Golden Spike chce zarobić miliardy na księżycowej turystyce
Sny entuzjastów podboju kosmosu powoli kształtują się w rzeczywistość. Coraz więcej firm inwestuje w ten dość szczytny cel. Nie dla chwały, glorii i nauki, a dla kasy. I bardzo dobrze! A do tego grona dołącza właśnie firma Golden Spike.
Masz może 750 milionów dolarów na zbyciu? Jeżeli tak, to masz już na co je wydać. Firma Golden Spike tyle będzie sobie życzyła za wycieczkę na Księżyc. Pisanie, że bilety są astronomicznie (sic!) drogie, to banał. Golden Spike jednak wie, co robi. Mimo tak wygórowanej kwoty znajdą się chętni. A pieniądze, wielokrotnie większe niż koszt samego przedsięwzięcia, pozwolą na rozwój firmy i podbój Księżyca.
Owi żądni przygód miliarderzy będą fundamentem księżycowego przemysłu. To za ich pieniądze powstaną pierwsze placówki na najbliższym Ziemi ciele niebieskim. Po co te placówki? Czy tu znowu chodzi o szlachetną lecz, biorąc pod uwagę strukturę nowoczesnej cywilizacji, naiwną ideologię? Nie, tu ponownie chodzi, na szczęście, o pieniądze. Czemu na szczęście? Bo dzięki temu te plany to nie mrzonki, a inwestycja. W co? W surowce naturalne, które będzie można tam wydobywać.
Plan ma ręce i nogi, jeżeli wierzyć estymacjom Golden Spike. Firma ta, z rozbrajającą szczerością oznajmiła, że koszt projektu to około osiem miliardów dolarów. Spójrzmy na cenę za bilet raz jeszcze. Inwestycja powinna się zwrócić błyskawicznie i szybko zarabiać na tak skomplikowane i pozornie nierealne przedsięwzięcia jak wydobycie surowców i transport na Ziemię.
Szef firmy, Alan Stern, to cwany biznesmen. Po odnalezieniu newsa na CNET pogmerałem nieco głębiej, poszukałem informacji prasowych publikowanych w Internecie. To zazwyczaj materiały reklamowe, ale znalazłem w nich kilka ciekawych wypowiedzi. Klienci Golden Spike, tacy jak milionerzy czy agencje kosmiczne, będą mogły przebywać przez jakiś czas na Księżycu, tak jak każdy chętny. Nie będą mogli jednak zawładnąć terytorium, na którym się znajdą, według informacji prasowych, w myśl międzynarodowego porozumienia na ten temat.
Sęk w tym, ze owo porozumienie nie zostało podpisane ani przez Chiny, ani przez Stany Zjednoczone. A to stwarza pewien problem, wręcz zagrożenie. Którekolwiek z tych mocarstw, nie mogąc samodzielnie pozwolić sobie na tego typu inwestycje, lub musząc rozłożyć je w czasie, może wykorzystać działalność Golden Spike. Zwłaszcza Amerykanie, bo w myśl międzynarodowego prawa, za działania podmiotów (osób, firm) w przestrzeni kosmicznej odpowiada kraj ich pochodzenia. Kto zmilitaryzuje Księżyc, wygrywa Ziemię, mogąc tworzyć instalacje niemożliwe do umieszczenia na orbicie, które neutralizują broń masowego rażenia oponentów. To jednak tylko moje rozważania i mam nadzieję, że pozostaną one w sferze fantazji dzieciaka, który naczytał się za dużo tanich książek sci-fi.
Powyższe jest gdybaniem. Faktem jest, że Golden Spike istnieje i ma solidny pomysł na biznes. Przynajmniej krótkoterminowy, bo sam turystyczny biznes z pewnością wypali. A czy zarobione pieniądze pozwolą na dalsze inwestycje, przekonamy się jeszcze za naszego życia.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.