Biznes to Rozmowy, więc o czym mówi się na świecie?
Tak jak w poprzednich latach, trendy były tematem przewodnim konferencji Netii Biznes to Rozmowy 2013. Padło wiele ciekawych opinii, a ja nauczyłem się prawidłowo wymawiać po fińsku literę ä. Same zalety.
Jestem trendy, jeżdżę tędy
Dopisek „główny gość konferencji” trafił w tym roku pod nazwisko Jeremy’ego Gutsche, szefa/dyrektora portalu Trendhunter.com. Portal ten agreguje nowinki technologiczne oraz modowe, tworząc globalne archiwum tego co było, co jest, i co będzie cool. Najważniejsze wnioski z wystąpienia Jeremy’ego (na podstawie jego słów plus moje własne dryfowania):
Nowy wymiar segmentacji klientów
Do klasycznej demografii (wiek, miejsce zamieszkania, wysokość dochodu, wykształcenie, miejsce pracy) i stylu życia (zainteresowania, sposób spędzania wolnego czasu) doszedł trzeci wymiar: stan umysłu (ambicje, marzenia, emocje). Jako przykład, Jeremy podał markę Harley-Davidson. Można o niej mówić jako o producencie drogich motocykli dla mężczyzn 40+, którzy chcą spędzać weekendy „w drodze”. Można też mówić, że chodzi o poczucie wolności, tak bardzo związane z amerykańskim stylem życia. Ale zupełnie inaczej brzmi komentarz, że celem jest sytuacja, gdy harlejowiec z głośnym rykiem silnika wjeżdża na ulice niewielkiego miasteczka i widzi niepokój, obawy, na twarzach mieszkańców. (Notka na boku: jeśli w Stanach mają coś na kształt Rady Etyki Reklamy, to po takiej reklamie zaraz posypałyby się oskarżenia o podtrzymywanie negatywnych stereotypów).
Inspiracja kontra klienci, konkurenci, strategia
Tak jak w życiu, nowe pomysły nie mają problemu z etapem poczęcia. Burze mózgów i inne kreatywne ćwiczenia to czysta przyjemność dla synaps, niezależnie czy źródłem są klienci (wypowiedzi bezpośrednie, panele badawcze, potrzeby), konkurenci (czego nie mają, a co sprawi, że ich oferta wyjdzie na przestarzałą), strategia firmy (jak najlepiej realizować założone cele). Problemy pojawiają się dopiero na etapie realizacji, gdy zgoda na uruchomienie projektu wymaga udowodnienia finansowej wartości inspiracji. Patrzy się więc na opinie klientów, ofertę konkurentów, strategię firmy – i najczęściej pomysły, które z tych właśnie źródeł powstały, dostają pieczątkę „odrzucone”. Mechanizm ten świetnie opisał Clayton Christensen w książce o przełomowych innowacjach, znanej ci z moich kilku poprzednich wpisów. Jeremy nie powołał się na nią, ale ewidentnie chodziło mu o te zjawisko. Wniosek, do którego doszedł także Christensen, brzmi: do nowych pomysłów należy tworzyć nowe struktury organizacyjne, pozbawione nacisków na cele kwartalne, otwarte na eksplorację nowych rozwiązań, nieskrępowane korporacyjną polityką.
Kultura zjada strategię na śniadanie
Załóżmy, że strategia firmy produkującej oprogramowanie komputerowe zakłada wypuszczanie kolejnych dużych aktualizacji co dwa lata. Z drugiej strony, użytkownicy tegoż oprogramowania żyją w kulturze pośpiechu, konsekrowanej w social media i przenikającej pozostałe obszary sieci i życia. Gdy szef wymaga efektów „na wczoraj”, czy ktokolwiek rozsądny zaczeka dwa lata na nową wersję? Czy może raczej rzuci spojrzeniem co oferuje konkurencja – może nie tak eleganckie, może nie tak dystyngowane, ale dające to, czego dokładnie teraz potrzeba. Załóżmy, że strategia firmy zakłada publikację długo przygotowanych, rzetelnych tekstów śledczych. Do tej pory czytelnicy kilka razy przeczytają newsy na stronie internetowej konkurencji. Załóżmy, że . Każda kultura posiada oczywiście swoją kontrkulturę. Pośpiech versus czekanie. Zwycięstwo versus pochwała wysiłku i determinacji. The real thing versus Pepsi Generation. Pytanie brzmi, czy kontrkultura jest jest opłacalna, czy uczestniczy w niej na tyle liczna grupa, żeby utrzymać firmę? (Istnieje, oczywiście, trzecia droga. Zgodnie z modelem Hegla, synteza łączy tezę i antytezę, tworząc nową jakość. Nie jest taka rzadkość w biznesie jak się zdaje, o czym pisze np. Grzegorz Kosson w książce „Złam konwencję, czyli jak stworzyć wielką markę”.)
Framing is everything
Jest to wniosek jednocześnie podstawowy, jak i spinający powyższe przemyślenia. Psychologiczne zrozumienie każdej sytuacji otwiera lub zamyka poszczególne rozwiązania. Najlepszym wizualnym przedstawieniem zmiany ramowania jest metoda kapeluszy myślowych Edwarda de Bono – każdy kapelusz inspiruje nowe pomysły, które zebrane w całość przy pomocy kapelusza niebieskiego ukazują bogactwo możliwości i wyboru. W kulturze pośpiechu nie mamy często czasu na zmianę kapelusza. Reagujemy zgodnie z tym nakryciem głowy, które nosimy aktualnie, a które zostawiliśmy po poprzedniej sytuacji lub rozmowie telefonicznej. Trzeba o tym pamiętać na początku nowej konwersacji – dać rozmówcy chwilę na przeramowanie się, uporządkowanie myśli, skupienie na bieżącej sytuacji.
Noszę Glassa, żyję pierwsza klasa
W trakcie konferencji „Biznes to Rozmowy” miały miejsce dwa wystąpienia dla wszystkich uczestników. Pierwsze poprowadził Jeremy Gutsche, drugie zaś – Dave Meeker. Dave Meeker to dyrektor laboratorium technologicznego Nowlab, działającego w ramach agencji Roundarch Isobar. Jego wystąpienie pozornie polegało na prezentacji możliwości okularów Google Glass, ale tak naprawdę (uwaga, przeramowanie) chodziło o trendy i wyzwania w nowoczesnym dostępie do informacji. Główne trendy produkcyjne poruszają się po krzywej innowacji o nazwie „wielkość urządzenia”, w kierunku mniejszego sprzętu. Urządzenia, a zatem ekrany mogą wyświetlić coraz mniej komunikatów jednocześnie, co wpływa zarówno na użytkownika (jak wiele informacji chce uzyskać), jak i na informacje (które z nich są najważniejsze, które powinny zostać pokazane w pierwszej kolejności, a także – jak prezentować informacje w formie najbardziej minimalistycznej i maksymalnie łatwej do odkodowania dla użytkownika).
Ile informacji potrzebujemy, aby skutecznie podejmować decyzje? Wbrew pozorom, niewiele. Dokładnie – jeden bit. Tyle potrzeba, aby przejść bezpiecznie przez jezdnię na przejściu dla pieszych. Czerwone – idź. Zielone – stój. Przykład za mało technologiczny? Ok, również jeden bit informacji wykorzystywała Maszyna, aby informować Fincha o najbardziej prawdopodobnym wyniku partii blackjacka: karta lub stół (serial Person of Interest, seria 2, odcinek 1 pt. The Contingency). W bardziej złożonych decyzjach bitów informacji jest więcej, znacznie więcej niż może przetworzyć ludzki mózg w części świadomej. Przenosi więc obliczenia do części podświadomej, z powrotem przesyła tylko wynik. Często w postaci emocji, odczucia, ufając, że potrafimy ją prawidłowo zinterpretować i podjąć rekomendowane działanie.
Nowoczesne technologie idą w kierunku ograniczenia kontaktu użytkownika z czystymi danymi. Samo Google to robi. Wyszukiwarka przesunie się z roli podstawowego interfejsu do przekazywania zdefiniowanych wcześniej informacji do roli narzędzia do odkrywania nowych informacji. Urządzeniem podstawowego kontaktu będzie Google Glass, Google Watch, Google Wristband, a za kilkanaście lat być może Google Eye/Brain Implant. Szukanie zostanie zastąpione otrzymywaniem. Człowiek przestanie postępować zgodnie z procedurami oprogramowania, to programy będą szukać tego, co sobie zażyczy zleceniodawca (niekoniecznie będzie nim żywy człowiek).
Google Glass na nosie Dave’a Meekera pokazało jeszcze jedną fajną rzecz: nie możemy być cały czas online, a tym bardziej nie będziemy się bawić online cały czas. Bateria okularów nie wystarcza na zbyt długo w warunkach typowej pracy, a gdy Dave włączył prototypową grę, zeżarła ona baterię w ciągu kilku minut. Urządzenia mobilne powoli przestaną oferować digital life jako alternatywę dla życia w realnym świecie. Uzupełnienie, rozrywka będąca na równi z kinem, telewizją, sportem – takie będzie miejsce cyfrowych treści, mediów społecznościowych, i pozostałych elementów cyfrowego szaleństwa, którego obecnie doświadczamy. Ono wkrótce się skończy.
Czym płynnie przechodzę do kolejnego ciekawego wystąpienia z konferencji.
Nie jestem mrukiem, choć zrywam z Facebookiem
Ze wszystkich paneli konferencji najbardziej oczekiwałem wystąpienia Timo Laaksonena, wicedyrektora usług chmurowych w F-Secure, fińskiej firmie IT, znanej dotychczas z rozwiązań bezpieczeństwa. Po pierwsze, ponieważ miał odnieść się do kwestii bezpieczeństwa informacji w internecie, tak żywej po wypłynięciu na jaw sprawy z PRISM, czyli przechwytywaniem prywatnych wiadomości przez agencje rządu USA. Po drugie, byłem umówiony z nim na krótką rozmowę w strefie medialnej i planowałem pociągnąć za język w kwestii skandynawskiego podejścia do korzystania z social media.
Wystąpienie oficjalne mnie nie rozczarowało. Timo rozpoczął od nakreślenia ogólnego stanu branży – rozwój usług w sieci zacznie przesuwać się z synchronizacji na łatwość i bezpieczeństwo dzielenia się i współpracy. Potem wskazał zagrożenia płynące z korzystania z portali społecznościowych w ogóle, a pozaeuropejskich w szczególności. Podstawowe pytanie brzmi bowiem „Kto ma dostęp do twoich danych i do czego ich używa?”. Dostawcy w swoich kilkuset stronicowych politykach użytkowania często rezerwują sobie nieograniczone prawo korzystania z danych. Nie chodzi oczywiście o bezpośrednią sprzedaż danych (zdjęć, wpisów) – nikt rozsądny tego nie zrobi, ponieważ następnego dnia wszystkie gwiazdy zamknęłyby swoje profile, sieci stałyby się miastami duchów, a przychody z reklam drastycznie by spadły. Nie, sposób zarabiania na informacjach wrzucanych w sieć jest bardziej subtelny: są to albo reklamy kontekstowe (czasem jest to ok, czasem nie za bardzo – albo Timo, albo Jill Puleri podczas konferencji IBM BusinessConnect 2013, podali przykład kobiety, która w pewnym momencie zaczęła otrzymywać mailem oferty produktów ciążowych – mimo że ta kobieta nie miała pojęcia, że jest w ciąży), albo programy polecania znajomym, znane powszechnie jako piramidy. Tak czy inaczej, za bezpłatny dostęp do sieci płacisz swoim czasem, traconym na kasowanie maili lub zatwierdzanie wysłania wiadomości znajomym.
Na koniec Timo zaserwował bombę: informację o inauguracji usługi metachmury Younited.com, którą F-Secure oddało właśnie do testów (za zaproszeniami). Jest to osobista przechowalnia obiektów, które można udostępniać w sieciach społecznościowych oraz innych chmurach. W przeciwieństwie do podobnych rozwiązań, Younited nie rości sobie żadnych praw do treści użytkowników. Nie zostały też zaimplementowane żadne furtki programistów do danych w profilach. Nie spotkasz się więc z reklamami, przypadkowo dobranymi pod treść maila, którego napisałeś do koleżanki. Chmura stoi w Finlandii, czyli w Europie, czyli w kraju, który prywatność i prawa obywatelskie traktuje nadzwyczaj poważnie.
Na tym zakończyła się część oficjalna. Kilkanaście minut później siedzieliśmy w strefie medialnej, a ja wyciągałem od Timo kolejne ciekawe informacje. Oto one.
Wzbogacenie świadomości bezpieczeństwa informatycznego
Do tej pory bezpieczeństwo koncentrowało się na infrastrukturze: przede wszystkim na urządzeniach i połączeniach między nimi. Teraz nacisk przesuwa się na treści oraz elementy tożsamości i prywatności pojedynczych użytkowników. Oznacza to, że informatyka staje się bardziej psychologiczna i socjologiczna. Jest to dobra sytuacja (kontakty międzyludzkie nabierają większej wartości), jest to też zła sytuacja (znacznie łatwiej popełnić błąd, który może mieć znacznie większe konsekwencje).
Kasowanie niepożądanych treści
Mimo że skasowanie treści jest możliwe, na serwerach pozostają kopie wszystkiego, co kiedykolwiek pojawiło się w danej sieci. Czy te informacje są usuwane ze źródeł analiz dla reklamodawców? Nikt na to ci nie odpowie. Czy ufasz dostawcy, że tak robi?
Dostrzeganie granic użyteczności/bezpieczeństwa
Coraz częściej użytkownicy widzą możliwe niepożądane skutki swoich zachowań w sieci. Zaczynają zadawać pytanie „Czy jest to warte?”, „Czy na pewno chcę to zrobić?”, „Komu to faktycznie się przyda?”. Nie chodzi o to, aby zrezygnować zupełnie z Fejsa czy Twittera (Timo korzysta z obydwu), ale by korzystać w sposób odpowiedzialny, przemyślany, przynoszący konkretne korzyści w stosunku do stosunków międzyludzkich w świecie realnym. Timo podał siebie jako przykład: ponieważ jego praca polega głównie na podróżach, ma niewiele czasu, by kontaktować się z przyjaciółmi, ze szkolnymi kumplami. Facebook, Twitter, i inne media, dają mu możliwość podtrzymania kontaktu mimo odległości. Powyższa zmiana ma charakter kulturowy, dopiero się rozpoczęła, będzie trwać kilka, jeśli nie kilkanaście lat.
Zdrowy rozsądek i chłodna głowa są najważniejsze
Tak jak Warren Buffett nie inwestuje w coś, czego nie rozumie (cała branża IT, na przykład), tak z nowinek technologicznych i internetowych warto korzystać dopiero po zrozumieniu ich działania. O co chodzi, co się dzieje z danymi, kto z nich korzysta, jak ja mogę z nich korzystać, co mogę dzięki nim osiągnąć – te pytania warto zadawać sobie nie tylko przed założeniem profilu w nowej sieci, ale też w odstępach regularnych w trakcie korzystania. Nieco radości, przyjemności, czy wręcz próżności (vanity) w życiu jest w porządku. Przesada lub bezmyślność nie są cool.
Na tym kończę swoje wrażenia z konferencji Netii Biznes to Rozmowy 2013. Dzięki za lekturę, bo wyszedł całkiem spory tekst!
Zdjęcia Hot key for friends oraz Young brothers talking with tin can telephone pochodzą z serwisu Shutterstock.