do smartfona oraz zrobić jej zdjęcie. Coin ma poza tym dodatkowe funkcje, takie jak informowanie przez aplikację, że karta znalazła się poza zasięgiem.
Coin ma wszystkie cechy typowego startupu. Ładna, designerska strona z dziwnymi zdjęciami w tle, nieobecność na rynku w momencie prezentacji - kupujący Coin za 100 dolarów dostaną ją prawdopodobnie latem 2014 roku - czy połączenie życiowego problemu z rozwiązaniem wykorzystującym nowoczesne technologie, aplikacje i smartfony.
Problem w tym, że Coin rodzi więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Czy taka karta, a szczególnie banalny sposób dodania kolejnych kart płatniczych do portfela Coin, jest bezpieczna? Przecież w ten sposób można zeskanować czyjąś kartę w mgnieniu oka. Na stronie można znaleźć informację, że dodawać będzie można tylko własne karty, ale...
Co dzieje się, gdy wyczerpie się bateria Coin? Co z identyfikacją właściciela? Przecież jednym z zabezpieczeń kart płatniczych jest nadrukowane na nich nazwisko, czyli - okazjonalny bo okazjonalny, ale jednak - sposób na sprawdzenie tożsamości właściciela.
Coin tłumaczy, że karta elektroniczna będzie miała funkcję pozwalającą na zdalne wymazanie pamięci, w tym przypisanych kart, Coina po określonej nieobecności w zasięgu smartfona. Tylko, że to też rodzi kolejne problemy, bo przykładowo gdy rozładuje się smartfon powiązany z Coin to ze względów bezpieczeństwa Coin stanie się bezużyteczny. Jeśli ręcznie zmienimy ustawienia bezpieczeństwa, to znowu narazimy się na ryzyko użycia kilku naszych kart przez złodzieja zanim zorientujemy się, że ukradziono nam Coin. I tak dalej i dalej...
A poza tym Coin opiera się na paskach magnetycznych. Tych samych, które w Stanach Zjednoczonych wciąż królują, ale na przykład w Europie są w większości na wymarciu, wyparte przez chipy i PIN-y lub technologie zbliżeniowe.
Ten fakt lokalnego ograniczenia przydatności Coin i oparciu go na przestarzałych już rozwiązaniach (nawet w Stanach płatności próbują rozwijać się w nowocześniejszych kierunkach i coraz częściej można tam spotkać terminale do płacenia mobilnego lub za pomocą bezstykowych transakcji) stawia w wątpliwym świetle cały projekt, jak i jego perspektywy na przyszłość.
Nawet więcej - można powiedzieć, że jeśli Coin stałby się hitem używanym przez większość Amerykanów, to skutecznie wstrzymałby rozwój technologii płatniczych w Stanach i proces przejścia na nowocześniejsze niż paski magnetyczne rozwiązania.
Z perspektywy przeciętnego Polaka problem noszenia w portfelu zbyt wielu kart też istnieje, choć nie jest chyba aż tak uciążliwy. Nasze rodzime banki, jak PKO, oferują coraz częściej aplikacje mobilne do których można podłączyć kartę i płacić nimi lub wybierać pieniądze z bankomatu, coraz więcej podmiotów próbuje też wprowadzać płatności, do których karty nie są w ogóle potrzebne (np. Skycash). Pasków magnetycznych, na całe szczęście, w użyciu jest u nas coraz mniej.
P.S. Pomijam już to, że na filmiku promocyjnym Coin prezenter radośnie pozwala kelnerowi zabrać swoją kartę z podłączonymi kilkoma źródłami płatności cholera wie gdzie... Dlaczego ktokolwiek miałby zaufać ludziom, którzy promują tak złe przykłady bezpieczeństwa?