NASA rozbija sondy o Księżyc i się jeszcze z tego cieszy
Dwie sondy zajmujące się mapowaniem naszego naturalnego satelity właśnie rozbiły się o jego powierzchnię. NASA bije brawo ze szczęścia. Absurd? Nie, to wszystko było częścią planu.
GRAIL (Gravity Recovery and Interior Laboratory) przez ostatni rok zajmowało się tworzeniem grawitacyjnej mapy Księżyca. Dwie sondy orbitowały wokół naszego satelity, pomagając naukowcom zrozumieć w jaki sposób uformowały się ciała niebieskie w naszym Układzie Słonecznym.
Sondy wykonywały wiele pomiarów. Za każdym razem, kiedy ich prędkość wzrastała, oznaczało to, że znajdują się nad rejonem pokrytym bardziej zwartą powierzchnią, a gdy zwalniały coś odwrotnego. Wszystko co dobre jednak musi się skończyć. Sondy wyczerpały swoje paliwo i zaczęły zmniejszać swoją wysokość. NASA postanowiła je wykorzystać w ostatni możliwy pożyteczny sposób. Nadała pojazdom taki tor lotu, by te rozbiły się o powierzchnię Księżyca. Jak się okazało, decyzja była słuszna.
Analiza efektów kraksy pozwoliła naukowcom na wyciągniecie wniosku, że skorupa Księżyca jest dużo cieńsza, niż się spodziewano. Sondy uderzyły w jedno z wzniesień w pobliżu bieguna północnego satelity. Decyzja ta miała charakter… kulturalny. NASA zależało, by eksperyment nie uszkodził pozostałości po poprzednich księżycowych misjach, szczególnie tych związanych z programem Apollo. Miejsce kraksy nazwano Sally Ride na cześć pierwszej Amerykanki w kosmosie. Kraksa symbolizująca kobietę? Żartownisie powiedzą, że to logiczne, ale Ride intensywnie wspierała program GRAIL. Niestety, zmarła w lipcu. Całe zdarzenie było monitorowane przez orbitujący pojazd LRO (Lunar Reconnaissance Orbiter), który dokonywał pomiarów tuż przed, w trakcie, i po uderzeniu. Dane zdobyte na temat struktury powierzchni Księżyca są bardzo cenne.
Po co to całe zamieszanie? Misje takie jak powyższa mają pozwolić naukowcom na głębsze zrozumienie nie tylko historii geologicznej Księżyca, ale również całego Układu Słonecznego. Wszystkie planety, które w nim się znajdują, narażone były na ciągłe bombardowanie przez komety i planetoidy.
Sony Ebb i Flow, tak je bowiem nazwano, zostały zbudowane przez firmę Lockheed Martin. Wykorzystano w nich doświadczenia zdobyte przy okazji budowy poprzednich pojazdów. Kadłub i system napędowy bazują na tych z XSS-11 (Experimental Small Satellite-11), z kolei awionika i oprogramowanie pochodzą z MRO (Mars Reconnaissance Orbiter).
Źródło i dalsze informacje: CNN
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.