REKLAMA

Dzięki fejsie za miks pracy i życia prywatnego!

Facebook - największe chyba na świecie narzędzie do globalnej komunikacji, które ma znaczną przewagę nad konkurencją z jednego powodu. Ma ponad miliard użytkowników.  Tylko, że komunikator Facebooka w całym swoim pięknie ma też ogromną wadę. Zaciera granicę między dziedzinami życia, które dobrze byłoby zachować odseparowane.

Dzięki fejsie za miks pracy i życia prywatnego!
REKLAMA

Czat Facebooka jest wspaniały z kilku powodów. Ma ogrom użytkowników, przez co pozwala na komunikację bez podawania dodatkowych danych, numerów czy nicków. Ma aplikacje na praktycznie wszystkie najważniejsze platformy, i to całkiem dobre, a sam Messenger spełnia idealnie swoją rolę komunikatora. Od jakiegoś czasu na praktycznie wszystkich platformach, łącznie z web, Facebook pozwala na dołączanie do wiadomości grafik, co znacząco ułatwia komunikację czy pracę. Na życzenie integruje się z SMS-ami, ostatnio umożliwia nawet rozmowy głosowe...

REKLAMA

Można więc złapać się na tym, że komunikator Facebooka w pewnym momencie zaczyna zastępować wszystkie inne komunikatory. Bo tak łatwiej, bo w jednym miejscu. Problem w tym, że Facebook to usługa darmowa, konsumencka i bez żadnych gwarancji.

Jasne, że piszę to z goryczy, bo sama dałam się nabrać. Po przeobrażeniu Gtalka w Hangouts przerzuciłam dosyć naturalnie wszystkie kontakty i rozmowy na Facebooka. Zarówno te prywatne, jak i te związane z pracą. Bo inne narzędzia trzeba uruchamiać, bo po co mi 3 komunikatory w telefonie, bo nie wszyscy zawsze te inne mają włączone, a na fejsie i tak siedzą...

Z własnej głupoty więc wczoraj przeżyłam małą tragedię. Facebook świruje już od jakiegoś czasu, ale wczoraj postanowił zaprotestować i po prostu popsuć na dobre kilka godzin czat. W wersji webowej nie dało się ustawić dostępności statusu, powiadomienia nie przychodziły, czasem pomagało odświeżenie strony, czasem nie.

Nagle znalazłam się w komunikacyjnym piekle.

Wiedziałam, że ludzie odpisują na moje wiadomości, przecież zawsze tak robią, a ja nie mogę tego przeczytać.

Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że może warto byłoby zainwestować w jakieś platformy i komunikatory przeznaczone typowo do pracy, takie, które awaryjność mają na znikomym poziomie. Tylko, że jest z tym jeden, ogromny problem.

Dziś, przynajmniej w internetowych i pokrewnych branżach, nie pracuje się od dziewiątej do siedemnastej. A większość firmowych rozwiązań ma to do siebie, że wyłącza się je z końcem pracy.

Zatarta granica między pracą a życiem prywatnym nie jest niczym nowym. Nigdy chyba jednak zjawisko to nie było tak widoczne, jak teraz, w czasach internetu. 20, 50 czy 100 lat temu by pracować po godzinach trzeba było zostać w biurze, zabrać pracę do domu, odbierać telefony czy posłańców, a teraz...

Wystarczy wejść na fejsa.

Kiedyś trzeba było się postarać, by zmiksować życie prywatne z życiem zawodowym. Dziś musimy się postarać, by je odseparować.

Poczynając od podzielenia znajomych na Facebooku (o nieprzyjmowaniu ludzi z pracy już nie wspomnę) na osobne listy, nauczenia ich, że na przykład po 20 nie pisze się w zawodowych sprawach, przez dwa numery komórkowe, na osobnych adresach mailowych czy nawet komunikatorach kończąc.

REKLAMA

To trochę niezdrowe, że w jednym miejscu w sieci mamy rozrywkę i bliskich, tylko jeden klik dzieli nas od grup związanych z pracą, a powiadomienia o tym, że kuzynka wrzuciła zdjęcie nowo narodzonego dziecka mieszają się  z powiadomieniami o tym, że na rano trzeba przygotować coś do pracy.

Niezdrowe, że w jednym, najintymniejszym urządzeniu, w które wgapiamy się dziennie po kilka godzin, powstaje mieszanka wszystkiego. Tak mocna, że odseparowanie dwóch światów, w których żyjemy, staje się niemal niemożliwe.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA