Google poszedł po rozum do głowy, znów się otwiera
Rezygnacja z Exchange Active Sync. Udostępnienie otwartych protokołów CardDAV i CalDAV. Ponowne ich zamknięcie. Takie zmiany wprowadza się na przestrzeni lat. Google narobił takiego zamieszania na przestrzeni raptem kilku miesięcy. Na szczęście ktoś w tej firmie zorientował się, że tego już za wiele.
W połowie grudnia ubiegłego roku Google zapowiedział, że rezygnuje z udostępniania poczty, kalendarzy i kontaktów poprzez protokół Exchange Active Sync. To mechanizm stworzony przez Microsoft. I tak jak działa znakomicie, tak jest opatentowany, zamknięty i… płatny. Google nie miał interesu w jego utrzymywaniu, jego decyzja była zrozumiała. Tyle, że zmiany gigant ogłosił na 1,5 miesiąca przed ich wdrożeniem. Biorąc pod uwagę ogrom oprogramowania, jakie współpracuje z ekosystemem Google, równie dobrze mógłbym napisać „natychmiast”. To duży problem dla deweloperów i użytkowników starszych systemów operacyjnych.
W zamian zaoferował całkowicie otwarte standardy CalDAV (do synchronizacji kalendarza) i CardDAV (do synchronizacji kontaktów). Wszystko wróciło do względnego porządku, mimo iż był dalej problem w związku z gwałtownymi zmianami w ekosystemie. Nie opadł kurz po tym całym wydarzeniu, a już kolejne ogłoszenie: CalDAV API zostanie wyłączone 16 września na rzecz własnościowego Google Calendar API. Podobny los miał spotkać CardDAV. Dostęp do obu miał zostać pozostawiony „wybranym partnerom”. Tym razem Google dał deweloperom dużo więcej czasu. Ale ci ponownie musieli dostosować swoje aplikacje i systemy operacyjne do nowych wymogów. Teraz nadchodzi trzecia zmiana. Na szczęście tym razem nikt nie powinien zgrzytać zębami.
Google Calendar API to protokół własnościowy Google’a, co oznacza problemy z jego implementacją. Wielu deweloperów zaprotestowało i Google w końcu zaczął słuchać społeczności wspierającej jego ekosystem. – Od czasu ogłoszenia porzucenia CalDAV, otrzymaliśmy wiele próśb o dalszy do niego dostęp. To pozwoliło nam lepiej zrozumieć pracę deweloperów i zmienić naszą decyzję. API CalDAV pozostanie publiczne – czytamy na oficjalnym blogu Google’a.
Czemu API jest takie ważne? Otóż nie zawsze usługodawca jest w stanie zapewnić odpowiednie wsparcie wszystkim potrzebom i platformom. Koncentruje więc swoje inwestycje na najbardziej opłacalnych platformach i aplikacjach. A co jeśli ktoś chce to wykorzystać inaczej lub na mniej popularnej platformie? Tu pomaga API, które pozwala niezależnym programistom stworzyć nieoficjalne rozwiązanie pozwalające na dalsze, wygodne korzystanie z serwisu. Przykład braku odpowiedniego API to YouTube na Windows Phone czy odcięcie nieoficjalnych aplikacji od Twittera.
Ta decyzja mi się bardzo podoba. Jestem użytkownikiem platform, które Google’a zupełnie nie interesują. Konkretniej, chodzi mi o Windows 8 i Windows Phone 8. Jestem oczywiście rozgoryczony brakiem oficjalnych aplikacji, ale skoro API pozostaje otwarte, mogę liczyć na wsparcie społeczności i najprawdopodobniej również Microsoftu. Nie będę musiał rezygnować z usługi, na czym skorzysta przecież również Google.
Brawo, w końcu ktoś zaczął myśleć. Teraz czekam na anulowanie decyzji na temat porzucenia protokołu XMPP dla Hangouts. Nie, nie zmienię komputera czy telefonu dla tej usługi. Raczej, tak po prostu, przesiądę się na inną. Google zaczyna to rozumieć, więc trzymam kicuki.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.