Sony Xperia Z Ultra, czyli cztery razy "naj". Albo i pięć
Stało się – Sony oficjalnie zapowiedziało mocarne urządzenie o nazwie Sony Xperia Z Ultra. Ma ono być we wszystkim „naj” – największe, najszybsze i pewnie też najlepsze. Tylko dla mnie jest też najbardziej pozbawionym sensu urządzeniem ostatnich miesięcy.
Ale zanim rozpoczniecie ze mną dyskusję w komentarzach, sprawdźmy, co Xperia Z Ultra ma do zaoferowania. Przede wszystkim urządzenie ma ekran o przekątnej 6,4 cala i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Jest to pierwszy sprzęt mobilny wyposażony w wyświetlacz z technologią Sony Triluminos oraz system X-Reality, które w teorii mają poprawiać kolory oraz jakość obrazu.
Sercem urządzenia jest układ Qualcomm Snapdragon 800 z czterema rdzeniami Krait 400 o taktowaniu 2,2 GHz oraz układem graficznym Adreno 330. Pozostała specyfikacja to między innymi 16 GB pamięci masowej (11 GB dostępnych dla użytkownika), czytnik kart pamięci microSD (obsługujący modele do 64 GB), moduł 4G LTE, dwie kamery (8 MP z tyłu z sensorem Exmor RS oraz 2 MP z przodu), stylus na wzór S Pen Samsunga oraz bateria o pojemności 3000 mAh. Całość waży 212 gramów, czyli jakieś 50 gramów więcej niż Xperia Z. Co ciekawe, Japończykom udało się odchudzić obudowę do zaledwie 6,5 mm, która już nie jest tylko wodoszczelna (jak Xperia Z), ale już wodoodporna (certyfikaty IP55 oraz IP58).
Celowo nie użyłem wobec Xperii Z Ultra określenia smartfon, tablet, smartblet lub phablet, bo nie do końca wiem, które z nich byłoby prawidłowe. Zdecydowanie nie jest to smartfon, bo jest za duże. Nie jest to też tablet, bo jest za małe. Najbardziej prawidłowym określeniem byłoby phablet lub smartblet, ale ich po prostu nie lubię. Bo to bardziej tablet czy telefon? Nie ważne.
Kiedyś przeczytałem w jednym z komentarzy (może nawet na Spider’s Web), że dawniej telefony były duże, bo nie mieliśmy innego wyboru. Teraz są wielkie, bo tego chcemy. Ale kto chce? Bo ja na pewno nie. Jeszcze kilka, no może kilkanaście lat temu producenci starali się zrobić wszystko, żeby telefony były mniejsze. Teraz są coraz większe. Przy okazji rośnie rynek smartwatchów, jako częściowa odpowiedź na… zbyt duże telefony. Czy tylko ja nie dostrzegam tutaj żadnej logiki?
Tak, jak napisałem we wstępie – Sony Xperia Z Ultra jest w tym momencie największym, najszybszym i być może najlepszym „smartfonem”. I to pewnie zadziała na sporą część konsumentów. Przecież jest taka grupa wśród nas, która jest w stanie wydać każde pieniądze, aby mieć sprzęt „naj”, obojętnie czy ma to jakikolwiek sens. Moim zdaniem owy sens został już dawno zagubiony. Ślepo idziemy w większe i szybsze, a wciąż taka Nvidia Tegra 3 jest w pełni wystarczająca do… wszystkiego, co można zrobić na urządzeniu mobilnym. Więc po co to wszystko?
Chciałem też porównać Sony Xperię Z Ultra do konkurentów. Ale kto jest konkurentem dla tego urządzenia? Samsung Galaxy Note II już nie, bo to nie ta epoka. O Note III jeszcze nie wiemy nic oficjalnego. To może FonePad, Galaxy Tab 3 7.0 albo Huawei MediaPad 7 Vogue? Też chyba nie, bo to jednak bardziej tablety z funkcją dzwonienia niż smartfony. W takim razie Sony wypełnia pewną lukę, ale czy ktoś tego potrzebował?
Wyobrażam sobie, że za kilka lat na rynku pojawią się smartwatche z coraz większymi ekranami. Dojdziemy do momentu, w którym smartfon będzie za duży, zegarek też będzie za duży i w końcu będziemy mieli „smartbroszke” albo „smartwisiorek”. To oczywiście żart, ale mniej więcej tyle samo sensu jest dla mnie w produkowaniu telefonów z wyświetlaczami większymi niż 5 cali.
Sony Xperia Z Ultra ma zadebiutować w trzecim kwartale tego roku. Oficjalna data nie jest jeszcze znana, ale BBC twierdzi, że jeszcze w tym miesiącu urządzenie pojawi się w Azji, a we wrześniu w Europie. Cena na razie pozostaje tajemnicą, ale ona chyba też będzie "naj".