REKLAMA

Prezes Wirtualnej Polski Grzegorz Tomasiak dla Spider’s Web. Część 3 o dziennikarstwie internetowym i rewolucji mobilnej

To trzecia i ostatnia już część wywiadu z prezesem Wirtualnej Polski, Grzegorzem Tomasiakiem. W poprzednich dyskutowaliśmy o reklamie, naTemat.pl oraz rynku mobilnym oraz o blogosferze i konkurencji w Polsce. Dziś o dziennikarstwie internetowym i mediach w sieci.

12.12.2012 19.51
Prezes Wirtualnej Polski Grzegorz Tomasiak dla Spider’s Web. Część 3 o dziennikarstwie internetowym i rewolucji mobilnej
REKLAMA
REKLAMA

Ostatnio znowu nasilają się zarzuty stawiane dziennikarstwu internetowemu – że treści są trywialne, krótkie i tabloidowe.

Najbardziej śmieszy mnie, kiedy słyszę ten zarzut ze strony ludzi telewizji. Wypadałoby, żeby najpierw spojrzeli na to, co sami oferują użytkownikom. Telewizja miała swoje czasy świetności. Kilkanaście lat temu jej poziom może i był wysoki. Dziś natomiast nie widzę różnicy pomiędzy jakością treści oferowanych przez TV i nas. Zresztą telewizja zaczęła trend tabloidyzacji. Zastanówmy się, co w ogóle można dziś obejrzeć w TV?! You can dance, you can cook, you can sing. Czy to są ambitne treści? Spierałbym się..

 Jednak zarzut niekompetencji dziennikarzy, czy bardziej redaktorów internetowych jest poważny.

W sieci wiadomości są szybkie, stale uaktualniane. W konsekwencji, czasami zdarzają się wpadki. Nie zmienia to jednak faktu, że internetowi gracze, my również, rozbudowują redakcje internetowe i coraz więcej treści tworzonych jest przez dziennikarzy pracujących w i dla sieci, na potrzeby konkretnego serwisu i jego czytelnika. Skończyły się czasy, kiedy 90% kontentu agregowano. Teraz w Wirtualnej Polsce mamy miesiące, w których materiały własne, tworzone przez naszych dziennikarzy, generują więcej ruchu niż kontent zewnętrzny. Zapewniam, że to jest obszar, w który będziemy mocno inwestować. Podobnie jak w podnoszenie poziomu dziennikarstwa internetowego.

Treści w sieci są przy okazji inne niż treści prasowe, czy telewizyjne.

Oczywiście. Nie oszukujmy się. Nikt nie będzie pisał w sieci ambitnych, 10-stronicowych tekstów, bo nikt tego nie przeczyta, chyba że mówimy o serwisach specjalistycznych. Specyfika kanału internetowego narzuca pewne ograniczenia i w ich ramach staramy się działać jak najlepiej potrafimy. Mam wrażenie, że całkiem nieźle nam to wychodzi.

To jednak wciąż prasa i TV są uważane za opiniotwórcze media.

W kwestii budowania medium opiniotwórczego TV i prasa mają nieco łatwiej. To się jednak dynamicznie zmienia. Media internetowe są coraz częściej cytowane przez tzw. stare media. Nie do końca to widać, bo rankingi opiniotwórczości Instytutu Monitorowania Mediów, na które się wszyscy powołują, nie oddają rzeczywistego stanu rzeczy. Jeśli cytuje mnie inny portal, to Instytut nie klasyfikuje tego jako cytowanie. Liczy się tylko to, czy Wirtualna Polska była cytowana w prasie lub TV.

Przyszłością dziennikarstwa jest internet? Czy to jedyne miejsce, gdzie dziennikarstwo związane z tekstem się zachowa?

Może się pan zdziwi, ale uważam, że mainstream dziennikarstwa jest już w sieci. Co więcej, ten proces będzie postępował w takiej czy innej postaci. Czy to będą portale, specjalistyczne serwisy, czy blogi, to się już dzieje. Kiedy spojrzymy na wolumeny sprzedaży prasy, koszty jej dystrybucji, druku i sposób funkcjonowania czynią biznes prasowy nieopłacalnym. Dziennikarstwo przenosi się do sieci, choć tu funkcjonuje zupełnie inaczej.

Pytanie tylko gdzie się przenosi. Czy do portali, czy właśnie do tych nowych quasi-politycznych serwisów jak NaTemat, czy Wpolityce, które dziś nie maja super zasięgów, ale jakkolwiek je oceniać, to one właśnie zbierają elitę dziennikarstwa politycznego.

Moim zdaniem przenoszą się w obydwa miejsca. Niedługo my, portale, będziemy w stanie zaoferować sporo znanym dziennikarzom. Zresztą, już to robimy. Oczywiście będzie też przybywać przedsięwzięć, o których pan mówił. Jednak w ich przypadku zawsze będzie się pojawiać pytanie – jak to finansować?

Właśnie, ja na NaTemat widzę działania reklamowe. Nie ma ich zbyt wiele, bo pewnie taka to strategia, ale na Wpolityce nie widzę ich w ogóle.

Wydaje mi się, że osoby związane z projektem Wpolityce podeszły do tematu kontentowo i rozumiem, że dopiero zaczną budować taką ofertę reklamową, jaką ma NaTemat. Uważam zresztą, że to bardziej naturalna droga. Jeśli popatrzymy na większość tworów internetowych, to zawsze zaczynały od budowania zasięgu, a dopiero potem komercjalizacji działalności. NaTemat miało o tyle łatwiej, że ludzie z Nextwebmedia mieli już doświadczenie w sprzedaży reklam.

Jak pan ocenia rewolucję mobilną w sieci? Można odnieść wrażenie, że po pierwszym zachwycie dwa, trzy lata temu, rozwój mobilnego internetu nieco wyhamował.

Wciąż jesteśmy na początku drogi. Nam, specjalistom z branży, może się wydawać, że to już. Że nagle wszystko się zmieni. Jednak na wielką rewolucję mobilną należy jeszcze trochę poczekać. Penetracja smartfonów rośnie z każdym sezonem. Choćby teraz, mamy okres, w którym powinien nastąpić kolejny mocny skok liczby nowoczesnych telefonów na rynku. W okresie świątecznym operatorzy silnie promują swoje oferty i z całą pewnością mnóstwo osób kupi swojego pierwszego w życiu smartfona.

A państwo realnie odczuwają zmiany związane z rozwojem mobilnego internetu?

Oczywiście, widzimy to chociażby po naszej poczcie. Dwa lata temu mieliśmy sygnały, że ludzie nie potrafią poradzić sobie z konfiguracją poczty WP.PL w telefonie. Z tego powodu znacznie uprościliśmy proces konfiguracji. Udało nam się też wywalczyć u Apple’a, żeby konto WP.PL było automatycznie konfigurowane w iPhone’ie, po podaniu loginu i hasła. Dziś nikt nie ma problemu z podpięciem naszej poczty na smartfonie. To pokazuje, że ludzie powoli uczą się mobile’a. Od tego nie ma odwrotu, a my jesteśmy od tego, aby przeciętnym użytkownikom internetu ułatwić to przejście. Przygotowujemy serwisy w taki sposób, żeby ludzie mogli łatwo i bezproblemowo przesiąść na internet mobilny. Powoli zresztą to robią, choć przyznaję, że nie w takim tempie, jak to wcześniej zakładaliśmy.

A internet mobilny to nie jest czasem zagrożenie dla portali?

Zagrożenie jest podobne do tego, jakie swego czasu stało przed prasą, kiedy pojawiły się komputery osobiste. Wtedy panowało przekonanie, że to nowe i przyszłościowe urządzenie, ale na pewno nie zagrozi prasie. „Wprawdzie paręset tysięcy ludzi się przesiadło do internetu, ale przecież my dalej mamy paromilionowe nakłady”. Jak się skończyło, wszyscy wiemy. Dziś jest podobnie. Jeśli nie będziemy monitorować wpływu smartfonów i tabletów na media, to nagle możemy się obudzić z przysłowiową „ręką w nocniku”. Ludzie zdążyli przenieść się z komputera stacjonarnego na przenośny, co już zmieniło rynek internetowy. W końcu duża część tych osób wymieni komputery przenośny na smartfony i tablety, i ponownie rynek internetowy się zmieni. Musimy iść za tym użytkownikiem i w żaden sposób nie bagatelizować zmian.

A nie uważa pan, że w Polsce ta rewolucja mobilna postępuje wolniej, bo przeciętny polski użytkownik internetu ma mgliste pojęcie o nowoczesnych narzędziach internetowych?

Nie, nie sądzę. Przy każdych zmianach tego typu ma miejsce efekt kuli śnieżnej. Najpierw są pionierzy, za którymi potem podążają całe masy. Polskie społeczeństwo nie odbiega już zbytnio poziomem edukacji internetowej od zachodniego. Zdziwiłby się pan, jak szybo ludzie się dostosowują. Znowu wykorzystam przykład naszej mobilnej poczty – mamy tam przycisk „duże załączniki”. Nie widać go aż tak bardzo, ale po tym, jak dodaliśmy go rok temu, dziś regularnie korzysta z niego ponad 100 tys. ludzi. To unikalne narzędzie na rynku pozwalające przesłać załącznik o wadze nawet do 100 MB. Internauci błyskawicznie to łapią i polecają sobie nawzajem. Naprawdę uważam, że nie mamy się dziś czego wstydzić w Polsce. Będąc w Grupie Orange, mamy dobry ogląd na to, jak wygląda sytuacja w innych krajach i widzimy, że tam wcale nie jest lepiej.

Przydałoby się jednak nieco więcej Polaków w sieci. Aktualnie jest nas tu tylko 16 – 17 milionów.

Sam jestem tym zaskoczony. Wygląda na to, że liczba użytkowników internetu w ostatnim czasie... spada. To pewien fenomen, który nie do końca potrafię wyjaśnić. Co się stało? Czy to błąd badań, czy może jednak ludzie wracają do telewizji i jej kanałów tematycznych kosztem internetu?

Może to kwestia zasięgu?

Nie sądzę. W tej mierze sporo dobrego dzieje się aktualnie w Polsce. Z jednej strony, operatorzy walczą o jak najszerszy i najlepszy zasięg internetu mobilnego, a z drugiej – realizowane są wielkie projekty mające na celu przyłączenie Polski wschodniej do szybkiego internetu. Wydawałoby się więc, że infrastruktura nie powinna być w naszym kraju problemem..

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA