REKLAMA

Dwa Androidy w jednym działały… smartfonie

Producenci oraz programiści dwoją się i troją, aby tylko zainteresować nas swoimi produktami. Silą się na innowacyjność i kreatywność. Tylko czasami idzie to w dziwnym kierunku. Bo o ile coś rzeczywiście może być nowością, to już niekoniecznie musi być przydatne.

Dwa Androidy w jednym działały… smartfonie
REKLAMA

Rynek mobilny pędzi do przodu w niewyobrażalnym tempie. Zawodnicy Formuły 1 to przy smartfonach i tabletach niedzielni kierowcy. Problem polega na tym, że za chwilę na trasie może być ostry zakręt, a wtedy pozostaje już tylko niezbyt miłe spotkanie z drzewem. Trzeba zwolnić. Trzeba sięgnąć do resztek zdrowego rozsądku, które jeszcze pozostały gdzieś w zakamarkach producentów i programistów.

REKLAMA

Innowacyjnych i kreatywnych pomysłów w świecie nowych technologii jest mnóstwo. Jednak mam wrażenie, że te trafione, przydatne i rozsądne można policzyć na palcach jednej ręki.

Wszystko fajnie, ale po co?

Osoby, które planują kupić jeden z flagowych smartfonów – Samsung Galaxy S 4 lub HTC One – mogą wybierać między dwiema wersjami: z nakładką systemową od producenta lub czystym Androidem, czyli tzw. wersją Google Edition. Decyzja między jednym, a drugim nie wydaje się wcale taka prosta i oczywista. Dlatego też – jak podaje serwis Liliputing - na nieco dziwny pomysł wpadł twórca MoDaCo.Switch – Paul O’Brien.

MoDaCo.Switch to oprogramowanie dla HTC One, które pozwala na zainstalowanie na smartfonie drugiego systemu operacyjnego. W tym wypadku wersji Google Edition. Przy uruchamianiu urządzenia można wybrać, z którego oprogramowania chcemy aktualnie korzystać. Co ważne, pomiędzy poszczególnymi wersjami synchronizowane są aplikacje i ich ustawienia. Niestety tego samego nie można powiedzieć o MMS-ach oraz spisie ostatnich rozmów telefonicznych.

htc-one-switch

W pierwszej chwili pomyślałem – fajny pomysł. Nie wiem, na którą wersję się zdecydować, więc mogę mieć obiec jednocześnie. Jednak po głębszym zastanowieniu pomyślałem – ale w sumie to po co? Przecież aplikacje działają tak samo. Rozdzielczość ekranu się nie zmienia. Procesor też zostaje taki sam. W gruncie rzeczy to praktycznie identyczne systemy operacyjne, tylko trochę inaczej wyglądające. Czy jest sens marnować miejsce na dysku smartfona tylko po to, aby okazyjnie skorzystać z aparatu w wersji z nakładką Sense (ma on więcej ustawień) lub widżetu BlinkFeed? Nie wydaje mi się. Tym bardziej, że MoDaCo.Switch wymaga odblokowania bootloadera oraz rootu. A to – jak wiemy – może skończyć się utratą gwarancji.

I to jest właśnie jeden z tych pomysłów, który moim zdaniem jest innowacyjny, ale średnio przydatny w normalny użytkowaniu. Pewnie znajdzie się spora grupa osób, dla której podwójny Android wyda się ciekawy. Jasne! W końcu to coś nowego, fajny „gadżet”. Jestem jednak przekonany, że przełączenie się pomiędzy systemami skończyłoby się po dwóch tygodniach i w końcu korzystalibyśmy z tej wersji zielonego robota, która bardziej przypadła nam do gustu.

Szalony wyścig

Generalnie nie jestem zwolennikiem coraz to większych ekranów w smartfonach, wyższych rozdzielczości i kolejnych rdzeni dokładanych do procesorów. Już nie raz to powtarzałem, ale zrobię to raz jeszcze – to szaleństwo musi się skończyć. Gdzieś zapomniano o zdrowym rozsądku. Mam wrażenie, że producenci chcą tylko kusić nas przedrostkami „naj…”, a my frajersko dajemy się na to nabierać.

I z czasem w naszych kieszeniach pojawią się ogromne smartfony, które będą nas uwierać przy siadaniu. Będziemy korzystać z urządzeń tak wydajnych, że nie wykorzystamy ich możliwości. A ekrany będą miały tak wielką rozdzielczość, że nie zauważymy żadnej różnicy w obrazie, ale na pewno w ilości pożeranej energii i znikających procentach ze stanu naładowania baterii.

REKLAMA

I wtedy dopiero się ockniemy… na drzewie.

Zdjęcie Car crash pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA