CES 2013: Huawei Mate, konkurent phabletu Galaxy Note - nasze pierwsze wrażenia
Huawei zaprezentował na CES-ie to, czego się spodziewano. Phablet jest połączeniem smartfona i tabletu, z kategorii, którą na dobre rozpowszechnił Samsung ze swoim Note’em. Inni producenci chcą także próbować swoich sił na przetartych przez Samsunga szlakach i stąd wziął sę Huawei Mate z ekranem o przekątnej 6,1 cala.
Osobiście nie przepadam za tak wielkimi urządzeniami, jednak widząc, jak niektórzy posługują się Galaxy Note’em 2 za pomocą jednej zaledwie dłoni rozumiem sens istnienia tej kategorii produktów. Jednak gdyby to Huawei miał ją reprezentować, to... szybko by padła.
Pierwsze wrażenie, gdy bierze się do ręki Huawei Mate’a? Jest szybki, chociaż to chyba żaden wyczyn. Ironizując nieco - wydaje się, że doszliśmy do momentu, w którym zrobienie topowego, czterordzeniowego smartfona z Androidem 4+, który laguje, byłby nie lada wyczynem.
Drugie wrażenie - chińska nakładka na Androida Emotion UI, którą zastosował Huawei w swoim phablecie jest mało przyjemna wizualnie, ale za to całkiem funkcjonalna. Zresztą jest ona bliźniaczo podobna do tej, która została użyta w Huawei Ascend P1 - opisałam ją dokładnie w recenzji tego smartfona, więc zainteresowanych odsyłam do tego tekstu.
To co złe w Mate to nie Android, nie wydajność i nawet nie wielkość ekranu - złe jest wykonanie tego urządzenia, które nie zostało chyba w ogóle przemyślane. Chodzi w szczególności o grubość, ciężar (198 gramów) i wyprofilowanie bryły phabletu. Galaxy Note 2 jest pod tym względem wzorowy. Mate nie jest. Phablet jest bardzo gruby jak na dzisiejsze standardy; przynajmniej takie sprawia wrażenie, bo według danych to aż 9,9 mm. Prawdopodobnie jest to właśnie kwestia złego wyprofilowania. To sprawia, że przy tych rozmiarach nie da się go wygodnie trzymać w dłoni i obawiam się, że nawet osoby z większymi dłońmi i dłuższymi palcami będą miały z tym problem.
Gdyby nie to, Mate byłby naprawdę ciekawą propozycją dla określonej grupy osób. Huawei zawarł w nim kilka ciekawych udogodnień, jak na przykład możliwość schowania paska z przyciskami (przywraca się je gestem od dolnej krawędzi w górę). Ośmiomegapikselowy aparat również jest całkiem przyzwoity i szybki, a obudowa, choć plastikowa, jest wykonana solidnie - nic nie skrzypi ani nie sprawia wrażenia obcowania z tandetą.
Oprócz wykonania przyczepić się mogę tylko do umieszczenia przycisku blokady ekranu na samej górze (do odblokowania będą potrzebne dwie ręce) i wspomnianej źle wyprofilowanej bryły. Huaweiowi przydałby się też dobry designer, bo nakładka Emotion UI wciąż trochę straszy niespójnością, chociaż z drugiej strony jasny i ostry ekran czy preinstalowany pakiet aplikacji użytkowych nieco niwelują niedociągnięcia.
Poza tym imponuje też bateria - ma ponad 4000 mAh pojemności, co zapewne jest jednym z powodów grubości urządzenia.
Miałam też okazję sprawdzić na szybko Huawei Ascenda D2
- pięciocalowy smartfon z ekranem FulHD. To mniejszy brat Mate’a z baterią 3000 mAh, tą samą nakładką na system Google Android i tym samym problemem z wyprofilowaniem.
Szkoda, bo naprawdę kibicowałam Huaweiowi jako producentowi, który może podjąć skuteczną walkę z obecnymi liderami, ale wydaje mi się, że Chińczycy jeszcze muszą popracować nieco w swoich laboratoriach.