Problemem nie jest już piractwo, a jego społeczna akceptacja
Przemysł filmowy wciąż walczy z piractwem, pojawiają się nowe często dość szalone pomysły związane z przeciwdziałaniem takiemu procederowi. Wygląda jednak na to, że piractwo samo w sobie nie jest już najważniejszym problemem. Najgorszy jest fakt, że piractwo stało się społecznie akceptowane.
Zza oceanu płyną do nas informacje o tym, że Warner Bros i NBC Universal żądają od Google’a usunięcia z wyników wyszukiwania nie tylko bezpośrednich linków do plików, ale także do głównej strony serwisu Mega autorstwa Kima Dotcoma. To nie jedyne działanie mające uderzać w piratów w ostatnim czasie. W Stanach Zjednoczonych padł po raz kolejny pomysł by blokować komputery piratów i wystawiać im mandaty.
Łatwo jest przewidzieć, że prezentowane metody raczej nie odniosą właściwych skutków, a jedynie rozjuszą najbardziej zagorzałych piratów. Korzystanie z kopii naruszających własności intelektualne jest sporym problemem i nic nie wskazuje na to by w najbliższym czasie wytwórnie, artyści, a także władze znalazły odpowiednie narzędzie do walki z tym procederem.
Dziś jednak należy spoglądać nie na ekonomiczne czynniki piractwa, ponieważ są one dość nie jednoznaczne. Największym problemem współczesnego piractwa jest mentalność.
Przecież piractwo to nie kradzież
Ten i wiele argumentów wyciągany jest przez osoby oglądające filmy z pirackich kopii czy grające w gry. Jest też szereg innych podobnych stwierdzeń, które coraz częściej padają publicznie w gronie znajomych czy w sieci przez osoby podpisujące się swoim imieniem i nazwiskiem.
To tak właściwie pikuś. Dziś wiele osób po prostu w żaden sposób nie kryje się z tym, że ogląda pirackie treści. Ba, szczyci się tym i chwali całemu światu w mediach społecznościowych. Nie trudno odnaleźć na twitterze wpisy recenzujące filmy pobrane z torrentów. Profil Kinomaniak.TV na Facebooku posiada ponad 247 tysięcy fanów, iiTV.info także ponad 200 tysięcy. Moi i zapewne wasi znajomi bez większego skrępowania "lubią to".
Mistrzowie absurdu
Doskonale wiem, że wielu pozycji zwłaszcza serialowych nie zdobędziemy w Polsce, a przynajmniej nie w takich terminach jakie by nas interesowały. Ale czy naruszanie praw autorskich jest powodem do dumy? Wytwórnie od tego nie zubożały i jeszcze długo nie zubożeją, Spotify jeszcze nie bankrutuje. Jednak szczycenie się tym jest trochę nie na miejscu. Piractwo jeszcze długo będzie i niestety często to jedyna droga by zdobyć dany materiał. Nie może być jednak tak, że wszyscy to pochwalają, że traktujemy to jako coś normalnego, że nie jest to niczym złym. To żenujące jak ludzie instalują spiracone aplikacje na swoich smartfonach, skoro kosztują one kilka, góra kilkadziesiąt złotych.
Może piractwo jest tylko jednym z przykładów naszej mentalności. W końcu część z nas zapewne nie ma podobnych oporów co do chwalenia się korupcją, jazdą po pijanemu czy innymi mniejszymi i większymi występkami.
Medialna kompromitacja
Z pewnością nie jest też tak, że to tylko użytkownicy są winni tej sytuacji. Gigantycznymi koncernami medialnymi często rządzi tzw. beton, który jest skostniały do reszty i w żaden sposób nie rozumie współczesnego świata. Firmy są spóźnione w dobie cyfrowej dystrybucji, zwłaszcza u nas w kraju. My przy każdej zapowiedzi nowego serwisu VOD widzimy promyk nadziei.
Przez lata dorobiliśmy się kilku żenujących spotów wideokampanii antypirackich. One również uderzają w mentalność, ale działają odwrotnie niż zamierzono. Na co dzień nie ma mowy o normalnej dyskusji społecznej na temat piractwa. Temat jest traktowany przez dwie strony zerojedynkowo. Albo piractwo jest złe, albo dobre, a problem jest znacznie głębszy.
Piractwo - temat tabu
Ta akceptacja piractwa i jednocześnie niezwykle agresywna i bezmyślnie prowadzona nagonka antypiracka nie pomagają w walce z tym procederem, edukacją czy po prostu w dialogu. Dziś nie skończymy z piractwem, zresztą często zostalibyśmy odcięci od wielu zacnych perełek popkulutry dostępnych legalnie wyłącznie za wielką wodą. Jednak pochwalanie piractwa, a wręcz publiczne szczycenie się nim, to już trochę przesada.